Chapter 4

3.2K 283 39
                                    

Chapter Notes
Rozdział dziwny. Nie bardzo wiedziałam, jak oddać wszystko, co roi się w mojej głowie. Ale mam nadzieję, że się spodoba^^
Od Cooki: Tego nigdy nie da się oddać w pełnej krasie B( Zawsze sie coś musi zwalić.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Otworzył oczy i westchnął cicho. Otaczała go biel. Białe ściany, biały sufit, biała kołdra, którą był przykryty. I tę białą oazę psuły tylko czerwone włosy Nataszy po jego lewej stronie. Kobieta
wpatrywała się w niego z obojętnym wyrazem twarzy i troską w oczach.

- Hej. Długo spałem? Wygraliśmy? A inni?

Assasyn westchnęła cicho, a na jej ustach, przez krótką chwilę, pojawił się uśmiech. Zaraz jednak znów przybrała obojętną maskę.

- Dwa tygodnie, Stark. Tyle czasu już tu leżysz. Wygraliśmy. Reszta wyszła prawie bez szwanku. Złapaliśmy Loki’ego.

- Loki’ego? Serio? Pojawił się, jak spałem? I, co planował przez ten cały czas? Bardzo wam uprzykrzył życie?
Natasza wpatrywała się w mężczyznę z lekko uchylonymi ustami. Nie musiał udawać przed nią. Przecież wiedziała, że on i Loki…

- Thor tydzień temu zabrał Loki’ego do Asgardu. – powiedziała wolno, uważnie obserwując bilionera.

- Mam nadzieję, że tym razem im nie ucieknie. – westchnął Tony i uśmiechnął się szeroko. – Ciekawe, co wymyślą, by go ukarać.

- Mówisz poważnie?

- Dlaczego miałbym nie?

Kobieta przełknęła ślinę i przybliżyła się do mężczyzny tak, że ich twarze dzieliło tylko kilkanaście centymetrów.
- Tony, Loki jest w Asgardzie. – powiedziała bardzo wolno. – Odyn prawdopodobnie zabierze mu wszystkie jego moce i zamknie go w małej klatce bez okien do końca jego życia. Rozumiesz?

- Oczywiście! Nie jestem idiotą! – oburzył się Stark. – Jeden problem z głowy! O co ci chodzi, kobieto?!

Wpatrywali się w siebie jeszcze przez chwilę, oboje niepewni, co właśnie zaszło. Romanov westchnęła cicho, a Tony mógłby przysiądz, że przez krótki moment na jej twarzy zagościł smutek. Nie odezwała się jednak ani słowem, a jej zielone oczy nie opuszczały twarzy mężczyzny ani na sekundę. Stark był pewien, że przez ten czas nawet nie mrugnęła. Poruszył się, czując się
niekomfortowo pod jej spojrzeniem i chrząknął głośno, chcąc oczyścić nagle suche gardło.

- Więc… Kiedy będę mógł wyjść?

- Niedługo – kobieta wstała i w końcu odwróciła od niego wzrok, spoglądając na monitory. – Idę po lekarza. On o tym zdecyduje.

Tony tylko kiwnął głową, nie chcąc zaczynać kolejnej dyskusji, która znów skończy się dziwnym i mało komfortowym spojrzeniem agentki. Westchnął z ulgą, gdy wreszcie wyszła i przymknął oczy. Pod powiekami ujrzał zielone oczy, wpatrujące się w niego z łobuzerskimi iskierkami i nagle poczuł smutek. Było to dziwne, bo nie znał nikogo, kto by się tak w niego wpatrywał.
Westchnął po raz kolejny i już nie pamiętał, by cokolwiek go smuciło, gdy reszta drużyny, prócz
Thora, wpadła do jego sali.

~*~*~*~*~*~*~

Odsunął maskę z twarzy, gdy muzyka w warsztacie ucichła. Jarvis automatycznie ją wyłączał, gdy ktoś wchodził. Ciekawy, kto tym razem mu przeszkadza, mężczyzna odwrócił się do wejścia.
Był w wieży już prawie miesiąc, ale drużyna nadal była strasznie nadopiekuńcza w stosunku do niego. Potrafili po kilka razy przypominać mu o jedzeniu, spaniu, nawet kąpieli. Przyjmował to ze stoickim spokojem, co dopiero było dziwne. Nie krzyczał, nie zmieniał kodów dostępu do swojego sanktuarium, nie groził. Po prostu czekał, ciekawy, kto tym razem do niego zejdzie. I za
każdym razem, gdy jakiś członek drużyny pojawiał się w drzwiach, czuł lekkie ukłucie smutku i zawiedzenia przez krótką chwilę. Dlaczego? Wmawiał sobie, że to przez to, że nie zgadł, kto
zejdzie tym razem. Nad inną odpowiedzią się nie zastanawiał.
Tym kimś okazał się Steve tym razem. A stawiał na Clinta i jego wielką paczkę chrupków serowych. Żołnierz stanął w drzwiach i rozejrzał się niepewnie wokół. W dłoniach ściskał swój
szkicownik. Stark uniósł brew w geście zapytania, a kapitan westchnął cicho i uśmiechnął się nerwowo.

Nie Pamiętam Cię. Ale Potrzebuje.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz