Rozdział 2 Ratunek.

4.2K 461 346
                                    

~ iiiii drugi rozdział! 
yuuuus, pewnie już słuchaliście w telewizji czy coś;
testy były
no 
historia była pogromem 
natomiast human moim Bogiem, całe 90% uwu 
jutro przedmioty ścisłe i matma, nuuuu...
niech mnie ktoś ratuje 

przypominam misie, że lubię z wami rozmawiać! ^u^ 

~~~~~~~~~


-NIECH KTOŚ PRZYNIESIE LODU!! SZYBKO!!

-SAM JESTEŚ LÓD!! TRZEBA ROZGRZAĆ!!

-ZBITE MIEJSCE ROZGRZEWAĆ?! ZDURNIAŁEŚ DO RESZTY! -krzyczeli wszyscy przez siebie, stojąc na boisku. Sytuacja rozwijała się szybko i miałem wrażenie, że wszystko trwa sekundy. Kageyama dopadł do Hinaty i złapał za ramiona.

-Hinata..? Podnieś się, durniu. Spójrz na mnie, otwórz oczy do cholery!! HINATA!! OCKNIJ SIĘ!!! TO NIE JEST ŚMIESZNE, TY IDIOTO!!! -darł się, potrząsając Shoyo za ramiona, łkając. Chłopak nie reagował. Spojrzałem w stronę Daichiego. Stał obok mnie. Również zerknął w moją stronę. Obaj zerwaliśmy się z miejsca i pofrunęliśmy w stronę Tobio.

-Kageyama, uspokój się!! Przestań, to niczego nie zmieni, PUSZCZAJ GO!! -kapitan zatrzasnął ręce na ramionach 16-latka i odciągnął szarpiącego się i trzęsącego, na bok. Po oderwaniu go od Hinaty, chłopiec wpadł w moje, przygotowane już ramiona. Z tyłu jego głowy, po karku i śnieżnobiałej koszulce, spływała strużka krwi. Podniosłem nerwowo głowę.

-Yamaguchi!!! Przynieś z zaplecza rehabilitacyjnego, tą delikatnie wypukłą, okrągłą poduszkę! Wiesz jaką, z jednej strony jest wypukła, z drugiej płaska!! Nishinoya, przynieś ręczniki!! Szybko, chłopaki!! -zawołałem do wystraszonej dwójki. Pokiwali głowami i ruszyli po przedmioty. Przy Kageyamie stał już Asahi, Tsukishima i Tanaka, przyglądający się zajściu z bliska i przytrzymujący rozedrganego chłopaka. Daichi klęknął z drugiej strony Shoyo i wbijał wzrok to we mnie, to w niego. Kiyoko stała w znacznej odległości, trzymając Yachi mocno przy piersi, by nie zemdlała, i żeby nie patrzyła. Sensei Takeda wyszedł na dwór, dzwonić po pogotowie, a trener Ukai podszedł do nas i obserwował, co robię.

-Dai, proszę... przytrzymaj jego głowę... -szepnąłem do niego, drgającym głosem. Daichi ostrożnie podłożył duże dłonie pod rozczochraną głowę Hinaty. -...i nie ruszaj... -dodałem, unosząc jego klatkę piersiową tak, by była na równi z głową.

-Po co to, Suga?... -spytał Sawamura, a po jego skroniach spływały kropelki potu ze zmęczenia i ogromnego skupienia. Odetchnąłem głęboko, przytrzymując mocno tors Shoyo.

-Musimy zapewnić stały obieg krwi do mózgu i odpływ do serca i... wiesz, reszty żył. Dodatkowo, mamy sytuację, gdzie Hinata przestał nawet oddychać. Po prostu, zemdlał. A krew zajmuje się między innymi transportem tlenu, prawda? Więc na ten moment, odpowiedni dopływ i odpływ krwi może mu uratować życie... -odparłem, jakbym zajmował się biologią przez całe życie. Położyłem dłoń na brodzie chłopca i uchyliłem usta. Nie byłem pewien, czy to cokolwiek da; głęboko w sercu pragnąłem, by Hinata otworzył za chwilę oczy i przefiltrował nimi nas wszystkich, rzucając nam się za chwilę na szyję. Niestety, nic takiego się nie stało.

Yamaguchi i Noya, wreszcie wrócili ze specjalną poduszką i ręcznikiem. Wraz z Daichim, odłożyliśmy Hinatę na ziemię. Włożyłem poduszkę pod kark, wcześniej kładąc na nią ręcznik.

-Karetka będzie dopiero za godzinę! -zawołał sensei, wpadając do sali. Wszyscy spojrzeliśmy na niego, przerażeni. -...czy jest coś jeszcze, co możemy dla niego zrobić? Masaż serca? Jakąś reanimację? -dodał po chwili, podchodząc bliżej. Skupiłem wzrok na podłodze. Po chwili namysłu, stanowczo pokręciłem głową.

(Haikyuu!! Fanfiction) I forgot to tell you about...Love.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz