Rozdział 8

5.6K 393 5
                                    

Kally Pov

Gdy wpadłam do pokoju Navi zastałam ją w zupełnie innej sytuacji niż się podziewałam. Moja przyjaciółka siedziała na brzegu łóżka i zaczęłam się martwić, żeby z niego nie spadła. Na jej twarzy widniał ogromny uśmiech i delikatny rumieniec. Miała spuszczoną głowę do dołu i bawiła się rękawem od bluzy. Ja za to miałam oczy i usta szeroko otwarte ze zdziwienia. Mam nadzieję, że ta omega się w nią nie wpoiła.. A może ktoś inny ją już odwiedził..

Naravi Pov

- Był już Tayler?- zapytała ruda.

- Oo hej Kally- uśmiechnęłam się niewinnie, na co przewróciła oczami.- Nie nie było go jeszcze. A co?

- Wpoił się już w ciebie?- zapytała, dosiadając się obok mnie na łóżku.

- Tayler?- wybuchnęłam śmiechem.- Oczywiście, że nie! Skąd ci to przyszło do głowy?

- No bo jesteście parą..- przerwałam jej.

- Ty też masz chłopaka i on jakoś się w ciebie nie wpoił.

- Racja- westchnęła.- A Drake?

- Co Drake? 

- On się w ciebie wpoił!?- krzyknęła.

- Nie! Oszalałaś? A tak poza tym, to co ty masz z tym wpajaniem się?

- No.. Bo ten..- jąkała się.

- Jestem ciekawa, powiedz mi- położyłam jej rękę na ramieniu.

- Bo wpojenie się w kogoś jest niesamowite- zaczęła cicho.- Racja, nie przeżyłam tego nigdy, ale zawsze sobie wyobrażam osobę, przeznaczoną tylko i wyłącznie dla mnie. Osobę, dla której będę całym światem. Osobę, która będzie mnie kochała całym sercem tylko i wyłącznie dlatego, że jestem. Rozumiesz? To musi być coś niesamowitego, ale zarazem strasznego.

- Dlaczego strasznego?

- A co, jeżeli okaże się, że ta osoba nie jest taka idealna jak ci się wydaje? Jeżeli wolałabyś kogoś innego? Co jeżeli się nie dogadacie? 

- Aww to takie słodkie- powiedziałam.- Ale masz racje. 

- Na prawdę?

- Stuprocentową- uśmiechnęłam się i ją przytuliłam.- A tak przy okazji, chciałabyś żeby Max się w ciebie wpoił?- Max to jej chłopak.

- Nie- odpowiedziała stanowczo.

- Jak to!?- krzyknęłam.

- On nie jest mi przeznaczony, ja to czuję. Nie poznałam jeszcze bratniej duszy.

- Ale wiesz, że.. on i tak może to zrobić?- bardziej stwierdziłam niż zapytałam.

- Jasne, ale i tak nie do końca on. Przecież my nie mamy nad tym kontroli.

- Racja..

Wtedy do pokoju wpadł Tyler. Co z tego, że jest około szóstej rano, mi ani trochę nie przeszkadza, że będziemy sobie tu siedzieć. Jakby nie patrzeć to ja i tak bym nie zasnęła. Blondyn podbiegł do mnie chwycił za ramiona, podniósł i od razu przytulił. Chcą nie chcą, musiałam oddać uścisk. 

- Okay, możesz mnie już puścić- powiedziałam niepewnie.

- Och, jasne - uśmiechnął się.- Po co mnie ściągałyście z łóżka?

- Omegi niedługo zaatakują - oznajmiła z całym swoim przekonaniem Kally.

- Ale co ja mam z tym wspólnego? - zdziwił się.

- Może to, że jestem twoja dziewczyną - tym razem ja się odezwałam i bardziej zapytałam niż stwierdziłam. - Chyba powinieneś się mną opiekować, nie sądzisz? - uniosłam brwi do góry, zaczynam być serio zdenerwowana.

- Nie, nie sądzę. Żegnam - gdy miał wychodzić do pokoju wparowała moja mama.

- O dzieci, co wy tu robicie?

- Dzień dobry pani Roberts - zaczął uprzejmie blondyn. - Podobno wyklęci mieli atakować, więc nie mogłem tak zostawić swojej dziewczyny - mówiąc to, załapał mnie w talii i przytulił do siebie.

Co za perfidny gówniarz! Oj tak łatwo nie będzie, ja mu jeszcze dam popalić.

- Tak słodko razem wyglądacie - zachwycała się moja mama. - Kally, no powiedz.

- No jasne, że tak - ruda się z nią zgodziła.

- No dobrze, nie przeszkadzam wam już, bawcie się dobrze.

- Dziękujemy, do widzenia! - zdążył jeszcze powiedzieć Tyler.

- Nienawidzę cię - wysyczałam do niego przez zęby.

- Skarbie, na to trochę za późno, bo jeszcze przez zimą będziesz moją  żoną.

- Jeszcze zobaczymy - mruknęłam pod nosem.

- Okay koniec tego - zadecydowała Kally. - Zaraz terze iść do szkoły.

- Racja, dajcie mi chwilę, muszę się ogarnąć.

Popędziłam do łazienki i zrobiłam wszystko to, co robi się rano. Spakowałam książki i ruszyliśmy do wyjścia. Bella była tak wpatrzona w Taylera, że ustąpiłam jej miejsca z przodu. Pojechaliśmy samochodem blondyna do szkoły i tam się rozdzieliliśmy.

Lekcje ciągnęły się w nieskończoność, aż w końcu nastąpiła przerwa na lunch. Dziwiło mnie trochę to, że przez całe popołudnie nie widziałam Drake. W zasadzie nie powinien mnie on interesować, więc czemu jest inaczej? Z zadumy wybudziła mnie moja ruda przyjaciółka.

- Popatrz tam - wskazała grupkę osób. - Biją się.

- Okay, chodź. Trzeba coś z tym zrobić.

Ledwo przedostałyśmy się przez ten tłum osób, a gdy wylądowałam w środku zobaczyłam Drake i jakiegoś innego chłopaka, który się z nim bił. Od razu poczułam bez ale nie tylko. Tym razem pachniało również świerkami, ale nie ma co się nad tym rozczulać.  Oczy szarookiego zrobiły się złote, a tego drugiego zielone. Nie jest dobrze, oni się zaraz przemienią! Ich watahy próbowały rozdzielić walczących, niestety na próżno. 

- Na co jeszcze czekasz!? - krzyknęła na mnie Kally. - Oni się tu zaraz pozabijają.

- Myślisz, że nie widzę? Co ja niby mogę zrobić?


Pierwsze SpojrzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz