Rozdział 3

11 3 0
                                    

- Myślicie, że możemy zaufać Evan'owi? Zmienia zdanie co chwilę co jeśli nagle znowu będzie chciał nas zabić? Może lepiej go uprzedzić? Z tym wózkiem i tak się nam nie przyda - odezwał się James. Przeszukiwali obecnie 3 piętro budynku, ich nowy towarzysz nie miał jak się tutaj dostać, więc byli sami.

- Nie możemy go zabić - od razu przerwał mu oburzony Lukas - Głupi jesteś? Mamy zabijać zombie, a nie przyjaciół.

- Zginie dla dobra ogółu, lepiej on niż my - James nie dawał za wygraną.

- Wal się James - włączyła się Rossalie - On jest na zewnątrz całe życie, zapewne wie więcej niż my. Przyda się. Zresztą Lukas ma rację, mamy zabijać zombie.

- Jesteśmy bardziej potrzebni niż on.

- Każdy jest tak samo ważny - Lukas starał się nad sobą panować, ale i on był zmęczony dniem co skutecznie to utrudniało. Dodatkowo nie trawił od dawna postępowania i myślenia Jamesa.

- Z tym wózkiem jest niczym powinien zdechnąć już dawno - w tym momencie Lukas nie wytrzymał, zacisnął pięść i chciał go uderzyć, ale ktoś chwycił jego nadgarstek skutecznie ku to uniemożliwiając.

- Nie warto - powiedziała Rossalie, choć sama również chętnie by go uderzyła - Skupmy się na tych pokojach. Powinniśmy ... - w tym momencie coś sobie uświadomiła, rozejrzała się i tylko się w tym upewniła - Gdzie jest Nathaniel?

Mężczyźni również dopiero teraz zorientowali się, że nie ma wśród nich przywódcy. Dopiero po chwili zauważyli, że część drzwi jest uchylonych. Nie mieli pojęcia jakim cudem tego nie usłyszeli.

Nathaniel w tym czasie zdążył przeszukać parę pokoi, ale jakoś specjalnie nic ciekawego nie znalazł. Dopiero w ostatnim pokoju postnowił zostać. Był większy od pozostałych i miał okrągły stół z krzesłami. Częściowo był zawalony i zniszczony, ale według jego opini nadawał się na główne pomieszczenie. Było idealnym miejscem jako główne pomieszczenie. Jeśli nic ciekawszego nie znajdą to będzie właśnie to miejsce. Już w jego wyobraźni pojawił się obraz calego poziomu, w lewym skrzydle mieszkania bo skoro już do tego były przystosowene (przynajmniej według Evan'a) to nie ma co tego zmieniać, a w prawym biura taktyków, a że wcale nie będzie ich zbyt wiele zapewne również zwiadowców czy innej grupy. Wtedy do pomieszczenia weszły trzy postacie.

- Skończyliście tą głupią kłótnie? - spytał nie odwracając się nawet do nich - Wasze słowo i tak się nie liczy. Więc lepiej już zabierzcie się do roboty. James i Rosalie na lewe skrzydło i sprawdźcie, które pokoju w miarę nadają się na zamieszkanie, a Lukas pójdzie ze mną i zobaczymy prawe skrzydło do końca. Spotkamy się u Evan'a gdy zacznie się ściemniać.

- Nathaniel a może... - zaczął Lukas, jednak pod wpływem spojrzenia przywódcy zamilkł, nie chciał mieć u niego problemów. Wszyscy ruszyli do swojej pracy.

~~~

Evan w tym czasie siedział przy oknie. Wpatrywał się w mur. Innego widoku od właściwe zawsze. Nie pamiętał nic poza murem... za bardzo by się bał. Jego nowi towarzysze hałasowali gdzieś nad nim, cały czas nie był pewny czy to był dobry pomysł by im pozwolić tutaj zostać. Nie ufał im, ale ta kobieta... sprawiała, że czuł się inaczej.

~~~

- Ściemnia się - te słowa wyrwały Nathaniel'a z transu w jaki wpadł, gdy przyglądał się obrazkowi, znalazł je na ziemi było całe zakurzone i podeptane, ale jakoś i tak go przyciągnęło. Ktoś o przeciętnych umiejętnościa malowania narysował rodzinę. Trzy osoby coś w stylu mężczyzny kobiety i dziecka, dziewczynki bez jednej ręki. Każda postać jednak się uśmiechała. To chyba właśnie go wciągnęło. Odłożył rysunek na biurko i spojrzał na swojego towarzysza. Widział po nim, że jest już zmęczony on sam również był. Cały dzień wiele ich kosztował, a ten budynek również miał wiele trudności do zaoferowania.

- W takim razie wracamy - rzekł. Na twarz Lukasa momentalnie wkradł się uśmiech, który pokazał jego dołeczki. Przeczesał swoje brązowe włosy tak, że od razu wygladał lepiej, a dodatkowo w oczach pojawiły się ogniki szczęścia. Nathaniel kompletnie go nie rozumiał, ale nie skomentował tego tylko odwrócił się i odszedł, Lukas ruszył od razu za nim.

~~~

Pomieszczenie do którego weszli było inaczej urządzone niż większość w tym budynku. Po pierwsze było bardzo duże, choć w większości zagracone przez różne rzeczy. Na środku jednak był stół, a na nim świeczka i jakieś kartki.

- Co znaleźliście ? - spytał Nathaniel.

- Piąte piętro prawie całe jest zniszczone. Na czwartym są pokoje w większości sprawne tylko jednoosobowe. Trzecim, drugim i pierwszym dwuosobowe. Raczej nadają się do użytku jeśli pozbędzie się paru rzeczy i to ponaprawia.

- A co z parterem? - spytał zwracając się do Evan'a.

- Zająłem wszystkie pokoje na różne użytki. Raczej nie znajdziecie tutaj miejsca.

- Dobrze. Dziś przenocujemy na 1 piętrze. Rozmieścić się jak chcecie w pokojach - powiedział - dzisiaj jesteśmy zmęczeni, więc położomy się. Jutro chciałbym z wami wszystkimi ustalić co i jak dalej.

- Dobrze. Tak będzie najlepiej - powiedział Evan on też nie miał ochty na rozmowę. Wszyscy chcieli już się rozejść, gdy usłyszeli dźwięk. Taki jaki towarzyszył zombie... - zamknęliście bramę za sobą? Prawda?

- Cholera....

Miasto ZagładyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz