Zapewne każdy z was ma jakieś swoje marzenia. Te większe i mniejsze, a także te bardziej i mniej skryte. Zapewne każdy chce, aby się one spełniły, ale... No właśnie jest jeszcze coś o czym większość ludzi zapomina, kiedy skarżą się swoim bliskim, ale i dalszym znajomym, a nawet Bogu o swojej niedoli i złym losie. O czym? A no o tym, że nie wystarczy tylko chcieć. Bo jeśli chce się coś osiągnąć, to trzeba dawać z siebie wszystko, bo marzenia wymagają poświęceń. Bo nikt nie będzie pracował i robił niczego za Ciebie. To ty musisz wziąć się w garść i udowodnić innym, że jesteś najlepszy.
Siedziałam w samolocie kolejną i na szczęście ostatnią godzinę. Zawsze bałam się latać, ale chcąc spełniać marzenia wreszcie się przełamałam. W końcu dostałam szansę, aby zaistnieć w piłkarskim świecie. A szansę tę otrzymałam od niemieckiego klubu, Bayernu Monachium. Nie mogę się doczekać aż, wysiądę.
Wyszłam z pojazdu i po raz pierwszy zaczerpnęłam niemieckiego powietrza. Rozejrzałam się po lotnisku i zobaczyłam Roberta, mojego kuzyna, który miał po mnie przyjechać. Szybkim krokiem ruszyłam w jego kierunku.
- Gina! Jesteś wreszcie! - Uśmiechnął się i zamknął mnie w silnym uścisku.
- Tak dawno Cię nie widziałam, co u Ciebie?
- Dużo by mówić, niedaleko mam samochód, opowiem Ci po drodze - powiedział i zgodnie skierowaliśmy się w stronę parkingu.
Dojechaliśmy pod dom Lewandowskiego po pół godziny jazdy. Dopóki nie znajdę sobie mieszkania, Robert pozwolił mi mieszkać u niego. Byłam mu za to bardzo wdzięczna, jednak postanowiłam sobie, że zaraz po pierwszej wypłacie wynajmę sobie jakieś lokum.
- No dobra, to jest twój pokój - oznajmił i otworzył drzwi jednego z pokoi.
Zajrzałam do środka, a moim oczom ukazało się dość duże pomieszczenie z ogromnym łóżkiem, białym umeblowaniem i szarymi dodatkami, które swoim kolorem pasowały do identycznego odcienia ścian.
- Pozwól, że się rozgoszczę. - Z rozbiegu rzuciłam się na łóżko.
- Jasne. - z lekkim uśmiechem zostawił mnie samą.
Miałam dość dużo wolnego czasu. Konferencja powitalna miała odbyć się dopiero za trzy dni, więc mogłam robić to na co miałam ochotę. Na początek jednak postanowiłam się rozpakować, żeby potem nie szukać ubrań w walizce. Kiedy uporałam się z szafą, za pozwoleniem Lewego zaniosłam swoje kosmetyki do łazienki, a potem zmęczona po raz kolejny opadłam na łóżko i zasnęłam.
Następnego dnia obudziłam się niesamowicie wypoczęta. Wykonałam poranne czynności i zeszłam po schodach do kuchni.
W pomieszczeniu zastałam Roberta pijącego kawę:
- Jak się spało?
- Nawet nie wiesz jak dobrze - odpowiedziałam w między czasie siadając na przeciwko chłopaka. -Jakieś plany na dziś?
- Dzwonił do mnie wczoraj Marco. Mówił, że robi małą imprezkę "klubową". Nie chciałem, żebyś została sama, więc Cię wkręciłem.
- Właściwie to miałam iść pozwiedzać Monachium, ale to może poczekać. Muszę kogoś poznać, żeby nie wisieć ci ciągle na ramieniu. - Zaśmiałam się krótko.
- Nie no daj spokój, Gi.
Skończyłam już pić swoją herbatę, więc wstałam chcąc udać się na górę, kiedy nasunęło mi się pewne pytanie.
- Jedziemy do Reus'a, tak? Marco Reus'a? Przecież on gra w Borussii.
- No tak, przyjaźnimy się, co w tym dziwnego?
- Niby nic, ale mówiłeś, że to klubowe spotkanie...
- Wciąż czuję się częścią tej drużyny - stwierdził tajemniczo i ruszył w stronę salonu.
Siedząc bez większego pożytku na kanapie przed telewizorem zaczęłam myśleć nad słowami Lewandowskiego, który przed chwilą wyszedł do sklepu. "...częścią tej drużyny". Z jednej strony go rozumiałam. Przecież to właśnie w Dortmundzie jego kariera zaczęła rozkwitać. Z chłopakami też miał całkiem niezły kontakt, więc w sumie nic nie stało na przeszkodzie do tego, aby mogli się spotykać.
Osobiście nigdy nie przepadałam za Borussią, jednak ze względu na Roberta nigdy nie wypowiadałam się na ten temat głośno. Z tego co wiem, zawodnicy z Dortmundu również nie darzyli sympatią tych z Bayernu, co tyczyło się również kobiecej sekcji. Robert był wyjątkiem. I wątpię żeby to uległo zmianie.
W pewnym momencie zaczęłam się wahać nad tym czy w ogóle powinnam tam iść. Przecież od niedawna jestem zawodniczką Bayernu. Nie polubią mnie nawet, jeśli bardzo bym się starała. Chyba że... Nie dowiedzą się kim naprawdę jestem.~~~
Cześć!
Chciałabym was powitać w moim nowym opowiadaniu.
Oczywiście głównym bohaterem jest Marco Reus, jednak bohaterka jest dość... Nietypowa?
Otóż jest nią nie kto inny jak Gina Lewandowska, może przez niektórych znana zawodniczka Bayernu Monachium. Nie jest ona spokrewniona z Robertem, jednak na potrzeby opowiadania zrobiłam z nich kuzynów.
Podobało się? Będzie mi miło jeśli polecisz to opowiadanie swoim znajomym, do następnego!Ps. Jak podobają się wam takie wstępy z przemyśleniami? Jeśli tak to zapraszam was do przeczytania ich, bo piszę tam to co myślę, a jeśli nie, to po prostu je omiń.
CZYTASZ
I Hate U //M. Reus
Fanfiction- Ty naprawdę myślałaś, że nigdy się nie dowiem? Że nie wiem co się dzieje? Że jestem aż tak ślepy? Myślałem, że jesteś inna. Inna niż wszyscy, wyjątkowa. Ale myliłem się. Zawiodłem się na Tobie, Gi. - Ja po prostu... Nie chciałam... - Nie pogrążaj...