Edward's POV

607 39 10
                                    

Edłord wyszedł ze szkoły kierując się w kierunku swojego najzajebistszego na dzielni samochodu. Słońce sprawiało, że jego skóra świeciła. Oparł się o bok auta i założył okulary przeciwsłoneczne, aby chronić swoje krwisto czerwone oczy przed światłem słonecznym. Chillował tak sobie gdy nagle jakaś lasia mu przerwała.

-OMG, Edłord, nie jesteśmy już z Dżejkobem przyjaciółmi -zaszlochała mu w ramie jego jedwabnej koszuli.

Dziewczynę kojarzył z widzenia, często miał ja na korytarzu. Nazywała się Bella, co wyczytał z jej myśli, gdyż też mówiła o sobie w trzeciej osobie. Edłord musiał się bardzo pilnować aby nie zacząć tańczyć ze szczęścia. Chciał powiedzieć coś elokwentnego, ale jego myśli wyglądały mniej więcej tak *yahoo, Dżej jest wolny, oho oho*

-Omg, tak mi smutno- udało mu się w końcu odezwać, co wypadło realistycznie, gdyż szlochał nad swoją jedwabną koszulą.

I znowu. J e d w a b n a  k o s z u l a  E d ł o r d a na której ona znowu kładzie swoją mokrą twarz.

-Joł, chcesz gdzieś iść?- tak naprawdę spytał tylko po to aby więcej jej tuszu nie wylądowało na jego ubraniu.

-Omg, tak,tak!- nie wiedzieć czemu Belli poprawił się od razu znacznie humor -O 19:00 w restauracji obok rzeźni. Zrobiłam rezerwację, papa!

Edłord uznał, że musi ja dodać do listy rzeczy, których się boi. Oczywiście na pierwszym miejscu były koty. Wsiadł do swojego szpanerskiego samochodu i ruszył w stronę domu tańcząc do swojego ulubionego girlsbandu.

Miał jeszcze z dwie godziny do wyruszenia więc musiał się sprężać. Przecież jego cera sama nie będzie się błyszczeć. Gdy, się przebierał zauważył włosa na swojej brodzie i zaczął panikować. Szybko poleciał po żyletkę do Alice.

-Alis, patrz mam włosa! Daj golarkę.

Jeszcze chwile latał z rękami w górze po domu po czym szybko i z ulgą się go pozbył. Założył swoją najbardziej hipsterskie ubranie i udał się do wyjścia. Oznajmił wszystkim, że wychodzi i już w drzwiach zatrzymała go matka:

-Dokąd wychodzisz?

-Do restauracji.

-O tej godzinie?

-Omg, mamo mam już ponad 100 lat.

Ten argument najwidoczniej zadziałał, bo odpuściła i dała mu spokojnie odejść, jednak nie miał nic przeciwko zostania w domu. Jakoś nie specjalnie cieszył się na spotkanie z creepy Bellą.

Zaparkował samochód i ruszył w stronę restauracji. Rozejrzał się i ją zauważył. Coś dziwnego stało się z jej twarzą.

-Co się stało-podbiegł i spytał w przerażeniu.

-To moja twarz- odparła i przybrała minę przez którą wygladała jeszcze gorzej.

-Błagam, przestań- krzyczał w przerażeniu.

Weszli do środka. Budynek był równie hipsterski co Ed. Dziewczyna usiadła do zarezerwowanego przez nią stoliku i wtedy Edłord zorientował się okrutnej przyszłości, która go czeka - będzie musiał jeść, PATRZĄC NA BELLĘ.

Jedynym co brzmiało ciekawie z menu był krwisty stek. Nie wiedzieć czemu kelner dziwnie się spojrzał na Edłorda, gdy poprosił o podwójną krew. Rozmowa była tak wartka jak krew wampira. W końcu jednak emo dziecko z którym tu przyszedłem zaczęło narzekać jak to jej życie jest okropne. Eddy słuchał tylko ze względu na to, że wymieniała imię Dżejkoba co drugie słowo. I wtedy go zauważył. Bardzo podekscytowany pomachał do Dżeja, ale on chyba nie był równie zadowolony. Nie odmachał mi, spojrzał na mnie i na Belle i skierował się w naszym kierunku.




Ostatnia kwadra (Jaward/Edcob)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz