38.Proces.

2.3K 328 44
                                    

— Opuchlizna ustępuje. — Nadworny medyk obejrzał z uwagą kostkę Yashidy, na której z wolna goiła się paskudna rana po ugryzieniu. W ostatnich tygodniach jej stan przekształcał się z dorodnej śliwki do zieleni, nie raz atakując takim ciepłem, że dziewczyna odnosiła wrażenie, jakby włożyła nogę do ognia.

— Dbałyśmy o panienkę. — Anha zaznaczyła z powagą, stojąc u wezgłowia łoża niczym zatroskana matka.

— To widać. Stan nogi wyraźnie się poprawił, zakażenie minęło. Jeszcze dzień, dwa i po wszystkim zostanie tylko strup. — Medyk, siwy mężczyzna z lekarską torbą podniósł się z krzesła z wyraźnym zadowoleniem. — Ale proszę nie przestawać podawać przepisanych leków.

— Oczywiście, doktorze. — Lisve, druga służąca, przytaknęła energicznie.

Medyk skinął głową i skierował się ku drzwiom, które otworzyły się szybciej, niż jego ręka zdążyła dosięgnąć klamki. Zaskoczony mężczyzna cofnął się, gdy do środka wpadł gość, na którego widok twarz Yashidy od razu pojaśniała.

— Kal! Na wszystkie nieba świata, wreszcie! — Zerwała się z łóżka, zapominając o kostce i rzuciła się przyjacielowi w objęcia.

Długo się ściskali do utraty tchu, aż w końcu Kal odsunął się, mierząc Shidę uważnym spojrzeniem.

— Martwiłem się o ciebie — powiedział z przejęciem. W tym czasie Lisve i Anha opuściły dyskretnie komnatę, zerkając na siebie z uśmiechem.

— Jak widzisz, jeszcze stoję i oddycham. — Poklepała się po piersi. — Oprócz kostki, bardziej ucierpiała moja psychika, nie ciało.

— Yashido... naprawdę mi przykro w związku z ...

Oczy dziewczyny na moment przygasły i poczuła się na nowo przytłoczona tym wszystkim, ale mogła wylać tysiąc łez, a to w niczym nie zmieniłoby jej sytuacji.

— Muszę wziąć się w garść, Kal. Najważniejsze, że wiem już wszystko. Twoja... nasza ciotka nie zrobiła nic złego. To wielka ulga.

Chłopak uśmiechnął się z wdzięcznością.

— Cieszę się, że to mówisz. Wybacz, że przychodzę dopiero teraz. W związku z napiętą sytuacją ciotka uważała, że potrzebujesz czasu i moja obecność tylko pogorszyłaby sytuacje.

— Może miała racje. — Spuściła wzrok. — Jeszcze w Drapad potraktowałam cię jak śmiecia. Żałuję wszystkiego, co powiedziałam. Nawet gdyby Cesarzowa faktycznie ponosiła winę, przecież ty nie miałbyś z tym nic wspólnego. Oskarżanie cię było niesprawiedliwe.

— Byłaś pogrążona w rozpaczy. Nie wiem, co ja bym zrobił na twoim miejscu. Chyba pozabijałbym wszystkich dookoła.

Roześmiała się, na jedną chwilę czując się tak, jakby znów byli w akademii i zostawili za sobą wszystkie troski, będąc po prostu Kalem i Yashidą – najlepszymi przyjaciółmi.

Nagle spojrzała na chłopaka z niedowierzaniem.

— Słuchaj... teraz to do mnie dotarło. My... jesteśmy przecież kuzynostwem!

Kal z zakłopotaniem podrapał się po włosach.

— Taaa, jak się dowiedziałem o tym kilka dni temu, to dosłownie zleciałem z krzesła.

— Więc Amaroti ukrywała prawdę również przed tobą?

— Ojciec, on... opowiadał mi bardzo dużo o zmarłym wujku Aganonie, ale nigdy o tym, że miał córkę. To był pewien rodzaj tabu w naszej rodzinie, aż pewnego dnia ciotka otrzymała jakiś list i wszystko się zmieniło.

𝐌𝐎𝐆𝐀𝐌𝐈 - Taniec WiatruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz