Rozdział 5

1.1K 79 23
                                    

Witajcie! Nareszcie napisałam następny rozdział, gratulacje dla mnie. xD Jest on niestety taki sobie, gdyż... Gdyż... Nie mam wymówki :D Po prostu jest słaby.
__________________________________

Tak jak przewidywał jego prośby i próby przekonania Grubej Damy spełzły na niczym. Ostatecznie skończył na staniu przed portretem i zgadywaniu haseł. Takie poniżenie...
- Asfodelus. Beozar. Boomslang. Gumochłon. Amortencja. Och, no tak, to Gryfoni - prychnął drwiąco - Wilkołak, złoty znicz, Harry Potter. Cholera!
- Severusie, nie mógłbyś kogoś zapytać? - podsunęła grzecznie kobieta strzegąca wejścia do wieży Gryffindoru - Na przykład Minerwy. Pewnie jeszcze nie śpi.
- Wiem że to dla ciebie pewnie wspaniała rozrywka - oglądanie jak próbuję odgadnąć hasło, ale ja muszę tam wejść. Nie moja wina, że ty jesteś taka u...
- Kto tu jest? - zza rogu korytarza rozległ się zaniepokojony głos Minerwy. W ręku miała różdżkę, którą oświetlała sobie drogę i była ubrana w kraciastą czerwono-zieloną koszulę nocną. Jej kok nadal był w nienaruszonym stanie.
- Ja - warknął Mistrz Eliksirów nadal wpatrując się wściekle w ponurą Grubą Damę.
- Severus? - odparła zdziwiona - Co tu robisz?
Nawet ona wiedziała, że to pytanie jest głupie, ale nie mogła się powstrzymać. Snape zignorował ją.
- Długo tu jesteś? - nagle uśmiechnęła się złośliwie i stwierdziła oczywistą rzecz - Nie znasz hasła. No tak, ty i twoja duma nie pozwala ci spytać się o to kogoś innego jak cywilizowany człowiek. Hasło brzmi Skrzeloziele.
Eleonora westchnęła z ulgą i nareszcie otworzyła przejście. Severus wymamrotał jakieś podziękowania i wszedł do pokoju wspólnego, w którym wciąż jarzył się ogień w kominku. Cienie wiły się po podłodze, kąty tonęły w ciemnościach lecz mimo tego pokój wciąż wyglądał na przytulny. Mężczyzna rozejrzał się dookoła i z lekkim zdziwieniem spostrzegł, że na ścianach prawie nie ma obrazów. Zaklął cicho i podszedł do pierwszego, który przedstawiał Godryka Gryffindora - jednego z założycieli Hogwartu.
- Witam - powiedział miękko i stanął przed obrazem, który wcale nie był mały.
Godryk z obrazu spojrzał na niego zdziwiony. Można było się domyślić, że ślizgon, a w dodatku ich opiekun, w tym pomieszczeniu mógł wydawać się dla niego nie na miejscu.
-Witam. Mogę w czymś pomóc? - jego oczy zalśniły podejrzliwie co nie umknęło uwadze Severusa.
- Owszem. Mógłby pan opowiedzieć mi co pan wie o zniknięciu Pottera?
- Nic nie wiem - pokręcił głową, a kiedy Snape spojrzał na niego z powątpiewaniem dodał - nie było mnie tu kiedy to się stało.
Mierzyli się chwilę wzrokiem, aż do momentu w którym nauczyciel eliksirów skinął głową i podszedł pod następny portret tym razem nieco mniejszy. Był niemal całkowicie pogrążony w mroku więc aby można było cokolwiek na nim zobaczyć trzeba było poświecić różdżką.
- Uch! - krzyknął ktoś namalowany na płótnie zasłaniając przyzwyczajone do półmroku oczy.
Po chwili nieznajomy zabrał dłonie z twarzy i... Okazało się że to Armando Dippet - były dyrektor Hogwartu. Tylko co on robi w pokoju wspólnym Gryfonów? Mniejsza o to, ważne by coś wiedział.
- Wiesz gdzie Potter? - spytał bez ogródek na co Dippet zrobił obrażoną minę.
- Nie mam pojęcia - odpowiedział mimo to. - tamtego dnia wszyscy z tego pokoju mieli spotkać się na potrecie Violet by pograć w karty więc przepytywanie portretów nic ci nie da.
Severusowi opadły ramiona. Więc niepotrzebnie tu przyszedł, tyle się męczył po to by nic nie znaleźć. Chociaż... Był tu dopiero kilkanaście minut więc ma czas. Mężczyzna poszedł na środek pokoju rozglądając się dookoła. Po kolei oświetlał wszystkie stoliki, ściany, fotele, potem rzucił kilka sprawdzających zaklęć lecz nie wykrył żadnych nieprawidłowości. Zmarszczył brwi. Nic tu się nie zgadzało; chłopak po prostu znikający z pokoju mimo braku umiejętności aportacji, nie wspominając o czarze który miał temu zapobiegać. Żadnych czarnomagicznych zaklęć na terenie pokoju wspólnego... Tak, zdecydowanie coś tu nie grało. Nagle bez ostrzeżenia Snape potknął się na wybrzuszeniu dywanu i runął jak długi. Na szczęście zdążył zamortyzować upadek rękami bo jakby tego nie zrobił na pewno całował by teraz podłogę. Pospiesznie wstał i otrzepał szatę krzywiąc się przy tym niemiłosiernie. Ależ narobił hałasu.
***
Hermionę z płytkiego snu wyrwał jakiś dźwięk. Zaniepokona wstała i rozejrzała się po dormitorium. Wszystkie jej współlokatorki smacznie spały więc to nie przez nie się obudziła. Wzięła różdżkę z szafki nocnej i z lekką nadzieją, że to Harry po cichu wyszła z pokoju. Z wyciągniętą różdżką podeszła do wlotu schodów i nawet bez schodzenia na dół mogła zauważyć blask zaklęcia Lumos. Powoli zeszła kilka stopni i zatrzymała się z szokiem wymalowanym na zaspananej twarzy.
- Profesor Snape? - spytała niepewnie i dopiero wtedy zauważyła, że wciąż trzyma różdżkę w pozycji obronnej.
Zaczerwieniła się i schowała ją do kieszonki piżamy. Właśnie, była w piżamie! Ups.
- Panna Granger - Snape odwrócił się w jej stronę - Niech pani wróci do łóżka bo będę zmuszony odjąć punkty - warknął lecz ona nadal stała w miejscu.
Nagle do jej głowy przyszła pewna myśl. Odwróciła się i poszła z powrotem do dormitorium. Przebrała się szybko i mimo groźby nauczyciela znowu zeszła na dół. Mistrz Eliksirów akurat zajmował się sprawdzaniem kominka. Hermionie zrobiło się głupio, ale szybko odpędziła od siebie to uczucie.
- Eee... Profesorze, mogę w czymś pomóc? - spytała przystępując z nogi na nogę.
Snape nawet na nią nie spojrzał.
- Minus 5 punktów od Gryffindoru za przebywanie poza łóżkiem podczas ciszy nocnej. Następne 5 za zignorowanie prośby nauczyciela.
Hermiona wpatrywała się pustym wzokiem w jego plecy. Niby nadal przyjmowała się punktami, ale chciała przydać się podczas śledztwa jakby to miało pomóc w odnalezieniu jej przyjaciela. Większe sprzeciwianie się Snape'owi nie skończyło by się dobrze. Mężczyzna słysząc przedłużającą się ciszę westchnął bezgłośnie i rzekł zmęczonym głosem.
- Granger, jutro wezwę cię na przesłuchanie, nie dzisiaj.
- Ale... - zanim dziewczyna zdążyła zaprotestować na schodach prowadzących do dormitorium chłopaków pojawił się zaspany Neville. Przecierał oczy więc nawet nie zauważył kto stoi kilka kroków przed nim.
- Chłopaki wysłali mnie bym sprawdził kto tu chodzi o tej porze - odsłonił jedno oko - O, to ty Miona, co ty t-t-tu...
Longbottom przerwał z oczywistego powodu, w końcu nie tak często spotyka się przerażającego - bogin musi coś znaczyć - profesora Eliksirów stojącego jak gdyby nigdy nic w salonie Gryfonów i rozmawiającego z uczennicą. Chłopak chciał cofnąć się o krok ale najwyraźniej zapomniał, że stoi na schodach. Zachwiał się i gdyby nie Hermiona, która pomogła mu odzyskać równowagę zaliczyłby nieprzyjemny upadek.
- Longbottom! - warknął coraz bardziej zirytowany Severus - To nie jest zlot Gryfonów.
- J-ja t-tylko... Już idę profesorze! - pisnął cienko jak dziewczynka. Nieco pospieszyło go lekkie drgnięcie ręki z różdżką więc po chwili pyzaty chłopak biegł do swojego dormitorium.
Już po pierwszej, stwierdził Mistrz Eliksirów.
- Granger! Nie pomożesz nawet gdybyś bardzo chciała. Natychmiast idź do dormitorum, gdyż tym razem nie odejmę pięciu punktów, a dwadzieścia.
Hermiona lekko zadrżała. Dwadzieścia to dużo...
- No dobrze... - westchnęła i rzuciła - Dobrej nocy profesorze.
Kiedy Granger zniknęła w dormitorum, mężczyzna rozejrzał się dookoła. Pomysł z portretami nie wypalił, a jego liczne zaklęcia nie wykryły żadnego śladu czarnej magii. Dzisiejszy dzień niestety nie okazał się owocny.

Samotny w ciemnościach...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz