❃ Rozdział drugi

341 52 7
                                    

Chcę odnaleźć prawdziwego mnie, który nie jest tobą, ale siniaki w moim sercu są zbyt duże. Próbuję je ukryć, ale chowają się w moim sercu i budzą mnie.

Jang Jae In: „Hallucinations".

Coraz bardziej wkurzony nachalnością jasnowłosej piękności, po raz kolejny odtrącił jej rękę, która zmierzała do jego krocza. Rozglądał się nerwowo, szukając przyjaciela, który znikł jakiś czas temu z koleżanką jego towarzyszki, jednak powoli zaczynał tracić nadzieję na wspólny powrót do domu. Nawet, jeśli sam zazwyczaj kończył w łóżku z chętną dziewczyną, tym razem nie miał na to nastroju.

– Dlaczego udajesz takiego niedostępnego? Zaczyna mi się to nie podobać... – oznajmiła pijana dziewczyna, udając niezrażoną zachowaniem młodego mężczyzny. Nachyliła się, by pocałować go w usta, gdy została brutalnie szarpnięta za włosy. – To boli! Puszczaj!

– Mówiłem już, że nie mam ochoty cię przelecieć, więc spadaj! – krzyknął Woobin i szarpnął dziewczyną z taką siłą, że uderzyła głową o oparcie czerwonej sofy. Widząc jej przerażone spojrzenie, uniósł dłoń w takim geście, jakby chciał ją uderzyć, dzięki czemu zerwała się na nogi i chwiejnym krokiem odeszła, krzycząc, że jest szalonym dupkiem.

Ani trochę nie przejął się jej słowami. Dla niego kobiety były zabawkami, którymi mógł się zabawić i porzucić niczym zużyte śmieci. Nienawidził ich z całego serca, dlatego bez wahania łamał im serca. Dawał im nadzieję na to, że zrodzi się między nimi coś szczególnego, by potem je porzucić i znaleźć kolejną ofiarę. Robił dziewczynom dokładnie to samo, co Sasha zrobiła z nim. Z resztą, wspominając Cassandrę Pay z Lazon Hill, spokojnie mógł przyznać, że i ona się nim bawiła. Raz go do siebie dopuszczała, by za chwilę zadrwić z jego uczuć. Każda dziewczyna była taka sama, dlatego nie miał szacunku do żadnej z nich. Żadnej, prócz własnej matki.

Wkurzony założył marynarkę i wyszedł chwiejnym krokiem z parnego klubu. Nie zamierzał dłużej czekać na Finna. Jego przyjaciel bez wątpienia świetnie się bawił, dlaczego więc miałby zawracać mu głowę? Niech on jeden ma udany wieczór.

Gdy tylko znalazł się na zewnątrz, chłodny wiatr rozwiał mu włosy i sprawił, że na ciele pojawiła mu się gęsia skórka. Tak bardzo nienawidził londyńskiej pogody! Albo padało, albo było zimno. Tylko idioci chcieli zamieszkać tu na stałe, by móc podziwiać London Eye, które wcale nie było takie ciekawe. Bilety na tę atrakcję należały do cholernie drogich. Woobin zawsze uważał, że London Eye jest stratą czasu i pieniędzy. Raz zabrał do niego Sashę, która nie potrafiła nadziwić się widokom z samej góry.

Pospiesznie odsunął od siebie wspomnienia o byłej narzeczonej i sięgnął do marynarki po telefon. Pamiętał, że przepisał od Finna numer nowego kierowcy, jednak za nic w świecie nie potrafił sobie przypomnieć, jak brzmiało imię pracownika. Dobrze chociaż, że zapamiętał, iż była to dziewczyna o skośnych oczach.

Przeglądał kontakty, w których znajdowało się setki damskich imion. Zapisywał numer praktycznie każdej dziewczyny, z którą kiedykolwiek się przespał. To było jak jego lista zdobytych trofeów.

– Jak ta cholerna dziewucha miała na imię!? – warknął pod nosem i oparł się o chłodną ścianę budynku.

Półprzytomnym wzrokiem rozejrzał się po okolicy, gdy dostrzegł znajome czerwone Porsche Cayenne. Nieliczni mogli sobie pozwolić na kupno tak drogiego samochodu, dlatego bez wahania ruszył w jego stronę. Gdy spotkał się z zamkniętymi drzwiami, zaczął walić w przednią szybę, budząc śpiącą na fotelu Koreankę. Gdy tylko odblokowała drzwi, wrócił do tyłu i z hukiem rzucił się na wygodne siedzenie.

Porcelanowe szczęście ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz