Bajazyd
Matko-powiedziałem i oddałem jej należyty szacunek. Wiedziałem ze za chwile rozpęta sie piekło.
-bajazydzie, jak mogłeś nie posłuchałeś mnie!-krzyknęła.
-przepraszam valide musiałem to zrobić nie miałem wyjścia!-nagle zabrakło mi sił i usiadłem.
-co ci dolega synu?-zapytała mnie rudowłosa.
-ja-jak jej to miałem powiedzieć? Selim wcale nie jest święty, postrzelił mnie? Kazał synowi mnie postrzelić, bo jest tchórzem żeby stanąć ze mną do walki? Nie musiałem zrobić to delikatnie-wiesz zostałem delikatnie trafiony.
-delikatnie?-zapytała moja valide podejrzliwie.
-tak tylko zadrapanie-powiedziałem siląc sie na uśmiech.
-uważasz mnie za głupią? Widzę ze coś gorszego ci dolega, wezwij jastrzębia.-powiedziała do swojej wiernej służącej Efsun.
No nie juz po mnie! Co ja wygaduje! Jak mama sie dowie o strzale... Uuu biedny Selimuś będzie miał przechlapane. Nagle do Komnaty wszedł jastrząb.
-wzywałaś mnie pani-powiedział jastrząb z grymasem mającym przypominać uśmiech. Atmakca szanował moją mamę ze względu na mnie, ale tak naprawdę szczerze jej nie nawiedził za intrygę która spowodowała smierć mustafy.
-tak powiedz mi przebieg wojny.-i wtedy jastrząb zaczął jej wszystko opowiadać. -i wtedy Murad strzelił do bajazyda.-zakończył. Moja mama po ostatnich kilku zdaniach stała sie smutna.
-blisko serca.
-nic mi nie jest jak widzisz-powiedziałem widząc ze valide zaczyna sie denerwować i cieżko oddychać.
-a co jakby...
-mamo nic sie...
-a co jakby... Jak Selim mogł to zrobić?
-tak czasami jest.
-wiedziałam ze sie nie lubicie ale nie aż tak... Jak jak- nagle upadła w ostatniej chwili ją złapałem.
-valide-krzyczałem do niej bez skutku.-Wezwać Medyka.
CZYTASZ
Ksiaze Bajazyd- Zupełnie Inna Historia
RandomGra powieści zaczyna się po ujawnieniu zawartości skrzyni selima przed sułtanem. Opowiada co was zdziwi defne ale bajazyd również na zmianę. Jest to zupełnie nowa historia.