Siedziałam w przytulnej kawiarni na końcu parku, grzejąc swoje dłonie o kubek ciepłego cappuccino. Wędrowałam wzrokiem to na swój napój, to na widok za oknem. Wszystko pokryte było śniegiem, co bardzo mi się podobało. Poza tym widok parku wieczorem był bardzo przyjemny. Zaczynało się ściemniać, więc zapalono już latarnie, których światło odbijało się o śnieg. Uwielbiałam taką atmosferę.
Zobaczyłam bardzo ładną dziewczynę kierującą się w moją stronę. Myślałam, że pójdzie do innego stolika, więc rozszerzyłam oczy ze zdziwieniem, gdy przysiadła się do mnie. Usiadła naprzeciw mnie i uśmiechnęła się szeroko. Odwzajemniłam uśmiech, jednak trochę mniej entuzjastycznie. Czego ode mnie chcesz?
- Cześć! Nie mogę się na ciebie napatrzeć, twoje włosy są przepiękne. Sama je farbowałaś? - zapytała wesoło. Poczułam, że się odrobinę rumienię. Nikt obcy jeszcze mnie nie skomplementował.
- Hej, d-dziękuję... - przełknęłam ślinę. Nie zacinaj się, Lauren, do cholery! - Właściwie to przyjaciel mi pomagał, - odpowiedziałam na jej pytanie.
- Widzę, że kolor wyszedł świetnie, ale chyba trochę ci się przesuszyły, co? Mogę ich dotknąć? - przyjrzała mi się uważnie.
- Um, jasne, skoro chcesz, - powiedziałam niepewnie i pochyliłam się do przodu, aby mogła mnie dosięgnąć. Ona jednak wstała i usiadła obok mnie, zdejmując swoje skórzane rękawiczki bez palców. Zaczęła się bawić końcówkami moich włosów i nagle poczułam się strasznie zażenowana. Były rozdwojone, super suche i łamliwe. Do tego mi wypadały. Mój rumieniec się pogłębił.
- Jestem Fetch, tak w ogóle, - powiedziała nagle, patrząc mi w oczy i chyba nieświadomie wplątując palce w moje włosy.
- To twoje prawdziwe imię? - zapytałam zaskoczona. Nie słyszałam nigdy o takim.
- Nie, - skrzywiła się. - Moje prawdziwe imię ssie.
- Oh... Mogę je usłyszeć? - zapytałam niepewnie. Fetch zastanowiła się przez chwilę, zabawnie marszcząc brwi. Po chwili się poddała.
- Clementine, - spojrzała na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
- To bardzo ładne imię, - uśmiechnęłam się. - Przypomina mi o pewnej postaci z mojej ulubionej gry.
LAUREN, PO CO TY O TYM MÓWISZ, skarciłam się w myślach. Pewnie jej to nawet nie interesuje, spojrzałam w bok, nie chcąc łapać kontaktu wzrokowego.
- Serio? Co to za gra? - zapytała z ciekawością, na co z powrotem na nią spojrzałam.
- The Walking Dead, - odpowiedziałam krótko, zaciskając usta w wąską kreskę.
- Ohh, dużo o tym słyszałam, jednak nigdy w to nie grałam. Może powinnam, - zastanowiła się przez chwilę. - Hej, jeszcze mi nie powiedziałaś, jak TY się nazywasz!
- Naprawdę? Przepraszam, nie chciałam być niegrzeczna! Jestem Lauren, - przedstawiłam się... raczej dość nerwowo.
- Spokojnie, nic się nie stało, - położyła rękę na moim udzie w pocieszającym geście. Nie lubiłam jak mnie ktoś dotykał, jednak nic nie powiedziałam, tylko uśmiechnęłam lekko. - Rany, jesteś taka nieśmiała! To urocze! - zaśmiała się. - Swoją drogą, powinnaś kiedyś wpaść do mojego salonu fryzjerskiego. Pracuję niedaleko tego miejsca. Ogarnęłybyśmy te siano na twojej głowie, - podała mi swoją wizytówkę, uśmiechając się słodko.
Wzięłam od niej wizytówkę i przyjrzałam się jej. Nawet tutaj podpisana była po prostu jako Fetch.
- Dziękuję, - powiedziałam, chowając kawałek papieru do kieszeni kurtki.
CZYTASZ
Forget your horror
RomanceOpowiadanie o Lauren, która od śmierci rodziców cierpi na depresję i poznaje ludzi, którzy pomagają jej się uporać z chorobą.