42.Ja w tobie, ty we mnie - THE END

2.9K 350 116
                                    

Wydawało jej się, że te ostatnie dwa dni, które spędziła z Haruto w pałacu, prześlizgnęły się między palcami niczym pustynny piasek.

Nie wyobrażała sobie chwili rozstania, dlatego, ilekroć spacerowali między drzewami ogrodów lub siadywali wspólnie przy stole, odpychała od siebie myśl, że to ulotne i ostatnie momenty razem.

Kilkakrotnie rozmawiała z Cesarzową o Haruto, próbując wpłynąć na ciotkę, aby ta pozwoliła mu zostać, ale Amaroti kategorycznie odmawiała.

— Musisz zrozumieć, że świat nie składa się wyłącznie z tego, czego chcemy, Yashido — mówiła ostrym, pozbawionym sprzeciwu głosem. — Jesteś lapurską księżniczką, podobnie jak na Kalu tak i na tobie spoczywa obowiązek rządzenia tym krajem sprawiedliwą ręką. Musisz zjednywać sobie ludzi, być władczynią, na której można polegać. Cesarz nigdy nie powinien zapominać, że jego władza zależy od ludzi.

— Dlatego powinniśmy się troszczyć o wszystkich, nie tylko o wybranych!

— I zatroszczysz się. Pewnego dnia tego dokonasz i ja dobrze o tym wiem. Już dzisiaj widzę, że masz odwagę większą, niż ja kiedykolwiek miałam, ale żeby być tu, na scenie władzy i zmieniać prawa dla tych najmniejszych i najbardziej bezbronnych, takich jak Haruto, musisz wyzbyć się egoizmu i poświęcić swoje serce. Może za kilkaset lat taki związek jak twój i Haruto byłby zaakceptowany, ale nie w tych czasach. Dlatego musisz zadać sobie ten ból i pozwolić mu odejść.

Yashida nie chciała tego słuchać. Miała wrażenie, że cały świat sprzysiągł się przeciw niej, łącznie z Haruto, który całkowicie popierał stanowisko Cesarzowej, jakby się zmówili.

Ale gdy nadszedł dzień rozstania, spłynął na nią dziwny rodzaj spokoju, pogodzenia się ze smutkiem, który od tej pory miał się stać częścią jej życia i ceną za koronę, którą pewnego dnia musiała włożyć.

Stali na dziedzińcu, ona i Haruto. Słoneczny, późnowiosenny dzień przygrzewał słońcem, a rozlokowana straż udawała, że ich nie widzi. Cały pałac ogarnięty był leniwym, sennym spokojem.

Haruto miał na sobie ciemną pelerynę, tę samą, którą zawsze nosił, dziurawą i połataną, zniszczoną przez wiatr i deszcze, ale za nic nie pozwolił sobie sprawić nowej, chociaż Yashida wielokrotnie nalegała.

— Tak bardzo nie chciałam, żeby ten dzień nadszedł — powiedziała, gdy chłopak odwrócił się do niej przodem, z ciemnymi włosami rozwianymi wokół twarzy.

Uśmiechnął się do niej, kolejny raz pogładził po policzku.

— To nie jest smutne zakończenie, Yashido. Nie myśl w ten sposób. Jesteś nadzieją tego kraju, moją nadzieją. — Pogłaskał ją kciukiem po zarysowaniu brody. — Będę patrzył, jak zmieniasz ten naród i będę z ciebie dumny.

Łzy napłynęły jej do oczu, chociaż nie chciała płakać.

— Za cenę ciebie, ciebie muszę poświęcić — powiedziała zduszonym, mokrym głosem, którego słowa dusiły ją w piersi, jak połknięty kamień. — Myśl, że nie będzie cię przy mnie, gdy to wszystko się stanie... — Spuściła głowę, nie mogąc już nic wypowiedzieć.

Haruto przyciągnął ją do siebie i zanurzył w swoich szczelnych, silnych ramionach, aż ciepło jego ciała wniknęło w głąb niej. Oparła mu podbródek na ramieniu i ukryła twarz we włosach, mając nadzieję zatrzymać tę chwilę na zawsze.

— Haruto...

— Nie rozstajemy się przecież całkowicie — zapewnił, a w głosie chłopaka słyszała całkowitą wiarę w to, co mówił. Odchylił ją na długość ramion i spojrzał w oczy, następnie chwycił za rękę i położył sobie w okolicy serca, którego mocne bicie dało się wyczuć pod opuszkami palców Yashidy. — Część ciebie jest we mnie. — Wyciągnął rękę i położył ją na sercu dziewczyny. — A część mnie jest w tobie. Część ciebie zabiorę ze sobą, a część siebie zostawię tutaj. I tego nikt ani nic nie będzie w stanie nam odebrać.

𝐌𝐎𝐆𝐀𝐌𝐈 - Taniec WiatruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz