X

1.3K 97 13
                                    

Jimin pov.

Pierwszy dzień. Pierwsza rehabilitacja. Boję się jak cholera, ale nie chcę dać po sobie poznać chłopakowi. Kiedy się odwracam, widzę jego uśmiechniętą twarz. On się cieszy. Cieszy się, że jadę walczyć o ponowne wstanie z wózka. Wiemy, że nie każda walka kończy się zwycięstwem, ale warto walczyć do końca, prawda? Oboje zmierzamy ku budynkowi z nadzieją. Chłopak dostaje SMSa. Wyciąga telefon, ale wciąż pcha mój wózek. Nie wiem co jest takiego ciekawego w tej wiadomości, ale starszy w ogóle nie wie, że istnieje na tym świecie. Widzę łzy w jego oczach. Płacze? Jaki jest powód jego łez? Kogoś stracił? Ktoś z jego bliskich miał wypadek? Chcę zapytać. Ale nie mogę. Dlaczego? Patrzę gdzie się znajdujemy - środek drogi. Widzę ciężarówkę. Jedzie za szybko, by zwolnić. Ze strachem patrzę na nadjeżdżający pojazd. YoonGi nie ogarnia, że kilka metrów przed nami jedzie ciężarówka, dopóki kierowca nie trąbi. Słysząc klakson pojazdu, chłopak szybko wycofuje się do tyłu. Patrzę ze strachem na światła, a następnie na starszego. Jego strach jest zmieszany z łzami. Z trudem ciągnie mnie do tyłu. Krzyczę, by uciekał, a mnie zostawił. Jednak mnie nie słucha. Dla mnie i dla niego jest już za późno. Czuje mocny ból w czaszce. Widzę YoonGiego - jego klatka piersiowa się już nie podnosi. Wkrótce moja również...
Szybko oddychając, otworzyłem oczy. Moje oczy, policzki i poduszka były całe mokre, od łez. Głośno oddychałem. Godzina 6. Dotknąłem swoją rękę, ja żyję. Ja i Yoongi żyjemy. Kamień spadł mi z serca. Chłopak leżał obok. Słodko przetarł oko piąstką i przewrócił się na drugą stronę. Nie mogłem się napatrzeć tym widokiem. Te słodkie usta, nosek - wszystko było takie idealne. Nie potrafiłem się oprzeć, by go nie pocałować. Delikatnie przesunąłem się do niego i musnąłem jego wargi, ale tak, by go nie obudzić. Chcąc, nie chcąc obudziłem go.
- Przepraszam. - Odsunąłem się od niego.
- Za co? - zapytał zaspanym głosem.
- Że cię obudziłem...
- Nie musisz przepraszać. - Przesunął się do mnie i objął w pasie. - Takie pobudki, to ja mogę mieć codziennie.
Uśmiechnąłem się. Popatrzyłem głęboko w oczy chłopaka. Mógłbym wpatrywać się w nie cały dzień. Ale tą przecudowną chwilę musiał zniszczyć mój brzuch. Postanowił zaburczeć w takim momencie. Chłopak się zaśmiał, po czym wstał i zaczął ubierać kapcie.
- To co chcesz do jedzenia?
- A może tosty...
- Yes, sir! - przyłożył rękę do czoła, niczym w wojsku i wyszedł z pokoju, śmiejąc się. Westchnąłem patrząc w biały sufit. Nie wiem czemu, ale mnie rozśmieszył. Był zbyt biały. Próbowałem się powstrzymać, ale nie potrafiłem. Wybuchnąłem śmiechem. Starszy, zaciekawiony powodem mojego śmiechu, wparował do pokoju i spytał, dlaczego się śmieje.
- B-bo ten s-sufit - pokazałem palcem do góry - jest t-taki śmieszny. - Starałem się mu wytłumaczyć, ale nie potrafiłem. Dostałem głupawki. Ewidentnie dostałem głupawki. Teraz już nie tylko bawiła mnie ściana, ale również sposób w jaki patrzył się na mnie Yoongi - przekręconą głową i wzrokiem, jakby przed nim właśnie stał idiota. Może wymyślił sobie przyjaciela i na niego tak patrzył? Albo po prostu mnie uważał za debila? Nie ważne.
- Kochanie, co ty brałeś? - Podszedł do mnie i zapytał opiekuńczym głosem, głaszcząc po głowie.
- Ja? Ciebie, kotku. - Zrobiłem "koci" ruch palcami. Poruszyłem brwiamy w znaczący. Chłopak uniósł brew w pytający sposób.
- Nie pytaj - zaprzeczyłem ruchem głowy - po prostu wyjdź z pokoju i zapomnij o tym.
Chłopak się zaśmiał i zrobił, to o co go poprosiłem. Ale szybko wrócił, bo wszystko było już gotowe. Wziął wózek, który stał w kącie i podsunął go pod łóżko.
- Pomóc ci wstać czy sam dasz radę?
- Nie musisz, dam radę sam. - Uśmiechnąłem się i usiadłem. Trochę się pomęczyłem, ale, gdy pomógł mi starszy, już znalazłem się na wózku. Tosty YoonGiego jak zawsze były świetne. Nie wiem jak on to robił, ale zawsze mi smakowały.
Z domu wyszliśmy o około 12, a więc mieliśmy 30 minut. Nie wiem czemu, ale się strasznie stresowałem. Odwróciłem się, by móc zobaczyć twarz starszego. Jego usta układały się w szeroki uśmiech. Odwzajemniłem go. Jego wesoła twarz mnie uspokaiała oraz dodawała siły i nadziei. Nagle do chłopaka przyszedł SMS. Jak w śnie. Kiedy go odczytał w jego oczach pojawiły się łzy. Nie pytałem o powód. Przypomniałem sobie co się później działo. Wpadliśmy pod koła ciężarówki. Zdjąłem wzrok z chłopaka i popatrzyłem gdzie się znajdujemy. Chodnik, prawie na ulicy. Krzyknąłem do Yoongiego - nie usłyszał. Potem drugi raz - znów się nie ocknął. Czy on naprawde chce nasz koniec? Mój wózek był na ulicy, a moje serce biło coraz szybciej. Jeszcze raz wrzasnąłem. Dopiero teraz popatrzył się na mnie. Szybko się wycofał. Jego oddech był przyspieszony, a oczy pełne łez.
- Przepraszam cię - kucnął przy mnie - ja naprawdę cię przepraszam. - Oparł się łokciami o swoje kolana i ukrył twarz w dłoniach. Od czasu do czasu usłyszałem szloch.
- Nie musisz. - Pogłaskałem go po głowie.
- Ja już nie daję rady... Najpierw ty, teraz moja mama...
- Co się stało z twoją mamą?
- Znów do tego wróciła...

Przepraszam, że musieliście czekać tak długo. Na nic nie będę zwalała, bo to byłoby kłamstwem - po prostu nie miałam ochoty i weny do pisania. Następny rozdział pojawi się wkrótce, a teraz dam wam zapowiedź nowego opowiadania - słodka para z Seventeen, ich paring zaczyna się na H, a kończy na I. Wyczekujcie go ^^ do zobaczenia

Message From Our Life | YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz