Zimna dłoń pnie się ku górze
Szuka steru mego okrętu
Ciało drga coraz bardziej
Strach zamienia się w cieczFundament szczęścia spłonął
Najcieplejsze ręce odpycham
Ramiona Twe przyciągam
Kształtem idealnego koła ratunkowegoNasze okręty płoną zimnym ogniem
Dolałam Ci nieświadomie benzyny
wybacz mi kochanie
Wyjmuje gaśnice z zaufaniem i tryskamLedwo pożar gaśnie
Skaczę w górę z radości
A zimna dłoń wsuwa się pod moja bluzkę
Dotyka mego sercaOtwieram oczy złego koszmaru
Uśmiecham się niczego nieświadoma
Boli mnie, choć nie czuje bólu
Prawdziwy okręt że snu przytłacza me myśli
CZYTASZ
Tomik Głupiej Poezji
PoetryJeśli masz ochotę na współpracę, masz pomysł na coś daj znać w komentarzu! #86 w poezji 16 maja 2016 roku #43 w poezji 16 czerwca 2016 roku