*Rozdział 1*

289 16 4
                                    


Rozpoczęła się lekcja wf. Poszłam do szatni damskiej gdzie słyszałam tylko to, jaki Leondre jest słodki, fajny itp. No jak można tak mówić o takim śmieciu. Wyrywa laski a potem je zostawia, zajebisty materiał na chłopaka.. ;)
Przebrane wyszłyśmy na halę. Dziś siatkówka, czyli sport w którym jestem całkiem dobra. Przynajmniej lepsza od tych plastików. W drużynie byłam Ja, Alex, Karolina, Vera i kto? I nasz szkolny bad boy Leondre. Idę się zabić. Nie no, żartuję oczywiście.

-Twoja Lucy!-Krzyknęła jakaś dziewczyna. Nie udałoby mi się przerzucić, więc podałam do Leo. Miał 100% sytuacje.. Nie przebił.

-No! Brawo!-Krzyknęłam do niego.

-Spadaj, zobaczymy jak tobie pójdzie.-opowiedział zawstydzony.

Lekcja minęła, przebrałam się i poszłam na lekcję polskiego. Lubię ten przedmiot. Pani mam całkiem spoko, dostaję same dobre oceny.

-No dobrze, Leondre do odpowiedzi.-powiedziała spokojnie nauczycielka.

-Nie umiem lol.-odpowiedział. Widać było, że chcę się popisać.

-Noo, kolejna jedyneczka do dziennika. Jak tak dalej pójdzie będziesz miał zagrożenie.-uśmiechneła się.-No to kto tu.. Lucy! Przynajmniej ty mnie mam nadzieję nie zawiedziesz.

Odpowiedziałam dobrze na wszystkie pytania. Kolejna 5 do kolekcji.

*************************************

Idąc do domu usłyszałam jak ktoś do mnie mówi.

-Ee, ty Luc jeszcze raz powiesz takie coś na wf to zobaczysz.-zagroził mi Leo.

-Hah, ty myślisz, że ja się ciebie boje? Co byś mógł mi zrobic.-zaśmiałam się.

-Uwierz mi, że dużo. Uważaj lepiej.

-Uderzysz mnie? Wygram. Przyjdziesz do mnie ze swoją ekipą? Te plastiki mi nic nie zrobią.-Po tych słowach już go nie widziałam.

Minęło kilka minut, i znalazłam się w domu.

-Mamo! Jestem!-wykrzyczałam.

-Dobrze córciu, chodź na obiad.

Dziś rodzicielka ugotowała spaghetti.

-To jak tam w szkole?-zapytała.

-Aa spoczi. Moja drużyna na wf wygrała, dostałam 5. Pani powiedziała, że jak będzie tak dalej, to dostanę 6 na koniec.

-Ooo, to brawo! A jak z matmą? Poprawiłaś tą dwójkę?

-Tak. Na 4-. Wiesz, z matmy mi trochę gorzej idzie.

-Nie masz się czym przejmować.-pocieszyła mnie.-I tak bardzo dobrze ci idzie.

***********************************

Odrabiając lekcje zauważyłam kroplę krwi na moim zeszycie. Dziwnę, ostatnio często leci mi krew z nosa, i jestem zmęczona. Eh, to tylko przemęczenie.

-Córcia! Gessler jest!-Krzyknął tata.

Odrazu szybko zeszłam na dół ukrywając, że leci mi krew. Rodzice najwyraźniej tego nie zauważyli.

life | bamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz