Prolog

3.1K 135 35
                                    

Miałam 14 lat, kiedy trafiłam do gangu. Doskonale to pamiętam.
Uciekłam z sierocińca, do którego trafiłam już 3 raz. Za pierwszym byłam u dwójki kochających mnie ludzi, którzy wpadli w kłopoty finansowe i mieli mnie im odebrać, ale pożyczyli kasę od pewnego gangu i władze się odwaliły. Ale oni nie mieli z czego spłacać. Jeden z nich przyszedł do ich domu. Rodzice kazali mi się schować. Miałam 8 lat, co mogłam zrobić? Gangsterowi w końcu udało się wejść do domu i zastrzelił ich, a ja to widziałam. Strzał w pysk od życia już na wejściu. Potem uciekł, a ja zapamiętałam mordę skurwiela i jego obrzydliwy tatuaż na szyi, którego nie jestem w stanie opisać. Coś z kolcami, kroplami krwi... Ech. Za drugim razem trafiłam do ćpuna i pijaka oraz jego partnerki, która była dokładnie taka sama, a którzy potrzebowali kogoś, żeby kupował i sprzedawał dragi. Moi trzeci ,,rodzice" okazali się być pieprzonymi sadystami, którzy gasili papierosy na moich rękach. Rany dalej bolą.
Włóczyłam się późnym wieczorem po mieście, kiedy zobaczyłam, że w jedynym sklepie, w którym światło było jeszcze zapalone ktoś był. Trzech facetów wyglądających jak na sterydach i przerażona ekspedientka, która dawała im pieniądze. Spokojnie oparłam się bokiem o najbliższe drzewo, wiedząc po ich postawie, że i tak jej nie zabiją. Przyjęli zastraszające pozy, nie takie sugerujące, że za chwilę kogoś zastrzelą.
-Nie za późno trochę jak na małą dziewczynkę?-wycedził cicho ktoś zza moich pleców.
Powoli odwróciłam się w jego stronę.
-Haracz, poważnie? Macie jakąś dziwną satysfakcję z zastraszania słabszych? Czy o samą kasę chodzi?
Nie bałam się. Mógł mnie zabić. Było mi wszystko jedno.
-Pomiędzy odwagą, a głupotą jest bardzo cienka granicą-nie uniósł pistoletu, trzymał go przy boku.
-No, zastrzel mnie. Zabicie dziecka to wyczyn godny najżałośniejszego sortu gangsterów, ale dawaj, pokaż, że jesteś silniejszy.
Zmarszczył lekko brwi. Jakby się nad czymś zastanawiał?
-Stąpasz po cienkim lodzie.
-No to bardzo mi przykro, ale nie zamierzam z niego zejść.
-Tylko uważaj, żebyś się na nim nie pośliznęła.
-Dlaczego jeszcze żyję?
To było bardzo dobre pytanie.
-Bo zaczynasz mnie bawić. Poza tym jesteś inteligentna.
C.U.D. Wreszcie ktoś to zauważył.
-Skoro tak twierdzisz.
-I jaka skromna-prychnął cicho.-Nie robi to na tobie wrażenia?-wskazał sklep głową.
-Nie-odparłam krótko.
-A napad na bank?-uniósł jedną brew.
-Zależy od planu i wykonania. Musiałabym poznać wasz.
-To chodź-wzruszył ramionami i gdzieś ruszył.
Mogłabym spokojnie uciec, ale tego nie chciałam. A nuż przeżyję przygodę życia? Mhm, ,,przeżyję przygodę życia". Niki-mistrzyni elokwencji.
Nora gangsterów była starym, opuszczonym magazynem, który wydawał mi się dość mroczny, ale nie miałam nic przeciwko temu. Zajebisty klimat. Jak w filmach... na które zrywałyśmy się z koleżankami ze szkoły, kiedy szłyśmy do kina.
-Bruno,  naprawdę chcesz, żeby ta małolata sprzedawała dragi?-jeden z jego podwładnych uniósł brwi.
-Nie. Chcę ją sprawdzić. Niech nam pomoże w grubszej akcji.
-Chyba nie chcesz...?
-Chcę-uciął, a ja udawałam, że doskonale wiem o co chodzi.-Okay, jutro napadamy na największy krajowy bank.
Zuchwały cel.
-I?
-Plan jest prosty. Wejdziemy do banku, ogłuszymy ochroniarzy, zgarniemy kasę i się zmywamy.
-Rzeczywiście prosty. Spieprzycie to.
Jego mina była tego warta. Nawet jeśli mnie za to zabije. Zdusiłam chichot.
-Że co?
-Uwzględniłeś, że ochroniarzy może być kilkunastu, a tylko kilku na widoku, których zamierzacie ogłuszyć? Mogą was zaskoczyć. Poza tym cichy alarm. Co zrobicie, jeśli policja i antyterroryści otoczą bank? Weźmiecie zakładników, zażądacie pieniędzy i co? Dostaniecie, tyle że naznaczone. Samochód, którego pewnie także będziecie chcieli będzie z nadajnikiem i prawdopodobnie pluskwą. No, na teraz to chyba tyle.
Byli w szoku. Przywódca bandy najwyraźniej też. I tak, to tylko wiedza z oglądniętych przeze mnie kryminałów.
-Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Byłabyś dobrą przywódczynią.
-To chyba oczywiste-ta powalająca skromność...-Mam propozycję. Ja poprowadzę akcję, a wy się obłowicie.
-A jaki ty masz w tym interes?-zapytał jakiś krótko ostrzyżony szatyn.
-Satysfakcja. Tylko tyle. No? Zgadzacie się?
Popatrzyli po sobie.
-Zgadzamy-powiedział facet, który mnie tu przeprowadził, nie pytając reszty o zdanie.
***Bank***
Weszłam do banku, udając wystraszoną i zdezorientowaną. Podeszłam niepewnie do bankierki. Przycisk włączający cichy alarm był kilka metrów od niej. To znacznie ułatwi zadanie.
-Proszę pani?
-Co się stało, kochanie?-,,kochanie", serio?
-Nie widziała pani może takiej wysokiej brunetki w czarnej, skórzanej kurtce? Nie mogę znaleźć mamy. Szukałam jej, jestem nowa w tym mieście, ale nie mogę jej znaleźć. I nie mam pojęcia jak wrócić do domu.
Ona naprawdę wzruszyła się moim losem? Dziewczyny, którą widziała po raz pierwszy? Cieszę się, że ubłagałam tamtych, żeby nikogo nie zabijali.
-Idź tam-wskazała jakieś drzwi.-Powiedz ochroniarzom o co chodzi. Któryś z nich na pewno ci pomoże.
-Dziękuję-poszłam tam.
W środku było ich kilkunastu. Tak jak myślałam...
-Co tu robisz, dziewczynko? To pomieszczenie ochrony-wskazał napis ,,security" na swoim ramieniu.
-Zgubiłam się. Czy mają tu panowie mapę?-udawanie słodkiego niewiniątka wychodziło mi po prostu genialnie.
Swoją drogą całkiem przydatna umiejętność.
-Mark, poszukasz? Była gdzieś w moim biurku...
-Nie ma-zameldował po chwili najmłodszy ochroniarz z grupy.
-Jak to ,,nie ma"?-sam też tam podszedł.
Korzystając z chwili ich nieuwagi upuściłam kulkę, z której zaczął się ulatniać gaz usypiający i przesunęłam nogę tak, że kulka potoczyła się do ochroniarzy, którzy oczywiście nic nie zauważyli. Rzuciłam krytycznym okiem na jedno z biurek.
-Może gdybyś nie miał takiego burdelu poszłoby łatwiej?-zasugerowałam słodko, a oni zamarli.
Zdążyli unieść głowy z szokiem wypisanym na twarzy, po czym wszyscy zwalili się na podłogę jak kłody. Wymknęłam się stamtąd. Wow, to było zbyt proste.
-Nie pomogli?
-Coś się stało... N-nie wiem o co chodzi. Niech im pani pomoże!
Pobiegła tam. Niemal od razu straciła przytomność. Ale to było banalne.
Zgarnęliśmy kasę bez większych problemów i ulotniliśmy się zanim policja przyjechała, a ja mogłam być z siebie dumna.
***Nora***
-No, nieźle, Nicole-powiedział z aprobatą szef gangu, patrząc na hajs, który zdobyliśmy.-Szczerze mówiąc: byłem pewien, że stchórzysz.
-Wyglądam na taką, co?
-Wiesz, urocza blondyneczka, której niewinny uśmiech rozbraja...
-To nie jest mój naturalny kolor włosów. Moja opiekunka z sierocińca uznała, że tak wyglądam bardziej grzecznie i niewinnie. Poza tym mam soczewki. Normalnie mam czarne oczy.
-Idiotka. ,,Bardziej niewinnie"-prychnął cicho.-Czemu ich nie zdjęłaś?
-Zapomniałam o nich-wzruszyłam ramionami.-Muszę w końcu zmyć tą farbę z włosów. Ten blond wkurza mnie o wiele bardziej niż błękitne oczy.
-No, i idź, kup sobie jakieś porządne ciuchy-dał mi dwie stówy.
-Tylko na tyle zasłużyłam?-uniosłam brwi.
-Nicole, ta kasa to po części-(GŁÓWNIE)-twoja zasługa i możesz korzystać. Ale z umiarem.
-Jasne-wzięłam jeszcze stówę.-To co, jestem w gangu?

I tak to się zaczęło...

Nastoletnia Gangsterka W HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz