Nie miałam innego wyjścia jak pójść na propozycję. Gdybym tego nie zrobiła mogło by to się zwyczajnie źle skończyć. Cofając wypowiedziane przeze mnie zdanie słyszę po raz nie wiem który w tym dniu jego śmiech. Zamykam garaż i kieruję się za moim jakże kochanym sąsiadem do jego samochodu. Jestem zdziwiona gdy otwiera mi drzwi od strony pasażera, wsiadam uśmiechają się i mówiąc ciche dziękuję. Próbuję jak najprościej i jak najszybciej wytłumaczyć drogę do mojego miejsca pracy.
- Daleko to wcale nie jest, zajmie nam to maksymalnie pięć minut, no może góra sześć. - Uśmiecha się do mnie, a mi robi się totalnie dziwnie przez co opuszczam głowę w dół i nagle robię się bardzo zainteresowana moimi dłoniami.
- Rzeczywiście samochodem jest szybciej, autobusem ciągnę się ponad piętnaście minut z czego on zawsze się spóźnia i lecę do pracy jak idiotka.
- Gdybym sam nie pracował mógłbym odwozić cię codziennie. - Odwraca szybko głowę w moją stronę starając się wciąż skupić na drodze. - Ale nie ma nic za darmo moja droga sąsiadko. - I puszcza cholerne oczko które doprowadza mnie do ponownie dziwnego uczucia. Czy te słowa miały jakiś podtekst czy ja po prostu za bardzo wymyślam?
- Tak się składa, że posiadam takie coś jak samochód i nie będziesz musiał mnie nigdzie podwozić. - Odpowiadam zgryźliwie pisząc w tym samym czasie do szefa iż spóźnię się pięć minut i bardzo przepraszam. Wprost nie mogę się doczekać tłumaczenia przed nim.
- Jakoś mnie to nie przekonuje - Ciągnie dalej z ciągłym uśmiechem na twarzy.
- Nie obchodzi mnie to, niech to do ciebie dotrze. - Przerywam mu, lekko zirytowana.
- A wręcz bardziej nakłania do tego aby przekonać cię, że jednak taka śliczna i pyskata sąsiadka której nawet nie znam imienia chciałaby być odwożona przez jakże fajnego sąsiada. - Jest tak arogancki, że szlak mnie zaraz trafi, mimo to bawią mnie jego teksty, przez co odpowiadam śmiechem. Dojeżdżamy do pracy jest punkt pięć po trzynastej. Nawet nie zdaje sobie sprawy jak szybko tutaj dotarliśmy.
- To fakt, że nie znamy nawet swoich imion, ale dalej ich nie poznam, bo krótko mówiąc zaraz mogą wywalić mnie z pracy i wtedy już na pewno nawet nie będzie szansy na to abyś zaznał zaszczytu odwożenia mnie do pracy kochaniutki. - Przybliżam się do niego i delikatnie głaszczę jego policzek. - A teraz żegnam, kończę o dziewiętnastej i ani mi się śni żebyś nie przyjechał, bo jak nie to skreślam cię z listy fajnych sąsiadów. - Wyskakuje z samochodu jak poparzona i lecę na dywanik do szefa!
Jak się okazało nie było tak najgorzej
jak myślałam. Obecny szef był tak samo wyluzowany jak Edward który uspokoił trochę sprawę, więc tak naprawdę było tak jakby nigdy nic się nie stało. Cały dzień siedziałam nad umowami, sprawdzałam czy nie ma jakich kol wiek błędów i tak samo w ofertach mieszkaniowych no i zajmowałam się moją kochaną papierkową robotą. Godziny mijały naprawdę szybko i nim się obejrzałam żegnałam się z całą załogą i Edwardem który jak zwykle w ostatniej chwili poinformował mnie o tym iż zostaje jeszcze jedną noc.. jednak wcale nie u mnie.Przed firmą czekał znajomy mi już od dzisiaj samochód. Wchodzę do niego i widzę tak jak myślałam jak zwykle uśmiechniętego sąsiada.
- Musimy poznać w końcu swoje imiona, zaczyna mnie denerwować ciągłe nazywanie cię sąsiadem. - Usadawiam się wygodnie na miejscu pasażera i zapinam pasy.
- Wiesz w końcu nim jestem. - Czy on chociaż raz może mi odpowiedzieć bez odpyskowywania? - Ale niestety muszę przyznać ci rację. Harry - Wyciąga rękę w moja stronę, a ja patrzę się na niego jak głupia.
- Co Harry? - Pytam.
- No mam na imię Harry, Harry Styles. - Wybucha śmiechem, a ja klepię się w myślach po czole, ale ze mnie idiotka.
- Megan Wum. - Oddaje uścisk i uśmiecham się wprost jego zielone oczy.
- Brum, Wum, brum Wum, brum Wum. - I wciąż się śmieje i naśladuje samochód rymując z moim nazwiskiem. Co mnie jeszcze w tym facecie zdziwi?
Harry przejeżdża przez ulicę Londynu kierując się w stronę naszych domów, zajechanie do stacji benzynowej na szczęście mieliśmy z głowy, załatwił to już wcześniej. Do domu dojeżdżamy dość szybko. Harry proponuje mi swoją pomoc w wlaniu paliwa do samochodu, przystaje na propozycji. Po zatankowaniu samochodu, dziękuje mu za wszystko co dziś dla mnie zrobił, a on zaskakuje mnie swoją kolejną propozycją.
- W piątek organizuje posiadówkę w domu więc jak masz ochotę to wpadnij. Jeśli chodzi o godzinę to cie jeszcze poinformuję, zależy to od tego jak skończę pracę. - Przeczesuje swoje kręcone włosy delikatnie się uśmiechając.
- Harry to ja w tym momencie powinnam cię gdzieś zaprosić, dlatego dziękuję bardzo. Rozpatrzę zaproszenie. - Odpowiadam śmiejąc się. - Wpadnij do mnie jutro wieczorem na jakąś herbatę?
- Moja droga ja się w herbatę nie bawię. - Puszcza do mnie ponownie oczko! A moja twarz już pewnie jest burakiem co czuje na policzkach. - A mi się nie odmawia, więc nie ma żadnego rozmyślania.
- Coś wymyślimy z tą herbatą. - Klepie go po ramieniu "pocieszając". - Widzimy się jutro u mnie. No i skoro nie odmawia ci się no to będę na pewno. - I tak się żegnamy, umówieni na jutro wieczór i na piątek spędzony wśród znajomych Harrego. Może to i dobrze, w końcu kogoś poznam i moi znajomi nie będą się ograniczać tylko do znajomych z pracy.
Wieczór mija mi bardzo przyjemnie, spędzam jego większość odpoczywając w wannie i postanawiam spędzić trochę czasu nad pielęgnacją swojego ciała. Wsmarowuję w swoje włosy wszystkie możliwe olejki, a w ciało kremy. Jem lekką kolację i kończę ten dzień z kubkiem herbaty i laptopem leżąc w łóżku.
Następny poranek spędzam bez zbędnych przygód z czego jestem niezmiernie zadowolona. Czas w pracy niestety się dłuży, może jest to powodem tego iż za oknem świeci słońce i jest naprawdę piękna pogoda jak na Londyn. Siedząc tym razem nad reklamami sprzedaży mieszkań, domów w końcu kończę pracę. Postanawiam zahaczyć jeszcze o super market i zrobić małe zakupy na dzisiejszy wieczór.
Nie zabijcie mnie tylko!!
I jak wam się podoba? Coś zmienić, poprawić jakieś błędy? Piszcie w komentarzach swoje sugestie na temat dalszych rozdziałów :)
Dziękuje za wszystko, kocham x

CZYTASZ
Sąsiedzi || h.s
FanfictionDwójka ludzi których dzieli jedynie ogrodzenie. Oboje mieszkają na obrzeżach Londynu. Margaret, po nie udanym związku wyprowadza się z Holmes Chapel do stolicy Wielkiej Brytanii. Chcąc zacząć wszystko od nowa postanawia odnaleźć pracę w jednej z age...