Rozdział 8

71 8 2
                                    


                W domu rozległ się cienki dźwięk dzwonka. Tylko Renata została wyrwana ze snu, a reszta Wójcików, jak zwykle, pozostała w smacznym śnie. Dlaczego tylko ona miała tak płytki stan spoczynku? Kiedy pomyślała sobie, że dzwonek jest wyłącznie wymysłem jej , śniącej jeszcze, świadomości, dźwięk rozbrzmiał po raz drugi. Dziewczyna desperacko wcisnęła głowę pod poduszkę. Zaraz pójdzie.

Niestety nic z tego. Dzwonek zabrzęczał po raz trzeci. Dlaczego nikt się nie budzi i nie otwiera temu człowiekowi?

- Chryste – jęknęła dziewczyna, po czym razem z kołdrą sturlała się na podłogę. Dziękowała samej sobie, że wczoraj położyła się w pokoju na parterze. Schodząc ze schodów w takim stanie, czyniłaby zamach na własne istnienie. Dziewczyna przeszła przez długi przedpokój i uchyliła drzwi wejściowe. Stojącemu przed progiem Jankowi ukazała się tak, jak wyszła z łóżka – bosa, poczochrana i całkiem nieprzytomna. Zimne powietrze owiało jej nieokryte ręce i nogi.

- Tak? – rzekła z półprzymkniętymi oczyma, nie zdając sobie jeszcze sprawy, kto śmiał odwiedzić ich o tak wczesnej porze.

Chłopak zmierzył ją wzrokiem od bosych stóp po rozczochrane, ciemne włosy. Przez ciemności panujące na dworze nie udało mu się dostrzec nic, prócz czerwonego lakieru, który wdzięcznie zdobił jej paznokcie u stóp.

- Mleko – wcisnął jej w dłonie dwie butle z białą zawartością i chrząknął wymownie, powodując nagłe podniesienie się powiek sąsiadki.

- O, Dzień dobry – powiedziała z lekkim zdezorientowaniem, dopiero teraz dostrzegając, przed kim stoi. – Mleko – powtórzyła, wlepiając swe nieprzytomne spojrzenie w twarz bruneta – dzięki.

Czuła, że stan snu odchodzi coraz dalej. Popatrzyła na niego nieco trzeźwiej.

- Coś jeszcze, czy mogę wracać do łóżka? - spytała z lekkim rozgoryczeniem.

- To wszystko – chłopak wcisnął ręce w kieszenie swetra.

- Dziękuję za towar. Dobranoc - Renata ziewnęła i nie czekając na jakikolwiek odzew ze strony dostawcy, cofnęła się w przedpokój i zamknęła drzwi z rozmachem. Poczłapała w stronę kuchni, by pozbyć się dużych, szklanych butelek z mlekiem. Postawiła je na stole, oprawionym w beżowy obrus, i czym prędzej poszła do sypialni, aby opaść bezwładnie na łóżko i ponownie oddać się objęciom snu.

Druga już tego dnia pobudka nastąpiła około godziny dziesiątej. Dziewczyna zwlokła się z łóżka już z większą energią i poszła na śniadanie, gdzie mama z parobkowego mleka oraz z jajek, notabene zebranych przez tatę, zdążyła usmażyć już naleśniki. Cała czwórka zasiadła do stołu i przystąpiła do konsumpcji śniadania, co chwila wymieniając się swoimi przeżyciami oraz uwagami na temat pierwszej nocy w nowym domu. Entuzjazm Renaty może nie był tak wielki, jak jej rodziców, jednak musiała przyznać – nie było aż tak źle. Chociaż, być może tylko dzięki zmęczeniu podróżą tak dobrze spało jej się na starym tapczanie.

Gdy z talerza znikły już wszystkie placki, tata oparł łokcie o stół i złączył palce, patrząc wymownie na swoje dzieci. Wśród Wójcików zapanowała krótka chwila wypełniona ciszą w konsternacji i wzajemnie przeplatającymi się spojrzeniami członków rodziny. Ojciec odkaszlnął.

- Wiecie lub nie – przemówił w stronę swoich potomków– ale od dzisiaj będziecie codziennie pracować na utrzymanie naszego nowego gospodarstwa.

- Brzmi nieciekawie – stwierdził Andrzej – możesz wyrażać się jaśniej?

- Wyrażać się jaśniej? – ojciec uniósł brwi – Oczywiście. Od dzisiaj będziecie doić krowy, sprzątać na podwórku, zajmować się ogródkiem, gotować, wykonywać wszystkie domowe czynności i dbać o nasze zwierzęce stadka. – Mężczyzna powiódł wzrokiem po niezadowolonych minach młodzieży – Powinniście się cieszyć, że zostały nam tylko dwie małe gromadki i jedno pole.

Wesołe Kanadyjki [zawieszone]Where stories live. Discover now