Rozdział 2

53 1 2
                                    

Nazajutrz obudziłam się w wyśmienitym nastroju. Obok mnie oczywiście nie było Wiktora... Musiał wrócić do domu, do rodziny. Ale na poduszce na której spał leżała piękna czerwona róża i zgięta w pół kartka. Rozłożyłam ją i przeczytałam.

„Kochana Nadio! Mam nadzieję, że dobrze się spało...

Skarbie, jesteś piękną kobietą. Chciałbym się jeszcze z Tobą spotkać.

Mój numer telefonu znasz. Zadzwoń jeśli też chcesz.

Mógłbym podjechać po Ciebie, bo mam dzisiaj wolny dzień.

Kocham...

Wiktor"

Niewiele myśląc wiele chwyciłam telefon i zadzwoniłam. Odebrał po dwóch sygnałach.

- Tak, słucham.

- Witaj – powiedziałam.

- Zadzwoniłaś... - powiedział uradowany.

- Tak – odrzekłam – nawet nie myślałam o tym wiele, tylko wzięłam telefon i wybrałam numer.

- Cieszę się... Miałabyś się ochotę dziś gdzieś ze mną wybrać?

- Właściwie czemu nie, ale dopiero się obudziłam, więc musisz dać mi trochę czasu.

- Jak się spało?

- Hmm... Cudownie... Miło się zasypiało w Twoich ramionach.

- Cieszę się. A jak nastrój?

- Wyśmienity, a jak Twój?

- Taki sam.

- Cieszę się.

- Dałabyś radę wyszykować się w godzinę?

- Jasne.

- A więc załóż spodnie i weź jakaś kurtkę ze sobą.

- Ok. Coś wymyślę.

- To w takim razie do zobaczenia niedługo.

- Do zobaczenia.

Rozłączyłam się i wstałam. Poszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Niestety nie mógł być długi i relaksujący. Spieszyłam się na spotkanie z Wiktorem. Starałam się zrelaksować, gdy spływał po mnie strumień gorącej wody. Byłam tak podniecona spotkaniem, że nie wiedziałam co mam z sobą zrobić. Wyszłam z pod prysznica, otuliłam się ręcznikiem i poszłam się ubrać. Założyłam dżinsy i sweterek, które wczoraj sobie naszykowałam. Bieliznę tym razem wybrałam w kolorze białym, ale z koronek nie zrezygnowałam. Miałam ze sobą lekką kurtkę w razie "w", więc postanowiłam ją wziąć ze sobą. Wyszłam przed hotel równo godzinę po rozmowie z kochankiem. Minutę później doznałam szoku. Tuż przede mną zatrzymał się motor. Był duży i lśniący, marki Suzuki, jakiś turystyczny... Do tylnego siedzenia miał przymocowany dodatkowy kask.

- Wsiadaj piękna – powiedział jego właściciel, otwierając szybkę kasku. - Mam nadzieję, że będzie dobry – powiedział podając mi drugi kask – jeśli nie to pojedziemy wymienić, przed chwilą go kupiłem – zakomunikował szeroko się uśmiechając.

Odwzajemniłam uśmiech, założyłam kask i wsiadłam na motor.

- Trzymaj się mocno skarbie – powiedział.

Wtuliłam się w jego plecy i ruszyliśmy. Przez miasto jechał spokojnie, ale jak wyjechaliśmy dodał gazu. Pędziliśmy przez puste ulice chyba z 200 na godzinę, ale tak wtulona w niego czułam się bezpieczna. Gdy zaczął zwalniać zastanawiałam się gdzie mnie zabiera. Wjechał do lasu na malowniczo położoną polanę. Zatrzymał się i zsiedliśmy z motoru.

NADIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz