Dust

1.5K 206 11
                                    

What a feeling to be so alive!
I have never seen me so alive!

- Bill, możesz przestać skakać po dachach w moim ciele i śpiewać? - jęknąłem cicho. Nienawidziłem tego aktorstwa które wprost uwielbiał doktor Cipher. Co było zabawnego w wydzieraniu się z peleryną na wietrze?  Demony mają dziwne zainteresowania...

-Kompletnie się nie znasz, Pinetree...- spojrzał na mnie i poprawił muszkę którą zawiązał sobie na szyi. Westchnąłem i usiadłem na murze. A przynajmniej próbowałem. Ciało przeniknęło przez beton i poczułem to nieprzyjemne uczucie. Cholerny brak fizycznej formy.

-Tak... ja się nigdy nie znam. - Wywróciłem oczami i spojrzałem z nadzieją na niebo. Proszę słoneczko, wzejdź już...

-Daremne prośby - Cipher zaśmiał się i jednym skokiem przeskoczył na następny dach. Zrezygnowany pofrunąłem za nim. Demon zerknął przez uchylone okno na śpiących w pokoju ludzi. Pobladłem.

-Nie możesz chociaż raz w życiu odpuścić?

Spojrzał na mnie z politowaniem. Poprawił lewitujący cylinder i wszedł do środka. Chciałem odwrócić wzrok, ale moje spojrzenie jak zwykle podążyło za nim.
Bill wyjął strzykawkę i napełnił ją dziwną zielonkawą substancją. Sprawdził wszystko i wbił ją do tętnicy szyjnej niczego nieświadomego mężczyzny. Uśmiechał się przy tym. Mężczyzna lekko zadrżał po czym wyzionął ducha. Po chwili demon trzymał w dłoniach jego duszę.

-Następna do kolekcji.-szepnął do siebie i wyciągnął mały woreczek. Zmienił duszę w proszek i wsypał go tam po czym powiedział coś. Woreczek zniknął.

Musiałem przyznać że był inteligentny. I miał swojego rodzaju klasę. Przyznaję, czułem też lekki podziw kiedy patrzyłem na jego dopracowane i perfekcyjne w każdym calu ruchy.

-Dziękuję.

Uśmiechnął się zawadiacko. Kurna, znowu zapomniałem. Przecież on słyszy moje myśli...

-Nie muszę czytać ci w myślach żeby dostrzec podziw w twoich oczach. Ech, sosenko...

Zaśmiał się, a ja lekko się zarumieniłem. Chyba przyzwyczaiłem się już do ciągłej obecności demona. Co prawda dalej przerażał mnie i nienawidziłem go ale musiałem go w końcu zaakceptować. Nie było innego wyjścia.

-Właśnie...miałeś mi powiedzieć co to za mikstura - przeszyłem go wzrokiem.

Poklepał się po kieszeni spodni.

-Wszystko jest tutaj, sosenko.Zapisałem ci. Rano sobie przeczytasz.

-I nie ma żadnego haczyka?

Zmierzyłem go podejrzliwym wzrokiem. Wzruszył ramionami.

-Pamiętasz o drugiej części naszej umowy?

- Tak...- westchnąłem. Spełniłem jego każde polecenie z niechęcią. Umowa to umowa.

Nad ranem obudziłem się w moim ciele. Piekło mnie niemiłosiernie, głowa ciążyła, powieki opadały. Sięgnąłem do kieszeni spodni. Kartka. Była tam. Nie mogłem uwierzyć we własne szczęście. Cały przepis... wszystko dokładnie zapisane! Czyżby doktor Cipher tym razem postanowił grać fair...?

Musiałem teraz tylko przekazać to Danielowi. I wtedy wszystko się ułoży...

Doktor Cipher i Pan Pines /billdip/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz