Scott jeszcze długo mnie uspokajał aż przestałem drżeć. Postanowił, że zostanie u mnie na noc, żeby mnie pilnować. Spaliśmy w jednym łóżku wolałem mieć kogoś blisko siebie. Rano obudził nas mój tata, szybko ubrałem i spakowałem się do szkoły i pojechaliśmy moim jeepem do Scotta, który też musiał zabrać swoje rzeczy.
Na 4 lekcji, gdy wchodziłem do klasy było wyjątkowo cicho nikt nic nie mówił zająłem swoje miejsce i zobaczyłem, że trener stał nie ruchomo i patrzył na mnie pustym wzrokiem.-Em...trenerze? Czy coś...-Nagle trener zaczął pokazywać jakieś znaki chyba w języku migowym.-Wow trenerze nie wiedziałem, że pan umie migowy.-Powiedziałem, ale nie uzyskałem żadnej odpowiedzi.-To ja będę się już zbierał.-Powiedziałem i wstałem z krzesła zabierając swój plecak. Spojrzałem na klasę wszyscy pokazywali te same znaki, robili to tak wyjątkowo równo. Zaczęło robić mi się gorąco, trudniej mi się oddychało. Nagle usłyszałem...gwizdek?
-Stilinski!!-Wrzasną trener.
-Tak?-Ocknąłem się.
-Zadałem ci pytanie.-Powiedział.
-Jakie?-Zapytałem opierając się o krzesło.
-Czy minie słuchasz?-Odparł.
-Teraz już tak.-Powiedziałem a trener tylko westchną i zaczął prowadzić dalej lekcje.
-Stiles co jest z tobą?-Zapytał siedzący obok Scott.
-Przysnąłem na chwile.-Powiedziałem.
-Stiles...Ale ty nie spałeś.-Powiedział Scott i spojrzał na mój zeszyt, też spojrzałem. Był cały zapisany. Były ciągle powtarzane dwa słowa. "Wake Up"
Zamknąłem zeszyt i starałem się słuchać na lekcji. Po lekcji wyszedłem jak naj szybciej ze szkoły i usiadłem na pobliskiej ławce, po chwili obok mnie usiadł Scott.
-Stiles co się dzieje?-Zapytał z troską.
-Scott ja nie wiem. Nie wiem co się dzieje. Nie mogę odróżnić snu od rzeczywistości nic nie mogę.-Mówiłem zrozpaczony.
-Ej uspokój się. Wszystko będzie dobrze. Spróbujemy ci jakoś pomóc.-Powiedział i uśmiechną się do mnie.
-Scott. Dziękuje, jesteś cudowny.-Powiedziałem. Po lekcjach poszliśmy do Deatona. Opowiedziałem mu wszystko, co mi się przyśniło na lekcji.
-Czyli mówisz, że nie możesz odróżnić snu od rzeczywistości? Tak?-Zapytał. Skinąłem głową.-Pokaż mi, jakie te znaki pokazywał w twoim śnie.-Powiedział.
-Znasz język migowy?-Zapytał Scott.
-Trochę.-Odparł. Zacząłem pokazywać poszczególne znaki.
-To znaczy: "Gdy drzwi nie są drzwiami?"-Powiedział.
-Co to ma znaczyć?-Zapytałem.
-Gdy są uchylone.-Powiedział Scott.
-Co? To nie ma sensu. Co się zemną dzieje?-Zapytałem.
-Stiles czy ty ostatnio nie próbowałeś jakoś dowiedzieć się czegoś o mamie?-Zapytał druid.
-Próbowałem.-Wyszeptałem.
-A co dokładnie zrobiłeś?-Spojrzał na mnie.
-On zanurzył się w wodzie z lodem na jakiś czas.-Powiedział Scott i złapał mnie za dłoń.
-To może oznaczać tylko jedno. Drzwi do twojego umysłu zostały uchylone. Musisz jak najszybciej je zamknąć.-Powiedział. Ścisnąłem dłoń Scotta.
-Ale jak to zrobić?-Zapytałem.
-Ja...nie wiem. Postaram się tego dowiedzieć.-Odparł. Wróciliśmy do mojego domu.
-Scott...to moja wina. Nie powinienem tego robić.-Wyszeptałem.
-Wszystko będzie dobrze. A teraz przeszukajmy internet a może akurat uda nam się coś znieść.-Powiedział i poklepał mnie po ramieniu. Zaczęliśmy szukać czegoś, co by pomogło mi w jakiś sposób. Około godziny 2:43 zacząłem robić się senny. -Stiles może pójdziemy już spać?-Zapytał mój przyjaciel.
-Ok. to...-Nie wiedziałem jak będziemy spać.
-Spijmy razem, przecież nic się nie stanie.-Powiedział Scott.-To pozwól, że pójdę do łazienki.-Brunet wziął swój plecak i wszedł do łazienki. Szybko wyjołem z szuflady leki nasenne i zażyłem dwie tabletki, schowałem pudełko do szuflady i po chwili Scott wyszedł z łazienki. Musiałem zażyć te tabletki, bo inaczej nie mógł, bym zasnąć. Gdy już leżeliśmy, Scott spał a ja robiłem to, co zwykle, czyli rozmyślałem. O czym? A raczej o kim? O Scottcie. Czy zemną jest coś nie tak? Czy ja naprawdę cos zaczynam do niego czuć?
CZYTASZ
More than friend /Sciles #1
FanfictionOd nie dawna staram się dowiedzieć, jaka więź łączyła mnie i moją mamę. Lecz na marne, ostatnio dowiedziałem się od naszego druida że niektórzy robią bardzo ryzykowne, rzeczy, ale odradzał mi je. Ja niestety zaryzykowałem i miało to marne skutki. Ta...