#4

63 7 6
                                        

Miał przyspieszony oddech przez co jego klatka odbijała się od mojej.
Dopiero teraz zauwazylam jaki on jest przystojny. Miał idealnie wyrysowane usta, kości policzkowe, a jego oczy miały piękny kolor. To znaczy teraz tak średnio bo miał strasznie ciemne od złości, ale gdy widziałam je przedtem były piękne. Miały miodowo-brazowy kolor. Uwielbiam takie oczy.

- Jak moglas mnie uderzyć? - powiedział z niezłym wkurwem, ale spokojnie - Nie wiesz chyba kim ja jestem.

Jego oddech owial moja twarz.

- Kim niby? Morderca? Przywódca jakiegoś gangu? Gwalcicielem? Czy może ksieciuniem? - próbowała się wyrwać, ale właśnie, probowalam.
Moja siła nie równała się z jego.

- Wszystko oprócz ksieciunia - pościł mi oczko, a ja wyrzeszczylam oczy. Ze co?! Jest mordercą?! O kurwa, słabo mi.
Na pewno zrobilam się bladsza o ile w ogóle się da, a mój oddech stal się nie równomierny. Wystraszylam sie nie na żarty. - Ey wszystko ok? Ja żartowałem, sorki. - puścił moje ręce a ja szybko zlapalam się jego ramion żeby nie upaść. - Halo, słyszysz mnie? Nic ci nie jest? Przepraszam, aż tak bardzo cie wystraszylem?

- Mam po prostu złe wspomnienia. Ale juz jest ok, ide do domu.

- Czekaj nie puszcze cie samej w takim stanie, chodź odprowadze cie.

Zanim zdazylam odpowiedzieć on juz przerzucił mnie przez ramię i zaczął nieść po schodach.

- Pusc mnie, ja jestem ciezka! - bilam go pięściami po plecach jednak jego to nie ruszalo.

- Ciężka? Ha ha, kobieto ty cos w ogóle jesz?

- Spadaj - pokazalam mu język ale dopiero po chwili sie zorietowalam ze on tego nie widzi. Brawo ja.

Po chwili byliśmy pod moimi drzwiami. Zayn odstawil mnie na ziemie a ja zaczelam szukać w swojej torebce kluczy. Gdy już otworzyłam drzwi, weszłam do środka a Zayn stał na zewnątrz jak kołek.

- Wejdziesz? - spytałam i uniosłam brew do góry oczekując odpowiedzi

- Yyy, umówiłem się z kolegami. Ale dzięki za zaproszenie, na pewno kiedyś skorzystam - uśmiechnął się i puścił mi oczko. - Pa piękna.

- Hej - speszona, szybko zamknęłam drzwi.

Poszłam do kuchni, wyjęłam z lodówki jakiś jogurt i zaczęłam go jeść.
Puste opakowanie wyrzuciłam do kosza. Później pobiegłam do swojego pokoju po ubrania. Weszłam do łazienki, spięłam włosy, rozebrałam się i weszłam do kabiny prysznicowej. Wzięłam długi, gorący i odprężający prysznic. Zawsze tak robię przed wyścigiem.

Gdy wyszłam z kabiny byłą godzina 19:05. Ok, chyba zdążę. Wytarłam się dokładnie ręcznikiem i zaczęłam się ubierać. Postawiłam na czarne rurki i tego samego koloru koszulkę. Zrobiłam jeszcze delikatny makijaż a włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Gotowa byłam ok godziny 19:45.

Nie miałam co robić więc postanowiłam zadzwonić do Thomasa. Odebrał po trzech sygnałach.

- Heeej kooochanie - czyżby ktoś się napił?

- Tom czy ty jesteś najebany?

- Jaa? No coś ty kochanie. Przecież wiesz, że jutro mam pracę.

- Wiesz, tylko czuć aż tu, że się najebałeś w cztery dupy.

- Oj bez przesady. Dzwonisz z czymś konkretnym czy nuda cię złapała?

- Z nudów ale chciałam też ci powiedzieć, że zaraz jadę na wyścig.

- Co? Przecież wiesz, że zabroniłem ci się ścigać jak mnie nie będzie! Lia zabraniam ci!

- Możesz mi gówno zrobić bo cię i tak tu nie ma.

- Martwię się o ciebie, nie rozumiesz? Boję się, że coś ci się stanie. - powiedział jakby... smutno?

- Wiem Tom, ale wiesz, że umiem się ścigać i na stówę to wygram. A właśnie dziś ma być jakiś nowy i mówią, że jest dobry.

- Okej pozwalam ci, ale mnie nie zawiedź. Wiem, że dasz radę, jesteś w tym miszczem. Tylko... uważaj na siebie, proszę cie Amelia.

- Obiecuję ci uważać na siebie. Muszę już lecieć Tomi. Papa kochanie.

- Pa misiek.

Rozłączyłam się i spojrzałam na zegarek. 20:00. Za chwilę powinni tu być.

Jak na zawołanie rozległ się dźwięk dzwonka. Zbiegłam na dół i podeszłam do drzwi. Po ich otwarciu zobaczyłam Liam'a i Mike'a. Obaj ubrani byli w jeansy i zwykłe koszulki, a na to skórzane kurtki. Przywitałam się z nimi buziakiem w policzek i po ubraniu skórzanej kurtki oraz Conversów, zakluczyłam drzwi po czym wyszliśmy z budynku.

Przed blokiem stały ich maszyny. Mike miał swoją ukochaną zieloną Hondę CBR, a Liam czarne Suzuki. Poszłam do garażu po swoje maleństwo. Była to biała Yamaha YZF r125. Uwielbiałam swoje cudeńko ale jeszcze lepsza była jazda na niej. Czuć wiatr we włosach i tę prędkość to coś cudownego.

Chwilę później wyjechaliśmy sprzed bloku. Jechaliśmy szybko a ja wreszcie czułam się wyluzowana. Gdy tylko wsiądę na moje cudeńko czuję się wolna i wiem, że mogę zrobić wszystko, choćby skoczyć z bungee. Nie no dobra tego akurat nie, bo panicznie boję się wysokości.

Po jakiś trzydziestu minutach dotarliśmy na miejsce. Tor wyścigu był w jakimś lesie, dosyć daleko od szosy. Kurde trochę trudno będzie uciec jak psiarskie się zjawią.

Zatrzymaliśmy się, a ja dałam Liamowi kasę. Sama nie chciałam iść bo bym musiała zdjąć kask, a lubię jak są zaskoczeni gdy dowiadują się, że przegrali z dziewczyną. Chociaż nie zawsze się to udaje bo widać po budowie ciała. Dlatego przeważnie się chowam a na lini startu ustawiam się przed samym początkiem wyścigu.

Liam wrócił a na tor wjechał następny motor. Uuu, ładniutki. Niebiesko-biała Honda CBR. Chcę ją.

Z głośnika rozbrzmiał głos organizatora:

- Witamy wszystkich na nielegalnych wyścigach. Zasady znacie na pewno a jeśli nie to najważniejsza z nich: nie stosujemy żadnych niebezpiecznych trików, zagrażających życiu przeciwników. Dziś podwajamy stawkę wygranej, gdyż wygrany zdobędzie wybrany przez siebie motor. - ooo tak, CBR'ka będzie moja - A teraz wszyscy ustawiają się na lini startu. Tylko uważajcie na swoje cudeńka bo udział bierze wieczny zwycięzca, Zmora. - mówił o mnie. Ustawiłam się na lini - Gotowi? Start!!!

~*~

Hejkaa! Następny rodzialik. Pamiętajcie o gwiazdkach i komentarza, to motywuje ;)

Malikowa <3

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 26, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Madly In Love IZ.M.IWhere stories live. Discover now