Rozdział 8 Jak w zoo.

2.7K 296 60
                                    

>uhhhh napisany ledwo ledwo. Miał zawierać caaały zjazd, ale wyszedłby obrzydliwie długi + na pewno nie skończyłabym go dzisiaj. Anyways, taaak, wplatamy tu kogoś~ 

also, nie wiem, czy wrzucę za tydzień, czy będę miała siłę i chęć, bo czeka mnie potwornie dużo pracy, i teraz i za tydzień również, a pisanie jednak nie zawsze jest dobrym sposobem na odstresowanie się. 
well, może dzięki temu czemuś, chociaż wasz tydzień będzie lepszy uwu<

-Hinata, masz wszystkie rzeczy? Pokaż się, ah... kurtka, plecak? Masz.. torba? Spakowana, Daichi zabierał. Zaczekaj, zapnij się, jest chłodno. -skakałem dookoła zaspanego chłopca. Zamknąłem drzwi do domku i obejmując go lekko, podążyliśmy pod szkołę, do ich busa.

-Dokąd jedziemy, mamusiu? -spytał Shoyo, unosząc głowę i patrząc na mnie zdezorientowanym wzrokiem. Usiłując zarzucić na siebie swoją bluzę, odetchnąłem głęboko.

-Spotkamy się z paroma fajnymi osobami, które pomogą ci znów nauczyć się grać.

-Jacy oni są?

-Są super. Na pewno od razu ich polubisz!

-To są inne zespoły?!

-Tak, ale mówię ci, to nasi kumple. -rozmawialiśmy cicho. Spokojne, nocne niebo zakryły ciemne, ciężkie chmury. Zaczęło delikatnie kropić. W końcu, obaj weszliśmy do środka busa. W środku znajdował się jeden rząd dwuosobowych foteli; było ich cztery pary. Na samym końcu, mieściły się dwa dwuosobowe fotele obok siebie, tworzących przyjazny tył, na którym można było się wyciągnąć. Przed rzędem, który był po lewej stronie od wejścia, po prawej stały jeszcze dwa fotele obok siebie – przygotowane specjalnie dla Kiyoko i Yachi. Na samym przodzie, było oczywiście miejsce dla kierowcy, obok dla pasażera.

Daichi siedział na pierwszych miejscach, za nim Asahi z Nishinoyą, następnie Tsukishima z Yamaguchim, Kageyama a na ostatnich siedzeniach Narita z Kinoshitom i Tanaka z Chikarą. Shoyo rozejrzał się po zamkniętej przestrzeni. Spojrzał na prawie każdego, na końcu uniósł głowę, wbijając we mnie oczy.

-Ja... będę siedzieć z wami prawda? -spytał zmartwionym tonem, ściskając plecak przy brzuchu. Znów westchnąłem. Byłem prawie pewien, że Hinata będzie czuł się nieswojo, ale że zrobi problem z siedzeniem... tego nie przewidziałem.

-Nie...specjalnie, Hinata, bo... spójrz, nie ma tu miejsca dla ciebie, nie zmieścimy się w trójkę. Ale zobacz... -objąłem go ponownie i poprowadziłem na tyły.

-Usiądziesz sobie obok Kageyamy... Zobacz, jest tu w razie czego Chikara, czy Kinoshita, a jakby co, to masz parę kroków do mnie. Wszystko będzie dobrze, ufasz mi? -kontynuowałem, trzymając dłonie na ramionach Shoyo. Ten, wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać. Mimo to, pokiwał niepewnie głową i zajął miejsce z brzegu, obok swojego przyjaciela. Widząc to, uśmiechnąłem się szeroko. Popatrzyłem po reszcie. Każdy był pochłonięty rozmową, czytaniem, grą bądź pogrążony w głębokim już śnie. Wróciłem na miejsce obok Daichiego; daliśmy znak trenerowi, że mogą ruszać. Drzwi zamknęły się a ślinik zawarkotał. Zaczynało padać coraz mocniej...

-Jesteś strasznie spięty. Męczy cię coś? -Sawamura odłożył książkę do plecaka i nachylił się do mnie. Pomachałem głową na boki i oparłem łokciem o podłokietnik.

-Nie... martwię się trochę o Hinatę...trochę.

-Ostatnio często się o niego martwisz.


-Daichi, a kto ma to zrobić za mnie? Owszem, wiele osób okazuje mu troskę, ale nie taką, na jaką zdecydowanie zasługuje... Mam wrażenie, że tylko ja na razie mogę zastąpić mu najbliższą osobę. Razem z tobą. Mimo, że widzę, że dziwnie się czujesz w tej sytuacji. Dlatego się martwię.

(Haikyuu!! Fanfiction) I forgot to tell you about...Love.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz