Kally Pov
Gdy wpadłam do pokoju Navi zastałam ją w zupełnie innej sytuacji niż się podziewałam. Moja przyjaciółka siedziała na brzegu łóżka i zaczęłam się martwić, żeby z niego nie spadła. Na jej twarzy widniał ogromny uśmiech i delikatny rumieniec. Miała spuszczoną głowę do dołu i bawiła się rękawem od bluzy. Ja za to miałam oczy i usta szeroko otwarte ze zdziwienia. Mam nadzieję, że ta omega się w nią nie wpoiła.. A może ktoś inny ją już odwiedził..
Naravi Pov
- Był już Tayler?- zapytała ruda.
- Oo hej Kally- uśmiechnęłam się niewinnie, na co przewróciła oczami.- Nie nie było go jeszcze. A co?
- Wpoił się już w ciebie?- zapytała, dosiadając się obok mnie na łóżku.
- Tayler?- wybuchnęłam śmiechem.- Oczywiście, że nie! Skąd ci to przyszło do głowy?
- No bo jesteście parą..- przerwałam jej.
- Ty też masz chłopaka i on jakoś się w ciebie nie wpoił.
- Racja- westchnęła.- A Drake?
- Co Drake?
- On się w ciebie wpoił!?- krzyknęła.
- Nie! Oszalałaś? A tak poza tym, to co ty masz z tym wpajaniem się?
- No.. Bo ten..- jąkała się.
- Jestem ciekawa, powiedz mi- położyłam jej rękę na ramieniu.
- Bo wpojenie się w kogoś jest niesamowite- zaczęła cicho.- Racja, nie przeżyłam tego nigdy, ale zawsze sobie wyobrażam osobę, przeznaczoną tylko i wyłącznie dla mnie. Osobę, dla której będę całym światem. Osobę, która będzie mnie kochała całym sercem tylko i wyłącznie dlatego, że jestem. Rozumiesz? To musi być coś niesamowitego, ale zarazem strasznego.
- Dlaczego strasznego?
- A co, jeżeli okaże się, że ta osoba nie jest taka idealna jak ci się wydaje? Jeżeli wolałabyś kogoś innego? Co jeżeli się nie dogadacie?
- Aww to takie słodkie- powiedziałam.- Ale masz racje.
- Na prawdę?
- Stuprocentową- uśmiechnęłam się i ją przytuliłam.- A tak przy okazji, chciałabyś żeby Max się w ciebie wpoił?- Max to jej chłopak.
- Nie- odpowiedziała stanowczo.
- Jak to!?- krzyknęłam.
- On nie jest mi przeznaczony, ja to czuję. Nie poznałam jeszcze bratniej duszy.
- Ale wiesz, że.. on i tak może to zrobić?- bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
- Jasne, ale i tak nie do końca on. Przecież my nie mamy nad tym kontroli.
- Racja..
Wtedy do pokoju wpadł Tyler. Co z tego, że jest około szóstej rano, mi ani trochę nie przeszkadza, że będziemy sobie tu siedzieć. Jakby nie patrzeć to ja i tak bym nie zasnęła. Blondyn podbiegł do mnie chwycił za ramiona, podniósł i od razu przytulił. Chcą nie chcą, musiałam oddać uścisk.
- Okay, możesz mnie już puścić- powiedziałam niepewnie.
- Och, jasne - uśmiechnął się.- Po co mnie ściągałyście z łóżka?
- Omegi niedługo zaatakują - oznajmiła z całym swoim przekonaniem Kally.
- Ale co ja mam z tym wspólnego? - zdziwił się.
- Może to, że jestem twoja dziewczyną - tym razem ja się odezwałam i bardziej zapytałam niż stwierdziłam. - Chyba powinieneś się mną opiekować, nie sądzisz? - uniosłam brwi do góry, zaczynam być serio zdenerwowana.
- Nie, nie sądzę. Żegnam - gdy miał wychodzić do pokoju wparowała moja mama.
- O dzieci, co wy tu robicie?
- Dzień dobry pani Roberts - zaczął uprzejmie blondyn. - Podobno wyklęci mieli atakować, więc nie mogłem tak zostawić swojej dziewczyny - mówiąc to, załapał mnie w talii i przytulił do siebie.
Co za perfidny gówniarz! Oj tak łatwo nie będzie, ja mu jeszcze dam popalić.
- Tak słodko razem wyglądacie - zachwycała się moja mama. - Kally, no powiedz.
- No jasne, że tak - ruda się z nią zgodziła.
- No dobrze, nie przeszkadzam wam już, bawcie się dobrze.
- Dziękujemy, do widzenia! - zdążył jeszcze powiedzieć Tyler.
- Nienawidzę cię - wysyczałam do niego przez zęby.
- Skarbie, na to trochę za późno, bo jeszcze przez zimą będziesz moją żoną.
- Jeszcze zobaczymy - mruknęłam pod nosem.
- Okay koniec tego - zadecydowała Kally. - Zaraz terze iść do szkoły.
- Racja, dajcie mi chwilę, muszę się ogarnąć.
Popędziłam do łazienki i zrobiłam wszystko to, co robi się rano. Spakowałam książki i ruszyliśmy do wyjścia. Bella była tak wpatrzona w Taylera, że ustąpiłam jej miejsca z przodu. Pojechaliśmy samochodem blondyna do szkoły i tam się rozdzieliliśmy.
Lekcje ciągnęły się w nieskończoność, aż w końcu nastąpiła przerwa na lunch. Dziwiło mnie trochę to, że przez całe popołudnie nie widziałam Drake. W zasadzie nie powinien mnie on interesować, więc czemu jest inaczej? Z zadumy wybudziła mnie moja ruda przyjaciółka.
- Popatrz tam - wskazała grupkę osób. - Biją się.
- Okay, chodź. Trzeba coś z tym zrobić.
Ledwo przedostałyśmy się przez ten tłum osób, a gdy wylądowałam w środku zobaczyłam Drake i jakiegoś innego chłopaka, który się z nim bił. Od razu poczułam bez ale nie tylko. Tym razem pachniało również świerkami, ale nie ma co się nad tym rozczulać. Oczy szarookiego zrobiły się złote, a tego drugiego zielone. Nie jest dobrze, oni się zaraz przemienią! Ich watahy próbowały rozdzielić walczących, niestety na próżno.
- Na co jeszcze czekasz!? - krzyknęła na mnie Kally. - Oni się tu zaraz pozabijają.
- Myślisz, że nie widzę? Co ja niby mogę zrobić?
CZYTASZ
Pierwsze Spojrzenie
WerwolfMoi rodzice zaplanowali mi całe życie. Ja, jako ta starsza, postanowiłam, że zachowam dobrą opinię o mojej rodzinie i zrobię tak, jak mi rozkarzą. Niestety moja natura była najwyraźniej zbyt ciekawska i rządna przygód, jak na poukładane życie zapewn...