Postać odwróciła się do mnie i spojrzała mi w oczy.. Skądś ją znam.. ale skąd?
Nie miałam ochoty na posiłek.. Nie wiedziałam co się ze mną działo. Byłam tam całkowicie sama w wielkim pokoju. Lecz dobrze znałam ten pokój. Jak już wspominałam, mieszkałam w nim. I chwilka.. Przecież tu było przejście w ścianie do ogrodu. Tylko muszę je znaleźć.
*Leo*
Byłem u taty Rose. Niestety nie wie gdzie jest jego córka.. mówił tylko coś o jej matce, ale to chyba nie jest zbyt istotne. Zadzwonił na policję, jednak jak to nasza policja musi upłynąć 48 godziny od zaginięcia*. Modle się tylko o to, by nic jej się nie stało. Nie wybaczyłbym sobie.. za bardzo ją kocham.
*Rose*
Szukałam wszędzie tego wejścia. Staram się przypomnieć, lecz na nic. Mam pustkę w głowie. Oparłam się o ścianę i wpadłam na coś miękkiego. Bingo! Znalazłam! Idę! Nie mam zamiaru tu bezczynnie siedzieć. Chuj wie co chcą mi zrobić.
*10 minut później*
Szłam wąskim korytarzem. Było ciemno, zimno ale za to miękko. Droga cała była obłożona kocami, ponieważ jako mała dziewczynka dużo tym tunelem się przemieszczałam. A że było zimno i nie wygodnie, rozłożyłam pościel. Widzę coś jasnego. Czyżby to koniec wędrówki? Jestem wolna?
Wyszłam stroną od ogrodu. Rozejrzałam się. Nikogo nie było. Zaczęłam biec w stronę lasu. Płakałam cały czas. Nagle, potknęłam się o coś i wylądowałam w czyjeś ręce...
*Idk jak tam jest z policją. Wymyśliłam to na potrzeby ff ;)