Część 4

263 23 2
                                    


„TO double p! D O double g..."

-Halo?- Ziewnąłem głośno i przetarłem dłonią oczy.

-Dobry śpiochu, będę u ciebie za dwadzieścia minut.

-O kurwa zaspałem! Już wstaję! Dzięki, że mnie obudziłeś! -Jebut! - Ała... Dobra za dwadzieścia minut... Pa!

Niema co, zgrabnie mi to wyszło. Właśnie leżałem na ziemi zaplątany w kołdrę i jeszcze mój głupi budzik nie zadzwonił!

Szybko wstałem z podłogi i ruszyłem do łazienki. Po szybkiej kąpieli wyszedłem spod prysznica i zacząłem jednocześnie suszyć włosy i myć zęby. W końcu powinno się ćwiczyć podzielność uwagi, nie? Wypadłem z toalety, jakby się paliło, i kątem oka spojrzałem na zegarek. Na spokojnie mam jeszcze dziesięć minut. Założyłem wczoraj naszykowane ubrania, sięgnąłem po telefon, portfel i klucze, po czym zapakowałem je do torby. Już spokojnym krokiem ruszyłem na dół, a po domu rozniósł się dźwięk domofonu. Podszedłem do drzwi, a w nich stał Hansol, uśmiechając się w ten specyficzny sposób i nonszalancko opierał się o framugę.

-Dzień dobry. - Powiedział i obrzucił mnie wzrokiem od góry do dołu. - Masz refleks i ładnie wyglądasz.

-Dobry i dziękuję. Już tylko założę kurtkę i wychodzimy. - Powiedziałem podchodząc do szafy. - Nie stój tak w wejściu, wejdź do środka.

Wyciągnąłem z szafy dosyć grubą kurtkę i założyłem ją na siebie. Owinąłem się jeszcze szalem. W końcu była wczesna wiosna i nie chcę się rozłożyć. Założyłem czarne trapery i byłem gotowy do wyjścia. Podniosłem się z podłogi i wraz z Hansolem wyszliśmy z domu, po czym zamknąłem drzwi i furtkę na klucz.

-A więc, jaki masz plan działania? - Zapytałem po chwili ciszy.

-Są dwie opcje. Pójdziemy do centrum, pokażę ci kilka ważniejszych miejsc i ulic, a później do kawiarni bądź restauracji coś zjeść lub na odwrót.

Zastanowiłem się chwilę. Szczerze mówiąc nie byłem głodny, więc pierwsza opcja wydawała się lepsza.

-Najpierw centrum, później coś zjeść.

Cała wycieczka zajęła nam pięć godzin. Hansol pokazał mi kilka głównych miejsc, na wypadek gdybym kiedyś się zgubił. Chodziliśmy uliczkami i nie obyło się bez zaczepienia o przydrożne stragany i kupna kilku bzdetów. Opowiedział mi także kilka legend tego miejsca i obiecał, że następnym razem pójdziemy na kręgle,a jak zrobi się ciepło – do pobliskiego parku narodowego. Czas mijał nam jak z bicza strzelił. Rozmowa nam się kleiła i bardzo przyjemnie spędzało mi się z nim dzień. Po jakimś czasie stwierdziliśmy, że idziemy do chińskiej knajpy.

-Serwują tutaj najlepsze jedzenie w mieście! - Powiedział pewny swoich słów Hansol. Zaśmiałem się na widok jego miny. Wyglądał jak małe dziecko, które chwaliło się swoim mistrzowskim samolocikiem zrobionym z papieru. Z zewnątrz knajpka wyglądała dość niepozornie, jednak po wejściu automatycznie przenosiłeś się do Chin. Tradycyjna muzyka, zapach chińskich potraw i pomieszczenie urządzone w typowo chińskich wzorach. Oczarowany rozglądałem się dookoła, gdy nagle Hansol złapał mnie za dłoń i zaciągnął do stolika. Rozebraliśmy się i usiedliśmy. Po chwili podszedł do nas kelner. Był wysoki, włosy miał przefarbowane na bordowy kolor i były spięte w uroczego kucyka. Miał na oko dziewiętnaście lat. Mogę się założyć, że wszystkie klientki ślinią się na jego widok – chłopak ma niesamowity uśmiech i bystre spojrzenie.

-Ni hao! Hansol to co zawsze? - Powiedział do mojego kolegi, który z uśmiechem pokiwał głową. - A dla pana? - Zwrócił się do mnie.

Spojrzałem bezradnie do karty. Zjadłbym wszystko!

Nowy początekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz