Rozdział VIII

44 7 2
                                    

Założyłam czarną spódniczkę, sweterek w konie, zwyczajne baletki. Włosy upięłam w koka, usta pomalowałam czerwoną szminką, a małe niedoskonałości przykryłam korektorem w kolorze mojej skóry. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
-Proszę, wejdź ! - krzyknęłam.
-Hejka. - powiedział Kris.
-No cześć, idziemy? - zapytałam, poczym nie czekając za odpowiedzią otworzyłam drzwi i wyszłam na dwór. 
Zmierzaliśmy w stronę lasu. Cisza stawała się męcząca. Czułam, że Kris chce mi coś oznajmić.
-Beth... Muszę ci coś powiedzieć... -  zrobił się czerwony jak burak. - Obawiam się, że... Że Nasz związek nie ma sensu.
-Co?! - krzyknęłam. Poczułam, że łzy napływają mi do oczu, chciałam jak najszybciej stamtąd uciec.
-Bo widzisz... - powiedział
-Cii... Nic... już... nie... mów. - głos łamał mi się po każdym wypowiedzianym słowie.
Spojrzałam mu się w oczy i pobiegłam do swojego pokoju. Na łóżku leżała Kate, która czytała książkę, gdy zobaczyła zapłakaną mnie od razu wstała z miejsca i zapytała:
-Kochanie, co się dzieje?
-Boo... Kris... Powiedział, że nasz związek... Nie ma sensu... - nie mogłam się uspokoić.
-Nie płacz...  A powiedział Ci chociaż dlaczego? - zapytała, poczym przytuliła mnie mocno.
-To znaczy... Chciał, ale zaczął się jąkać, zachowywał się tak,  jakby nie wiedział... co wyznać. Nie mogłam tego znieść i kazałam mu się uciszyć, potem uciekłam. - odpowiedziałam.
-Wiesz co Bethany, muszę z nim porozmawiać, niedługo wrócę.
Usłyszałam skrzypienie drzwi i położyłam się na łóżku. W pewnej chwili usnęłam.
Siedziałam sobie na ławce, aż nagle ktoś do mnie podbiegł, był to starszy, szczupły pan o siwych włosach.
-On tak naprawdę cię kocha, ale jego rodzice nie pozwalają wam się spotykać, haha haha.
Obudziłam się cała mokra, w ogóle nie rozumiałam co ten facet miał na myśli. Czułam się dziwnie. Pomyślałam, że się przejdę. Po cichu wyszłam z pokoju i skręciłam w lewą stronę. Szłam aleją pełną ogromnych drzew czereśni. Miałam na nie straszną ochotę. Był to początek wakacji, więc owoce na samym dole były niedojrzałe. A ja mając opatrunek na ręce nie mogłam wspiąć się wyżej. Z daleka ujrzałam jakąś dziewczynę, biegła w moją stronę. Gdy była coraz bliżej mogłam stwierdzić, że to Kate.
-Mam dwie wiadomości, zacząć od dobrej czy złej? - zdyszana zapytała.
-Zacznij od dobrej. - oznajmiłam jej.
-Spotkałam pielęgniarkę i powiedziała, że masz się do niej zgłosić na zdjęcie opatrunku, więc jutro będziesz mogła jeździć. A ta zła jest taka...  Że Krisowi podoba się inna dziewczyna...  - smutna powiedziała.
Wybuchnęłam przeraźliwym płaczem, ja naprawdę go kochałam. Myślałam, że on mnie też. Moje życie nie miało sensu. Zakręciło mi się w głowie. Ledwo utrzymałam się na nogach. W ostatniej chwili Kate mnie podtrzymała. Wróciłyśmy do pokoju i rozmawiałyśmy cały wieczór.

Przygoda W Siodle Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz