8. Skrywane uczucie!

293 13 42
                                    

Ten rozdział sprawił mi sporo trudności... Głównie początek. Nie miałam zielonego pojęcia, jak napisać początek i najchętniej wrzuciłabym od środka. Ale po drodze pojawiło mi się jeszcze parę konceptów, więc myślę, że na dobre wyszło... Zostawiam Wam ten rozdział. Niektórzy z Was pewnie odnajdą pewną podpowiedź, co do mojego ulubionego anime :d Pod koniec jest wskazanie na odpowiedni fragment, więc... No... Zapraszam! ^^

Obrazy szybko przesuwały się Ciastkowi przed oczami. W głównej mierze były to brązowe i gołe ziemie. W rejonie Polski, w którym byli aktualnie, nie było już tak ciepło jak w jego rodzinnych stronach. Dostał SMS od Sonic'a i Alex biegnących gdzieś z przodu. Szynszel kiwnął do siebie głową i przyspieszył. Zauważył, że od jakiegoś czasu nie widział żadnego jeziora. To musiało znaczyć, że już przebyli Mazury... Chłopak westchnął i spojrzał w górę. Dym... (na spotkania rodzinne mi się zebrało...). Zmrużył oczy. Gdy znów spoglądał przed siebie, zauważył, że Alex stanęła mu na drodze.

-Co jest? –spytał, hamując. Założył ręce na piersi.

-Sonic sprawdza mapę... Odkąd Doktorek zamieszkał niedaleko granicy po stronie rosyjskiej, nie ma tam straży granicznej.

-Boją się –wtrącił Sonic. –Toteż wyświadczymy im przysługę, robiąc małe „bum-bum" w bazie tego cepa... Gdzie jest ta głupia baza? –jeż szarpał mapę. Odszedł od Ziemian.

Ciastek parsknął śmiechem. Nie dziwił się, że Niebieski nie umie znaleźć drogi. W końcu, kto ją znajduje, trzymając mapę do góry nogami? Podszedł do naburmuszonego zielonookiego, zabrał mu kawałek papieru i przekręcił w odpowiednią stronę.

-Teraz lepiej?

Jeż nie odpowiedział. Wymamrotał tylko „dzięki" i odszedł parę metrów. Szynszel odwrócił się do koleżanki, która uśmiechała się pod nosem. Przybili ze sobą żółwika. Po krótkiej chwili dołączył do nich Sonic.

-Tym razem plan jest taki: ja i Szyszek odwracamy uwagę Doktorka w dwóch osobnych skrzydłach jego bazy. Ty, młoda lecisz do skrytki na szmaragdy i odnajdujesz naszą zgubę. Spotykamy się wszyscy w środkowym obszarze bazy, ok? Ok. To lecimy! –opowiedział szybko jeż i pomknął do przodu.

Ziemianie spojrzeli na siebie pytająco. Nawet nie poczekał na odpowiedź! Zdezorientowani pobiegli za jeżem.

Byli tuż tuż przy celu. Ciastuś i Alex przeskoczyli przez bramkę graniczną i pobiegli za resztkami opadającego kurzu i połamanych gałązek. Zauważyli Sonic'a, czającego się na drzewie. Wskazał na Szyszka i na jedną z bocznych bram. Chłopak kiwnął głową i popędził w jej stronę. Widział już metalowe zadki robotów. Uśmiechnął się do siebie i w obu swoich dłoniach stworzył pociski, którymi zaatakował najbliższych wrogów. Padli od razu. Reszta, zaalarmowana przez poległych przyjaciół, zaczęła strzelać do nastolatka. Szynszólik w ostatniej chwili uniknął strzału, który mógł pozbawić go głowy. Poczuł zapach spalenizny.

-Aaaaa! Moje włosy! Tylko nie moje kochane kudełki! –pisnął i odskoczył w bok przed kolejnym pociskiem.

Rzucił się do przodu w postaci dymu. Pojawił się przed badnikiem, który zniszczył mu fryzurę. Skoczył w górę. Wykonał pełny obrót w powietrzu. Gdy spadał, uniósł wysoko nogę.

-A to za mój fryz, ściero! –zmiażdżył robotowi głowę.

Pochłonięty walką, nawet nie zauważył (roboty też nie), że Alex przemknęła się do środka.

XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX

Sonic siedział na dachu. Maniakalnie uśmiechnął się na samą myśl o rozwalonych szczątkach robotów.

Blue speed of sound #1 Nadciągają kłopotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz