10. Jest inna dziewczyna...

1K 66 16
                                    

- Więc teraz panowie jeszcze 2 kilometry i macie wolne!

Siedziałam właśnie na ławce przed siłownią i przeglądałam sklepy internetowe na laptopie kiedy do moich uszu dotarł donośny głos trenera Stöckla. Zaśmiałam się pod nosem po czym wróciłam do swojej "pracy". Po paru sekundach jednak jakaś osoba zasłoniła mi światło. Jak się okazało tym kimś był Tande.

- A ty co, maleńka? Może też się przebiegniesz? - spytał, równocześnie ściągając koszulkę. Boże, znowu się gapiłam...

- Nie, to nie dla mnie - odparłam, podciągając okulary przeciwsłoneczne na czubek głowy. - Ja nie biegam tylko gram w siatkówkę - dodałam i uniosłam kąciki ust ku górze.

- Oj, no nie daj się prosić. Jak wygrasz ze mną to... No nie wiem. Sama coś wymyślisz - wzruszył ramionami. - Ale jeżeli ja wygram to umówisz się ze mną. A ja raczej na pewno wygram, więc szykuj się na randkę. Ostatnio było całkiem miło - poruszył śmiesznie brwiami.

Westchnęłam teatralnie, ale wyłączyłam laptopa, odstawiłam go na stolik obok i wstałam z krzesła. Niezbyt miałam ochotę na długi bieg, ale w sumie to perspektywa randki z blondynem nie była aż taka zła.

- Tande, do cholery jasnej, rusz się! - do moich uszu dotarł głos szkoleniowca kadry norweskiej, który nie był zbyt zadowolony z tego ociągania się ze strony sportowca.

- Okay - rzuciłam i uśmiechnęłam się szeroko po czym zaczęłam biec w stronę pozostałych sportowców, którzy zaczynali już drugie okrążenie.

Moja kondycja nie była zbyt dobra, ale nie miałam sobie też nic do zarzucenia. No, ale w końcu biegało się też dłuższe dystanse, no nie? W połowie drogi odwróciłam się, ale Tande został za mną. W związku z tym pozwoliłam sobie znacząco zwolnić i teraz biegłam tylko ''dla relaksu''. Jak się okazało nie był to za dobry pomysł. Na ostatniej prostej skoczek mnie wyprzedził po czym zatrzymał się na linii mety i rozłożył szeroko ramiona. Skutkiem tego gestu było to, że na niego wpadłam.

- Więc jak, skarbie? Kiedy masz wolne i zaszczycisz mnie swoją obecnością? - spytał, uśmiechając się szeroko i zdmuchnął sobie grzywkę z oczu.

- Zabawne... Nienawidzę cię, głupku - mruknęłam i wyswobodziłam się z jego objęć, a następnie odeszłam w stronę parkingu.

***

- No nie bądź już taka tylko ciesz się pięknym dniem i moją obecnością - pouczył mnie Norweg, gdy siedzieliśmy w jego samochodzie, a on wiózł mnie niewiadomo gdzie. - Jeżeli boisz się, że Gangnes się dowie, jeżeli o to ci chodzi, to ja obiecuję, że nic mu nie powiem - przysiągł po chwili uroczyście.

- Coraz bardziej mnie denerwujesz, tleniona fretko... - mruknęłam cicho, ale on to usłyszał.

- Powtórz to, a zatrzymam się tutaj i cię zostawię - odparł udając oburzenie, na co zaśmiałam się pod nosem.

Do końca jazdy już się nie odzywałam. W końcu wreszcie po jakimś kwadransie dotarliśmy na miejsce. Sportowiec szybko wysiadł z pojazdu, obszedł go i otworzył mi drzwi. Mimo, że próbowałam udawać, że nie ruszył mnie taki gest, to na moich ustach mimowolnie pojawił się szeroki uśmiech. Wysiadłam z pojazdu i aż zaparło mi dech w piersiach.

Znaleźliśmy się bowiem na jednym z wielu klifów jakich pełno było w Norwegii. Gdzie tylko nie spojrzeć rozciągały się szerokie pasma zielonej trawy pokrytej kolorowymi kwiatami, a w około żywej duszy. Gdyby spojrzeć w dal nie dostrzegłoby się nic tylko woda, woda i jeszcze raz woda. Jedynie na dole, u podnóża skał, znajdowała się mała, czerwona chatka.

- Tu jest... Po prostu pięknie. Idealnie - wykrztusiłam w końcu, gdy odzyskałam mowę.

- Wiem - odparł na to blondyn. - Zawsze gdy jestem w Oslo staram się chociaż raz odwiedzić to miejsce. To naprawdę wyjątkowe miejsce - dodał po czym położył na soczyście zielonej trawie i pociągnął mnie za sobą tak, że głowę miałam teraz opartą na jego ramieniu. O dziwo, nie przeszkadzało mi to... - Więc skoro tu jesteśmy to może powiesz mi coś o sobie? Wspominałaś, że grasz w siatkówkę...

Zdziwił mnie tymi słowami. Nawet nie starał się mnie podrywać w jakiś głupi sposób; teraz zachowywał się jak kolega, może i przyjaciel... Pasował mi taki układ.

- Studiuję psychologię na Uniwersytecie w San Diego - zaczęłam. - Mamy tam drużynę, UCSD Tritons, wiesz, rzeczy typu lekkoatletyka, softball, piłka nożna, a ja gram w siatkówkę. Jakoś przynajmniej zajmuję sobie czas - wyjaśniłam i westchnęłam głęboko.

- Czy będę zbyt wścibski i zaczniesz mnie nienawidzić, jeśli spytam dlaczego zerwałaś ze swoim facetem? - padło w końcu pytanie, które równocześnie mnie wkurzyło jak i zasmuciło.

- Słuchaj, po prostu na imprezie lizał się z jakąś laską - odwróciłam się w stronę towarzysza. - Rozwaliłam mu nos, ale nie chcę o tym gadać, okay? - uśmiechnęłam się słabo, na co on tylko pokiwał głową na znak, że zrozumiał.

Po chwili Norweg wstał z ziemi i oddalił się kawałek. Nie przejęłam się tym zbytnio i przymknęłam oczy rozmyślając nad tym co ja tu właściwie robię. Przecież z facetami miałam dać sobie na razie spokój... A własnie w tym momencie pojawia się taki ktoś jak Daniel Andre Tande. Westchnęłam ciężko, a po sekundzie poczułam na ramieniu dłoń blondyna.

- No co? - usiadłam, niezbyt zadowolona z tego, że przerwał moje rozmyślania. - To dla mnie? - spytałam jak głupia gdy zauważyłam, że w ręce ściska bukiet świeżo zerwanych kwiatów.

- Nie. Jest tu jeszcze jedna laska i kwiaty są dla niej - oparł. - No raczej, że dla ciebie - chłopak zaśmiał się cicho pod nosem i wręczył mi wiązankę.

Niby to taki drobny, z pozoru nic nie znaczący gest, ale sprawił, że moje serce wypełniło coś ciepłego. Naprawdę super uczucie...

- Zabawne, fretko, zabawne - również uniosłam kąciki ust co trochę go zdenerwowało, ale wciąż szeroko się uśmiechał.

Nie przewidziałam jednak tego co nastąpiło za chwilę. Sportowiec bowiem błyskawicznie usiadł na mnie okrakiem i zaczął łaskotać. Natychmiast zaniosłam się szaleńczym chichotem jak mała dziewczynka i starałam się wyrwać, ale on był silniejszy.

- Przestań, Danny, przestań! - w moich oczach zaczęły pojawiać się łzy, bynajmniej nie wywołane złością.

Chłopak posłuchał mnie, lecz wciąż na mnie siedział i wpatrywał się we mnie uporczywie.

- Co jest? Coś nie tak? - spytałam, zaniepokojona tym przedłużającym się milczeniem.

- Po prostu... Cholera, jesteś taka piękna, że naprawdę mam ochotę cię pocałować... - powiedział to z taką pewnością, że aż mnie zatkało. Postanowiłam sobie jednak coś i zamierzałam postanowienia dotrzymać. Zanim jednak zdążyłam się odezwać, on znowu zaczął mówić. - Przepraszam, Natalie... Nie powinienem... - miał zamiar wstać, ale go powstrzymałam.

- Danny, to nie chodzi o to, że ja cię nie lubię czy coś - westchnęłam głęboko. - Nie chcę mieszać się w nic nowego, znowu mieć złamanego serca, okay? A poza tym to znajdziesz sobie super dziewczynę, bez żadnych wcześniejszych poważniejszych przejść i tak dalej - tym razem usiadłam na trawie i wtuliłam się w klatkę piersiową blondyna.

- Tak ci tylko przypominam, że sama jesteś tlenioną fretką, jak to ujęłaś - powiedział towarzysz, śmiejąc się za co oberwał kuksańca w żebra.

Nie byłam jednak zła o tą uwagę do koloru moich włosów. Ku zaskoczeniu skoczka podniosłam głowę i lekko cmoknęłam go w policzek.

- Wiesz, chyba jednak cię lubię... - mruknęłam cicho.

Taki rozdział trochę przesłodzony dzisiaj xD Kolejny dodam jak będzie 17 gwiazdek xD Wiem, że dacie radę ;* Pisałam go na szybko, bo chciałam koniecznie dzisiaj wstawić, bo jutro święto etc. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu xD <3 Proszę Was bardzo gorąco o gwiazdkę i komentarz, zarówno odnośnie tego rozdziału, jak i całego opowiadania. ;* Zmienilibyście coś, jakieś rady, etc. ? ;) Z góry dziękuję. :*

P. S. Dziękuję bardzo za prawie 1k wyświetleń i wszystkie gwiazdki i motywujące komentarze. Oby tak dalej ;*

Why Not...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz