Prolog

127 15 8
                                    

Była spokojna noc w małym miasteczku Snowdin. Pewna postać pszechodziła spokojnym krokiem pszez miasteczko, to był troche mały szkielet-chłopak z biała bluzką, niebieską kurtką z futerkiem na kapturze i różowymi kapciami.
Kierował sie w strone lasu który był koło miasteczka, to był dość durzy las.
Szkielet stanął pszed lasem i patrzał sie w niego pszez dłuższą chwile, potem do niego wszedł tym samym spokojnym krokiem co wcześniej.
Był środek zimy więc wszystkie drzewa były bez liści a ziemia była pokryta białym, puchatym śniegiem.
Szkielet dotarł do małego pagórka gdzie drzewa nie rosły tak blisko siebie więc było można zobaczyć niebo.
Ciemne Niebo było pokryte lśniącymi gwiazdami które migały raz na czas.
Szkielet usiadł na pagórku i wpatrywał sie w gwiazdy, w jego oczach odbijały sie gwiazdy z nieba, jednak można było tam zobaczyć coś jeszcze...
"Musisz to zrobić Sans" mruczał pod nosem do siebie "Kiedyś musisz jej to powiedzieć..."
On nie zauwarzył jednak że zza drzew ktoś go obserwował, ten ktoś uśmiechał sie do niego z psychopatycznym uśmiechem i szepnął tylko jedno słowo które Sans nie usłyszał "Powróciłam".

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Taki drętwy ten Prolog ale obiecuje że rozdziały będą lepsze... ;-;

|| You can't understand how this feels|| {wolno pisane}Donde viven las historias. Descúbrelo ahora