Stiles
Zimno....tylko to czułem, gdy zanurzałem się w wodzie z lodem. Chciałem tylko sprawdzić, czy uda mi się coś przypomnieć, co łączyło mnie z mamą. Nagle zimno ustało wynurzyłem się z wody znajdowałem się w jakimś białym pomieszczeniu. Wszedłem z wanny. Trząsłem się z zimna, gdy rozejrzałem się wokół własnej osi zobaczyłem swoją mamę. Była jakaś smutna, ruszyłem w jej stronę. W tym momencie ktoś brutalnie wyciągną mnie z wody i wróciłem do rzeczywistości. Zobaczyłem... Scotta?-Stiles. Co ty wyrabiasz!?-Zapytał a w jego oczach było widać złość pomieszaną ze zmartwieniem.
-Scott...spokojnie.-Powiedziałem i wyszedłem z wody owijając się ręcznikiem.
-Nie będę spokojny! Masz mi powiedzieć, po co to zrobiłeś!-Wrzeszczał.
-Ok. Zrobiłem to po to, żeby dowiedzieć się jaka więź łączyła mnie z mamą.-Powiedziałem cicho.
-Oh...Stiles, ja cię rozumiem, ale ty nie możesz od tak zanurzać się w lodowatej wodzie na Bóg wie ile. Zrozum to, że ja sobie bym nie wybaczył jak by ci się coś stało. Jesteś moim najlepszym przyjacielem i nie chcę cię stracić.-Powiedział szczerze Scott.
-Nie chcesz mnie stracić?-Powtórzyłem spoglądając na niego.
-Tak nie chcę cię stracić. Bo jesteś dla mnie kimś bardzo ważnym w życiu.-Powiedział.
-Zachowałem się nieodpowiedzialnie. Przepraszam. Nie powinienem tego robić...ale-Zaczołem się zastanawiać nad tym, czy powiedzieć przyjacielowi co zobaczyłem, zanim wyciągną mnie z wody.
-Ale co?-Zapytał. Spoglądając uważnie na mnie.
-Gdy byłem pod wodą zobaczyłem swoją mamę ale nie wyglądała na radosną.-Powiedziałem patrząc w jakiś daleki punkt za oknem.
-A wiesz co to mogło oznaczać?-Zapytał. Po kiwałem przecząco głową.
-Ok. Nie zawracajmy sobie tym głowy. Może pójdziemy gdzieś razem?-Zapytałem.
-Nie zły pomysł. Może zrobimy sobie małe biegi. Kto szybciej dobiegnie na wzgórze?-Zaproponował Scott.
-Taa..jasne to ja chyba musiałbym jechać jeepem, żeby cię dogonić.-Powiedziałem.
-Jeśli tylko chcesz.-Powiedział.
-Dobra, ale jak przegrasz to będziesz musiał...-Zastanowiłem się chwilę- Wymyślę coś na wzgórzu.-Powiedziałem.
-Ok ale jeśli ty przegrasz to będziesz musiał mi wytłumaczyć ostatnią lekcję z matematyki. Bo kompletnie jej nie rozumiem.-Powiedział.
-Ale ciebie nie da się czegoś nauczyć.-Marudziłem.
-To musisz się postarać nie przegrać.-Odparł Scott.
Przed domem ustawiliśmy się na ulicy, ja odpaliłem jeepa a Scott przygotował się do biegu. Było około 21:00 i żaden samochód nie jeździł więc mieliśmy całą ulicę dla siebie. Ruszyliśmy na ulicy byłem pierwszy, ale gdy wjechałem na leśną drogę było tylko gorzej Scott pobił mnie dwukrotnie. Gdy dotarłem na miejsce Scott stał przy krawędzi wzgórza i śmiał się ze mnie. Wyszedłem z samochodu i powiedziałem z sarkazmem w głosie.
-Jesteś okropny. Przecież ja do końca życia będę cię uczył tego działu.-Byłem zawiedziony, że to ja nie wygrałem. Jak bym wygrał to Scott musiałby mnie nieś na barana pod mój dom i z powrotem. Scott nic nie powiedział na moje słowa. Tylko wskoczył na maskę mojego jeepa i zaczął oglądać pojedyncze gwiazdy pojawiające się na niebie. Stanąłem obok niego i oparłem się o samochód.
-Wiesz Scott. Ja myślę tak samo.-Powiedziałem przypominając sobie słowa, jakie mi powiedział, gdy wyciągną mnie z wanny.
-O czym?-Zapytał spoglądając na mnie.
-O tym, że "nie chcesz mnie stracić" ja uważam tak samo Scott. Też nie chcę cię stracić.-Powiedziałem szczerze. Nagle usłyszałam coś w stylu warczenia. Odwróciłem się w stronę lasu. Zobaczyłem parę niebieski świecących się oczu.
-Scott.-Powiedziałem wystraszony. Chłopak zeskoczył z maski jeepa i staną przede mną zakrywając mnie ciałem. Zobaczyłem, że wysunęły mu się pazury. Byłem pewny, że jego oczy były czerwone. Nagle niebieskie oczy zniknęły i było słychać jak się oddala. Scott chciał za nim pobiec, ale złapałem go za nadgarstek. Spojrzał na mnie czerwonymi oczami.
-Stiles co ty robisz?-Zapytał. Jego oczy zaczęły przyjmować naturalny kolor.
-Nie idź tam. Jeszcze ci się coś stanie.-Powiedziałem. Dziwnie to jest mi przyznać przed samym sobą, ale cholernie balem się o niego.
-Spokojnie jestem Alpha nic mi nie będzie.-Odparł uśmiechając się.
-Taa...może 1000 razy ci się uda, ale za 1001 może ci się coś stać. nie idziesz nigdzie i tyle.-Powiedziałem poważnie.
-Oj ktoś tu staje się zbytnio opiekuńczy.-Zaśmiał się Scott.-Wolę, być opiekuńczy, zamiast oglądać twój nagrobek.-Odparłem i puściłem nadgarstek chłopaka.
CZYTASZ
More than friend /Sciles #1
FanfictionOd nie dawna staram się dowiedzieć, jaka więź łączyła mnie i moją mamę. Lecz na marne, ostatnio dowiedziałem się od naszego druida że niektórzy robią bardzo ryzykowne, rzeczy, ale odradzał mi je. Ja niestety zaryzykowałem i miało to marne skutki. Ta...