Sydney, Australia. Godzina 20:00
Właśnie stoję przed lustrem kończąc mój makijaż. Raz na jakiś czas trzeba się wyluzować i iść na jakąś imprezę z przyjaciółką. Oprócz moich "studiów", nauki i praktyk mam też Rose, znajomych, rodzinę..czyli mamę. Nie mogę zaniedbywać życia towarzyskiego przez moje ambicje, co ostatnio zdarza mi się dość często. Idziemy na imprezę do ostatnio najpopularniejszego klubu w Sydney - "Black Worlds". Czarny świat? Wow, sory za szczerość ale nazwa bardziej odpycha niż przyciąga klientów. Postawiłabym na coś w stylu "Rainbow Worlds"? Od razu lepiej brzmi, chyba każdy się ze mną zgodzi!
-Cassie! Ubierz się, wychodzimy za 10 minut! - usłyszałam krzyk mojej przyjaciółki. Najwidoczniej strasznie jej się spieszy. W sumie też nie mogę się doczekać aż będziemy na miejscu. O mój Boże, jak ja dawno nie byłam na zwykłej imprezie, to jest wręcz niedorzeczne!
Szybko skończyłam makijaż i poszłam w pośpiechu po ciuchy, żeby Rose dłużej na mnie nie czekała. Wybrałam czarne rurki z przetarciami w kilku miejscach. Do tego biały crop top z czarnym napisem "Adidas", skórzaną kurtkę, czarno-białe roshe nike, nerkę z Reeboka-żeby nie brać nie potrzebnej torebki. Na końcu rozpuściłam włosy i pozwoliłam im swobodnie opaść na moje ramiona. Dobra, to chyba jestem gotowa. Szybko przejrzałam się w lustrze poprawiając moje włosy. No cóż, z brzydkiego kaczątka łabędzia nie zrobisz. Zaśmiałam się w myślach ze swojej niskiej samooceny. W liceum byłam uważana za tą "dobrą dupę". Tylko szkoda, że ja miałam inne zdanie. Przerwałam swoje wspomnienia przypominając sobie, że się spieszyłam, ale ze mnie idiotka. Ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych myśląc, że znajdę tam blondynkę.
-Rooose, gdzie jesteś? Dawaj, idziemy! - krzyknęłam. Wciąż miałam wrażenie, że jednak czegoś zapomniałam ale pewnie to tylko moje chore urojenia. Nagle usłyszałam głos przyjaciółki.
-Ideee! - odpowiedziała przeciągając wyraz. Chyba obie byłyśmy strasznie zniecierpliwione. Gdy już byliśmy przy drzwiach nagle dostałam olśnienia i przypomniałam sobie o pewnej bardzo istotnej rzeczy.
-Ja pierdole...zapomniałam mojego naszyjnika! - oznajmiłam zirytowana przybijając sobie mentalną piątkę w twarz.
-Ughh...Cassie, serio? - zapytała zirytowana Rose. - to się pospiesz.
Szybko pobiegłam w kierunku salonu i wyjęłam mój "szczęśliwy" naszyjnik. Nie rozstawałam się z nim na dłuższą metę. Dostałam go od ojca przed tym jak został postrzelony. Dalej na te wspomnienia dostaje mdłości spowodowanych smutkiem i stresem, który odczuwam gdy uświadamiam sobie, że już nigdy go nie zobaczę. Pomimo tego muszę żyć dalej, więc wróciłam do przyjaciółki. Opuściliśmy dom i ruszyliśmy w stronę klubu którego nazwę wcześniej omawiałam.
Ani ja ani Rose nie mamy prawa jazdy więc do klubu pojechaliśmy taksówką. Dotarliśmy na miejsce o 21:15. Ughh..wszędzie tłumy. Już na wejściu można było wyczuć woń alkoholu, papierosów i...hmm Marichuany? Nie jestem zwolenniczką narkotyków ale jakoś mnie to nie interesuje co kto jara czy wciąga. Ich życie, ich wybór. Proste! Nawet gdybym chciała, nie mam nic do gadania w tym temacie, więc po co go ciągnąć?
Skierowałyśmy się w stronę baru. Rose zamówiła dla nas drinki po czym poszliśmy na parkiet. Tańczyliśmy dobre pięć minut, ale jak zawartość mojego kieliszka zniknęła postanowiłam zamówić ich jeszcze kilka, tak na wszelki wypadek! W czasie gdy kończyłam mój piąty, szósty...znaczy dziesiąty drink usłyszałam męski głos.
-Zatańczymy?- Odwróciłam się aby zobaczyć chłopaka o wielkich brązowych oczach i włosach w podobnym kolorze. Miał na sobie czarne spodnie, białą koszulkę z czarnym napisem "Smoke" i czarny snap back. Wyglądał naprawdę dobrze. Wzruszyłam ramionami.-hmmm...jasne! - dałam szybką odpowiedź i wysłałam mu szczery uśmiech na co on go odwzajemnił ciągnąc mnie w stronę tańczących już par. Po chwili przerwaliśmy wędrówkę, jako iż usłyszeliśmy huk i przerażone krzyki ludzi. Coś musiało się stać, więc postanowiłam zorientować się o co chodzi. Każdy miał wzrok odwrócony w stronę stanowiska barmana więc, także ja postanowiłam tam spojrzeć...czego potem bardzo żałowałam. Zauważyłam zakrwawioną postać chłopaka od którego wcześniej zamawiałam alkohol. Zakręciło mi się w głowie i dostałam mdłości. Poczułam dziwne uczucie w brzuchu, które ostatnim razem czułam gdy pogotowie zabierało mojego ojca. Hmm..czyżby strach? Nie chciałam do tego wracać. Szybko wybiegłam z klubu i pokierowałam się w stronę parkingu.
Pogrążona w strachu zadzwoniłam po taksówkę, ale okazało się, że żadna w tej chwili nie może dojechać pod "Black Worlds". Od razu miałam przeczucie, że to pechowe miejsce! Przełknęłam ślinę i zdecydowałam się wracać piechotą. W sumie, to było chyba moje jedyne wyjście. Przed tym wysłałam przyjaciółce sms-a z informacją. Następnie ruszyłam w drogę powrotną.
______________________________________________________________________________
Idę już jakieś pół godziny, a mój dom jest kilka ulic dalej...w takich momentach karce się w myślach za to, że jeszcze nie zrobiłam prawka i nie dorobiłam się własnego samochodu. Po za tym byłam pod wpływem alkoholu, nie mogłabym prowadzić...ugh. Pewnie nie wygląda to za fajnie jak prostą drogą idę szlaczkiem. No cóż. Idąc poczułam, że coś trąciłam nogą, delikatnie. Schyliłam się aby podnieść przedmiot. Mmm...telefon komórkowy. Iphone 6s! Pewnie jakiś złodziej cieszył by się zdobyczą, ale nie ja. W głowie postanowiłam znaleźć właściciela i oddać mu to...jutro. Szkoda, że nie byłam trzeźwa, bo chyba nie pomyślałam, o tym, jak znajdę osobę do której należy ten telefon. No nic...jak już weszłam do mieszkania, znaczy jak uporałam się z trafieniem w dziurkę od klucza, weszłam do mieszkania. Skierowałam się w stronę mojego pokoju po czym odłożyłam znalezisko na szafkę nocną. Zmęczenie dawało o sobie znać więc szybko zrzuciłam niewygodne ciuchy, nałożyłam na siebie jakiś luźny t-shirt i położyłam się spać, znaczy próbowałam usnąć...ale dalej miałam przed oczami zakrwawioną postać chłopaka zza baru.
Po kilku minutach usłyszałam dźwięk dzwonka...telefonu. Ale o dziwo, nie mojego. A więc ktoś dzwoni po zgubę. To może być łatwiejsze niż myślałam! Odebrałam połączenie.
-Hh..ha..halo? - powiedziałam zmęczonym głosem pozbawionym emocji.
Połączenie rozłączono. Aż tak bardzo źle brzmię?
Postanowiłam, że w końcu pójdę spać. Może tym razem uda mi się zasnąć. Położyłam głowę na poduszce. Nagle usłyszałam krótki dźwięk, który znów dochodził z telefonu. Hmmm...chwyciłam do ręki Iphona i weszłam w wiadomość. Jej treść natychmiastowo zmroziła krew w moich żyłach, teraz na pewno nie usnę! Jej treść brzmi...
__________________________________________________________________________________
Jak myślicie, co aż tak strasznego było w sms'ie, czemu zerwano połączenie? Domyślacie się do kogo może należeć telefon? Czy powinna go brać z ulicy? O co chodzi z tym zdarzeniem w klubie, kto za tym stoi? Macie już swoje podejrzenia? :D
Jeżeli jeszcze nie oglądałeś/aś zwiastunu zapraszam! <3
Nasz blog! :
chamrsstreetfanfiction5sosi1D.blogspot.com
CZYTASZ
Charms street || L.Hemmings
Fanfiction"Gdy wszystko idzie nie po naszej myśli, a życie płata nam figla..nigdy się nie poddawaj. Pamiętaj, wszystko ma swoją jasną stronę. Nawet jeśli wydaje Ci się inaczej. Idź za głosem serca, rozum nie zawsze jest dobrym przewodnikiem." Opis książki w p...