Stiles
-Tak jak mówiliśmy zabijemy ich wszystkich jeden po drugim.-Powiedział i wtedy miałem taka jak by wizję widziałem mamę Scotta z rozciętą noga mojego tatę i Parrisha też z ranami po Oni, Lydię i Kire przed szkołą konające. Nagle koło nas pojawiło się 3 Oni Scott zakrył mnie swoim ciałem.-Czy znasz rytuał seppuku?-Zapytał.
-Nie...i nie chcę znać.-Powiedziałem a Nogitsune zaczął obchodzić nas w koło, ale Scott nie dawał mu mię wystawić twarz w twarz.
-Samuraj patroszy się, własnym mieczem, by zachować honor. Ale od tego cięcia nie ginie.-Powiedział. Mówiąc szczerze tak w połowie to rozumiałem.-Śmiertelny cios zostaje zadany przez jego kaishakunin, który ścina głowę samurajowi. Jego własną kataną.-Dodał. Nagle na ziemi pojawiła się katana.-Scott... Scott jest twoim kaishakunin.-Powiedział wskazują na bruneta.-Sprawie że Scott cię zabije. Ten, który jest dla ciebie kimś więcej niż najlepszym przyjacielem.-Powiedział. Scott spojrzał na mnie. Ja starałem się unikać jego wzroku.-A ty mu na to pozwolisz.-Dodał.-Bo tak jak ty, oni wszyscy zginą. Wszyscy dotknięci ostrzem Oni.-Powiedział i zaczął zbliżać się do nas.-Chyba ze Scott zabije cię pierwszy.-
-Dlaczego? Dlaczego to robisz?-Zapytałem. Nogitsune wyprostował się do granic możliwości.
-Ponieważ chce wygrać grę.-Gdy to powiedział Oni ustawili się do ataku. Scott przemienił się w wilkołaka i osłaniając mnie walczył z Oni. Gdy Scott nie dawał sobie rady chwyciłem katanę i ustawiłem ją sobie tak obym mógł rozciąć sobie brzuch.
-Stiles!-Wrzasną na mnie Scott.
-Co, jeśli to cię uratuje?-Zapytałem i spojrzałem w jego czerwone oczy.-Co jeśli to uratuje was wszystkich?-Dodałem.
-Zakończ to Scott.-Powiedział Nogitsune.-Niech twój przyjaciel skona od własnego miecza.-Mówił.-Zrób dal niego to, czego oni nie może dal siebie. Zrób to Scott.-Ostatnie zdanie powiedział takim nie ludzkim głosem. Dłonie zaczęły mi się trząść, zacząłem się denerwować.-Bądź jego kaishakunin- Znów ten przerażający głos. *Zrobię to! Muszę uratować Scotta!* Pomyślałem nagle w odbić miecza, zobaczyłem z kamieniem książkę. Szkolną książkę a dalej ławki i krzesła. Odwróciłem się, żeby się upewnić. *Tak my jesteśmy w szkole. To tylko złudzenie*
-Nie został ci już żaden ruch.-Powiedział Nogitsine. Upuściłem miecz a Scott, przyglądał mi się uważnie. Zacząłem myśleć.
-Zastał. Boski ruch.-Powiedziałem pewny siebie. Nogistsune warkną.-Nie walcz z nimi to, tylko iluzja.-Powiedziałem a Scott, wyrwał się z uchwytu jednego z Oni i podszedł do mnie.-Wyglądają prawdziwie i tak też się wydaje, ale Scott. Musisz mi zaufać to tylko złudzenie.-Powiedziałam Scott odwrócił się przodem do Nogitsune i ruszył pewnym krokiem przed siebie a ja za nim Oni, zaczęli nas ranić mieczami, ale my szliśmy dalej. Brunet zaczął pchać Nogitsine na drzwi, wypadliśmy na korytarz szkolny. Nie mieliśmy ran a Nogitsune wraz z Oni nie było. Nagle w naszym kierunku szedł "drugi ja" Prawdziwy Nogitsune.
-Boski ruch.-Powiedział, idąc szybkim krokiem w moją stronę.-Boski ruch. Myślisz, że masz jeszcze jakikolwiek ruch?-Zapytał. Scott złapał mnie w talli i zaczęliśmy my się cofać.-Możesz zabić Oni. Ale mnie?-Był coraz bardziej wściekły.-Mnie? Mam tysiąc lat mnie nie można zabić!-Wydarł się.
-Ale możemy cię przemienić!-Usłyszałem głos Lydi, która wraz z Kirą ostatkiem sił szły w nasz stronę.
-Co?-Zdziwił się.
-Zapomniałeś o zwoju.-Powiedziałem.
-O zwoju Shugendo.-Powiedział Kira. Zrozumiał, o czym mówimy.
-Zmiana gospodarza.-Wyszeptał.
-Nie możesz być lisem i wilkiem.-Powiedziałem a on, zaczął robić się zły. Wtedy Kira, przebił go swoim mieczem a Scott go, ugryzł w ramie. Nogitune wydał z siebie okrzyk bólu. Upadł na podłogę i zaczął się dławić. Wtedy z jego ust wyleciał, mucha a on, popękały i rozsypał się w proch. Za nami stał Deaton złapał tę muchę i zamkną w drewnianym pudełku z wyrytym na wieczku triskelion. Gdy druid i dziewczyny wyszły ze szkoły, poczułem się słabo i upadłem, na ziemię, tracąc przytomność.
Lydia
Gdy wyszliśmy, przed szkołę poczułam dziwne uczucie. Nagle usłyszałam szept, tak jak by wiatr chciał mi cos powiedzieć. Wsłuchałam się i usłyszałam. "Lost." Zatrzymałam się, chciało mi się płakać.
-Lydia wszystko Ok?-Zapytała Kira. Nic nie mówiąc, wydałam z siebie głośny krzyk, który zgłaszał szepty. Gdy wzięłam, głębszy oddech usłyszałam, jakieś inne słowo: "Stiles." Wrzasnęłam jeszcze raz i zaczęłam głośno łkać.
-Lydia. Co słyszałaś.-Zapytał Deaton.
-Stiles i...lost.-Powiedziałam.-Ale nie wiem, co to znaczy.-Dadałam.
-To może oznaczać tylko jedno. Nogitsune odszedł, zabierając ze sobą część Stilesa.-Powiedział.
Następny rozdział będzie ostatnim. Jeśli chcecie następną część, zostawcie komentarz. Ponieważ, jeśli nie będzie komentarzy, nie będzie dalszej części.
CZYTASZ
More than friend /Sciles #1
FanfictionOd nie dawna staram się dowiedzieć, jaka więź łączyła mnie i moją mamę. Lecz na marne, ostatnio dowiedziałem się od naszego druida że niektórzy robią bardzo ryzykowne, rzeczy, ale odradzał mi je. Ja niestety zaryzykowałem i miało to marne skutki. Ta...