Okręt rozpaczy

160 15 4
                                    

Zimna dłoń pnie się ku górze
Szuka steru mego okrętu
Ciało drga coraz bardziej
Strach zamienia się w ciecz

Fundament szczęścia spłonął
Najcieplejsze ręce odpycham
Ramiona Twe przyciągam
Kształtem idealnego koła ratunkowego

Nasze okręty płoną zimnym ogniem
Dolałam Ci nieświadomie benzyny
wybacz mi kochanie
Wyjmuje gaśnice z zaufaniem i tryskam

Ledwo pożar gaśnie
Skaczę w górę z radości
A zimna dłoń wsuwa się pod moja bluzkę
Dotyka mego serca

Otwieram oczy złego koszmaru
Uśmiecham się niczego nieświadoma
Boli mnie, choć nie czuje bólu
Prawdziwy okręt że snu przytłacza me myśli

Tomik Głupiej PoezjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz