= ROZDZIAŁ PIĄTY =

1.5K 174 10
                                    


— Rozumiem, że nie zamierzasz nic zrobić? — Jong Goo przygważdża spojrzeniem Yunę, obojętnie stojącą w drugim kącie garderoby.

Jest już późna noc, goście jeszcze siedzą w klubie, a King i Ki Tsu są tak opici, że Jong bez lęku mógł zostawić ich przy stoliku samych. Z pewnością nie odnotowali jego zniknięcia.

— Czemu patrzysz na mnie? — Yuna wzbraniająco wzrusza ramionami. — Nie moja wina, że King zgłupiał.

— Wiesz, co się z nią stanie, gdy wpadnie w ręce Ki Tsu! — Jong niebezpiecznie podnosi głos, którego ostre brzmienie nie robi na rozmówczyni żadnego wrażenia.

— Jestem już stara, Goo. Nie będę w tym wieku pakować się w żadne kłopoty. Jeżeli ty masz chęć wszcząć rebelię przeciw Kingowi i mieć na karku wściekłego Tsu, to nie będę cię wzbraniać, ale mnie w to nie mieszaj.

— To twoja podopieczna.

— Jak wiele innych. — Yuna opada ze zmęczeniem na szezlong. — Poza tym dokąd miałabym ją zabrać? King znajdzie ją wszędzie.

Akurat z tym Jong musi się zgodzić. Kontakty Kinga w stolicy są tak szerokie i dalekie, że An Ha dopiero wysłana do Kanady mogłaby uniknąć jego szpiegowskich sztuczek.

Ale jest jedno miejsce, o którym King nie ma pojęcia. Jong zaciska wargi.

— Pomożesz mi? Tylko o tyle proszę.

Yuna spogląda na mężczyznę przenikliwie, po chwili kiwa głową.

— Niech będzie, Goo. Tylko jej nie skrzywdź, rozumiesz?

— Nie wiem, o czym mówisz. — Umyka wzrokiem, gdy Yuna się podnosi.

— Ona jest ładna, a ty jesteś mężczyzną. Nie myśl sobie, że jak wyciągniesz do niej pomocną rękę to jest ci coś winna, jasne? — Wbija w niego ostre jak brzytwa spojrzenie.

— Wiesz, że nie jestem taki — odpowiada Jong z urazą.

— Wiem, ale nie ufam żadnemu mężczyźnie. Nawet przyzwoitemu. — Grozi mu palcem. — A teraz chodź.

Oboje kierują się korytarzem w kierunku innych drzwi, po otwarciu których Jong widzi kilka, skąpo ubranych dziewczyn siedzących przy stoliku i otwarcie ze sobą dyskutujących. Wśród nich siedzi również Anna w swojej granatowej, długiej sukni.

Na ich widok rozmowy milkną.

— Anno. — Yuna wyciąga nagląco rękę. — Wstań.

— Co się dzieje? — Julie marszczy brwi. Niecodziennie zdarza się, aby prawa ręka Kinga zaglądała do ich pokoju.

— Anno, posłuchaj. — Yuna ignoruje tamtą, by całkowicie skupić się na podopiecznej. — Pojedziesz teraz z Jongiem. — Wskazuje na wycofanego za jej plecami mężczyzny, któremu nie sposób zajrzeć w oczy.

— Co? Dlaczego? — Twarz An He blednie.

— Ponieważ King zaoferował cię swojemu brutalnemu przyjacielowi, Ki Tsu. Nie znasz go, ale uwierz mi, lepiej rzucić się pod pociąg, niż trafić do jednego z jego klubów, czy mnie rozumiesz?

— Ale... dlaczego? Co zrobiłam nie tak? Źle zaśpiewałam? — An Ha zaczyna być roztrzęsiona.

— Byłaś idealna, ale obudziłaś w Kingu złe wspomnienia — burczy Yuna, o czym została poinformowana wcześniej przez Jonga. Kto by pomyślał, że King wciąż jeszcze rozmyśla o Rinie?

— Nie chcę z nim iść. — An Ha kręci głową. — Nie znam go.

— Możesz zaufać, Goo. Mówię ci to, a teraz się pośpieszcie.

Tacy Szczęśliwi RazemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz