Słońce w końcu zaczęło wychodzić. Evan z zadowoleniem odłożył broń. To on w nocy został na straży, nikt inny by się do tego nie nadawał, a ktoś musiał pilnować na wypadek, gdyby więcej trupów postanowiło dostać się do ich fortu. Na szczęście nic takiego się nie stało.
Światło dzienne niestety ukazało też wszystkie skutki nie zamkniętej bramy. Evan właściwie dopiero teraz mógł się im przyjrzeć. Wśród wszystkich obdartych leżących zombie wyróżniał się jeden, miał tak samo brzydką i zepsutą twarz jak inne zombie, ale wyróżniał się ubraniem. Lukas, a raczej to co kiedyś nim było leżał wśród sterty zombie. W nocy nie mogli się ich pozbyć bo nie mieli jak. Na zewnątrz czaiły się wszystkie zombie z okolicy. Nie było ich może jakoś bardzo dużo, ale każdy zombie to problem. Teraz już zaczęły odchodzić, zapomniały już o tym dlaczego właściwie tutaj są, a dodatkowo słońce ich odstraszało choć może też coś jeszcze. To znaczyło tyle Evan mógł zająć się przygotowaniem śniadania. Nie jadł od dawna przez nowych przybyszów i dawało mu się to we znaki. Nadal nie był przekonany czy to był dobry pomysł by z nimi się związać. Jak narazie sprawiali same problemy.
Nathaniel podniósł się z krzesła. Nie spał całą noc, położył się, ale nie potrafił zasnąć, więc zaczął pisać raport. Niestety to nie wystarczyło mu na zajęcie na całą noc, więc potem zaczął rozplanować jak lepiej można ochronić bazę. Robił wszystko by zapomnieć o tym, że tak szybko stracił człowieka. Lukas był bardzo silny i nie łatwo będzie go zastąpić dodatkowo Nathaniel liczył na to, że to on będzie w razie czego rozśmieszał towarzystwo, zresztą też miał być jednym z głównych wojowników. Jego śmierć wiele namieszała, ale Nathaniel już miał w planach parę osób, które ewentualnie mogłoby go zastąpić. Problem był jeszcze taki, że dopiero za tydzień miał się ktoś pojawić więcej z podziemi, więc do tego czasu będą musieli radzić sobie w trójkę. Niby był Evan i w nocy bardzi się przydał, ale w wielu sprawach był ograniczony przez niepełnosprawność. Musiał to jakoś dobrze rozegrać, ale najpierw musiał zająć się sprawą wszystkich zombie przed budynkiem.
Poszedł do pokoi, które zajmowali Rosalie i James, kazał im przyjść do sali, którą wcześniej już wybrał na sale konferencyjną i planową.
Pp 5 minutach znajdowała się tam cala trójka. Nathaniel stał przy oknie, tyłem do pozostałej dwójki.
- Musimy zająć się oczyszczeniem podwórza. Nasza ilość trochę zmalała, ale jakoś sobie poradzimy...
Rosalie spięła się na słowa przywódcy w taki sposób podsumował to, że stracili Lukasa. Stracili towarzysza, a Nathan patrzył tylko pod względem matematycznym przynajmniej tak to wyglądało.
- ... dlatego najpierw postaramy się oczyścić teren, a później zrobimy z ciał straszki - kontynuował przywódca.
- Przecież to nie sprawdzona teoria - od razu odezwał się James - co jeśli. ...
- Właśnie dlatego musimy ją sprawdzić. By się przekonać czy działa. Jeśli tak to będzie nam dużo łatwiej.
- A jeśli nie? - włączyła się Rossalie.
- Wtedy będziemy musieli sobie poradzić.
- Nie lepiej zaczekać?
- Nie. To jest rozkaz. Zrozumiano? - przywódca odwrócił się w końcu do Rossalie i James. Spojrzał im w oczy swoim zimnym spojrzeniem.
- Tak - odpowiedzieli chórem.
- Dobrze w takim razie jeśli jeszcze tefo nie zrobiliście to pożywcie, a zaraz potem ruszamy.
Skinęli głową. James poszedł od razu po broń, a Rosalie wyciągnęła tabletkę i ją połknęła, wczesnej zapomniała o głodzie.
To był jeden z złych skutków tych tabletek. Sprawiały, że nie odczuwało się głodu, a jeśli by się o nich zapomniało organizm nie miałby żadnych substancji odżywczych. Właściwe zostały wynalezione nie dawno i niewiele czasu miali na poprawę ich, ale były jedynym sposobem na jaki wychodzący z podziemi mogli sobie pozwolić.
Evan w tym czasie zajadał się jedną z konserw. Miał jeszcze jakiś zapas, ale nie wiedział jak to będzie wyglądać przy takiej ilości osób. Dopiero orzy śniadaniu uświadomił sobie, że raczej nie miali z sobą nic do jedzenia. To wydawało mu się dziwne, że wypuszczono ich bez jedzenia. Jeszcze dziwniejsze było to, że usłyszał jak wychodzą. Może jednak coś ze sobą mieli?
CZYTASZ
Miasto Zagłady
Paranormal"Cztery postacie wolnym krokiem kierowały się do wyjścia z podziemi. Byli pierwszymi od 15 lat, którzy podążali tą ścieżką. Właśnie dlatego się nie śpieszyli. Wiedzieli, że gdy tylko wyjdą już nigdy mogą nie być bezpieczni, czekał ich świat kojarzon...