Szłam powoli w stronę sali luster. Przez całą wczorajszą noc nie mogłam nawet zmrużyć oka. Ciągle myślałam o pocałunku z Ericèim. Przezież nawet go nie znam, dlaczego więc przeżyłam z nim mój pierwszy pocałunek? A najważniejsze, czemu chciałabym to powtórzyć? Jedno było pewne, nie zamierzałam z nim o tym rozmawiać. Przyśpieszyłam kroku i już po chwili stanęłam przed drzwiami pomieszczenia. Uspokoiłam wszystkie myśli, za nim weszłam do środka. Nie zastałam tam jednak profesora ani nikogo innego. Postanowiłam, że poćwiczę chwilę sama. Stanęłam na środku i zamknęłam oczy. Pomyślałam o zeszłorocznym, rodzinnym wyjezdzie nad morze. Od razu poczułam przyjemne mrowienie rozchodzące się po całym moim ciele. Wykonałam kilka ruchów ręką, aby pokierować moc w odpowiednią stronę. Po raz pierwszy naprawdę panowałam nad swoimi zdolnościami i to było cudowne uczucie.
- Hej Diana, możemy pogadać? - nagle do pomieszczenia wszedł Eric, tak wszędzie rozpoznałabym ten spokojny głos.
Serce zaczęło walić mi jak oszalałe, a radość zastąpił paniczny strach. W jednej chwili przestałam kontrolować moją moc. Gwałtownie otworzyłam oczy. Do okoła mnie wyrastały ostre jak brzytwa sople lodu.
- Nie podchodź do mnie! - krzyknęłam i wystawiłam do przodu dłoń, aby stworzyć między nami lodową barierę.
- Przepraszam, że wczoraj pocałowałem cię tak bez uprzedzenia, ale przecież nie tylko mnie pocałunek się spodobał, tobie tagże - chłopak podszedł kilka kroków bliżej.
Poczułam, że wszystkie moje moce zaczynają wirować wokół mnie. Cieszyłam się z naszego pacałunku, ale i jednocześnie bałam się odrzucenia i złościło mnie, że wszystko dzieje się tak szybko.
- Nie chcę o tym rozmawiać, nic do ciebie nie czuję!
Gdy tylko wypowiedziałam te słowa z mich rąk popłynęła fala energi, które uderzyła w chłopaka, sprawiając, że ten przeleciał na koniec sali i opadł nieprzytomny na podłogę. Był strasznie blady, nie poruszał się, a z nosa i ust ciekła mu krew.
- Przepraszam - wyszeptałam cicho, podbiegając do szatyna - błagam obudź się, zrobię wszystko tylko się obudź.
Po policzkach zaczęły spływać mi łzy, a moje dłonie drżały z przerażenia. Nie miałam pojęcia co robić, krzyczałam o pomoc, ale nikt się nie zjawił.
- Nie możesz umrzeć - klęknęłam przy chłopaku i pocałowałam go w zimne usta.
Nagle poczułam się słabo i wybiegłam z sali. Nie wiedziałam dlaczego, ale coś kazało mi wyjść ze szkoły. Zbiegłam po schodach na parter, po czym wyszłam przed budynek. Po drodze nie widziałam żadnego ucznia ani nauczyciela, co mnie niezmiernie zdziwiło. Nagle zobaczyłam ciemne sylwetki ludzi w sosnowym lesie. Nic nie myśląc pobiegłam w tamtym kierunku. W śród drzew panowała ciemność, udało mi się jednak odnaleźć jedną z postaci. Była nią Catnis. Dziewczyna nie zwróciła na mnie uwagi i pobiegła w głąb lasu, szybko ruszyłam za nią. Zatrzymałyśmy się dopiero na małej polance. Zauważyłam, że znajdują się na niej także Eric i moi rodzice. Byłam w tak wielkim szoku, że kompletnie oniemiałam. Nagle poczułam , że moja moc próbuje się uwolnić i mimo tego, że nie byłam zła, z moich rąk wystrzeliły kule ognia, które trafiały w kożdą osbę, która przedemną stała, powodująd, że opadała ona nieprzytomna na stojącą w płomieniach trawę. Zupełnie nie wiedziałam, co się dzieje i nie mogłam z tym walczyć, a jedynie ptrzeć jak osoby, które znam i kocham umierają.
Jeszcze nigdy nie czułam się tak okropnie. Nagle wszystko stało się niewyraźne, a po chwili zupełnie zniknęło.
----------------------------------------------
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał. W komentarzach możecie pisać wasze pomysł na dalszy bieg historii.
CZYTASZ
Niezwykła
FantasyMyślicie, że bycie wyjątkowym jest takie super? Otuż bardzo się mylicie. Nazywam się Diana i z całą pewnością nie jestem normalna. Wyrzucili mnie już z prawie wszystkich szkół w najbliższej okolicy przez jak to moi rodzice nazywają ,, nieszczęśliwe...