Rozdział 13

1.5K 98 30
                                    

-Kurwa.
-Ciebie też miło widzieć, Nicole.
-Jakim cholernym cudem?
-Magia-no co ty, kurwa, nie powiesz-A co u moich ulubieńców?-spojrzał na ślizgonów stojących przy mnie.
Draco zbladł jeszcze bardziej niż kiedy go zobaczył, a Snape był obojętny. A raczej tą obojętność bardzo dobrze pozorował.
-Ty, ze mną chyba rozmawiasz. Kto cię wskrzesił?
-Odwdzięczasz się tatusiowi za uratowanie życia?
Draco rzucił mi pytające spojrzenie.
-Och, nie powiedziała ci, Draco? Lucjusz prawie ją zabił. Zawdzięcza życie Severusowi.
-Co?-szepnął.
-Mówiłam, że ostra kłótnia, nie?-wzruszyłam ramionami.-Voldemort, czep się kogoś silniejszego, co? Nie wiem, Dumbledore, chociażby?
-Dumbledore silniejszy ode mnie? Tak uważasz?-ten uśmiech wyjątkowo mi się nie spodobał.

Coś jest nie tak.

Widzę.

-A niby nie? Ty się go wręcz boisz.
Zaśmiał się zimno.
-Ciężko się bać trupa.

Co?-zapytaliśmy jednocześnie w myślach.

-Jakiś dowód?
Nie zdążył odpowiedzieć, bo do reszty Hogwartu w końcu dotarło co powiedział. Oczywiście od strony gryfonów wrzask, że nieprawda, że on kłamie, że Dumbledore na pewno zaraz tu przyjdzie, krukoni i puchoni w szoku, część też wrzeszczała, a Slytherin był... lekko zdezorientowany. Tylko. No cóż, taki dom.
-Cisza, bo nie chce mi się znowu wyciągać pistoletu.
Nikt mnie nie usłyszał. Nie żeby mnie to zdziwiło, nie w takim hałasie.

Są przerażeni, powstrzymaj się.

Biedactwa. Myślisz, że mówi prawdę?

Nie wiem.

-ZAMKNĄĆ SIĘ!
Poskutkowało.
-Dziękuję. Ponawiam: dowód?
-Widok z Wieży Astronomicznej, moim zdaniem, znacznie się polepszył, zyskując nowy element.
Kolejny raz wybuchły krzyki. A Voldemort świetnie się bawił. Zaczęłam liczyć do dziesięciu, głośno i wyraźnie, powoli wyjmując pistolet. Kiedy doszłam do ośmiu, w Wielkiej Sali nie było słychać nawet pojedynczego szeptu. Schowałam broń i spojrzałam na Voldemorta.
-Kto?-zapytałam krótko, uznając, że potem to sprawdzę.
-Co ,,kto"?
-Kto go zabił i kto cię wskrzesił?
-Kto wykonał misję Dracona? Inny ślizgon, nie ma ludzi niezastąpionych.
Voldemort dokonał niemożliwego: Draco speszył się, kiedy padło na niego zbyt wiele spojrzeń. Normalnie uwielbiał być w centrum uwagi. Ja wiem, inny rodzaj uwagi, no ale był ze mną, i tak nic mu nie mogli zrobić.
-Draco, wyluzuj. Voldemort, weź się ogarnij. I tak nie umiesz być wredny, więc powiedz co chcesz i spieprzaj, nie wszyscy cierpią na chroniczny nadmiar czasu.
I cisza.
-No co?

Jakim cudem mnie zacytowałaś?

-Aha. Nie było pytania.

Serio?

Tak.

Wymyśliłam to na szybko.

I właśnie dlatego to takie dziwne.

Nevermind. Czy on nie jest coś za bardzo zadowolony?

Dziwisz mu się?

Nie, ale... on jest z tych co cieszą się przedwcześnie, kiedy coś jeszcze może się koncertowo spieprzyć?

Nicole...

Jeszcze nie przywykłeś?

Cisza. Czyli koniec jakże przyjemnej konwersacji. Albo może i nie.

Gdzie Potter?

Rozejrzał się trochę nerwowo po Wielkiej Sali.

-Szukacie Harrego?
-Nom-przytaknęłam.
-Wybiegł, kiedy usłyszał o śmierci Dumbledore'a. Pod peleryną-niewidką, oczywiście. A teraz...-jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.
Kurna, łysy Joker. W sumie mam tu Batmana-mimowolnie zerknęłam na Snape'a-to czemu ten nie mógłby być Jokerem?
Podczas mojej życiowej rozkminy w Wielkiej Sali pojawił się drugi hologram. Obok Voldemorta. Jakby ten robił za małe wrażenie. Wybraniec ryczał. Na placu pod Wieżą Astronomiczną. Klęcząc przy ciele Dumbledore'a. Znów zapanowała idealna cisza. Nagle znikąd wyłonił się czarnowłosy chłopak. Przyglądał się Potterowi z lekkim uśmiechem. Zmarszczyłam lekko brwi.

Kto to?

Nie jestem pewny, ale biorąc pod uwagę podobieństwo do pierwotnej postaci Czarnego Pana...

Mów jak człowiek, do cholery! I skróć, z łaski swojej.

To chyba jego syn.

-Gratuluję domyślności, Severusie. Wszyscy słyszeli wasze rozmowy.

Ups.

-Nazywa się jakoś?
-Alexander.
-Alex... no spoko.
-Alexander-powtórzył z większym naciskiem.
Uśmiech chłopaka zniknął. Powoli zaczął podchodzić do Pottera, który zajęty szlochaniem oczywiście nic nie widział. Ja i Snape spojrzeliśmy po sobie szybko i w postaci dymów wylecieliśmy z Wielkiej Sali. Poprawka: próbowaliśmy. Oboje odbiliśmy się od drzwi, które się zamknęły i upadliśmy na tyłki. Usłyszałam trzask, zamarłam na moment i poderwałam się szybko.
-Kurwa mać!-warknęłam, patrząc na ekran mojego telefonu.-Zepsułeś mi telefon! Pożałujesz, gnoju! Tym razem śmierć nie będzie taka szybka, przyrzekam! Będziesz mnie błagać o śmierć!
-Doprawdy?-uniósł brwi z aroganckim uśmiechem.
Gdyby nie ta szpetna morda, wyglądałby całkiem przystojnie. Przynajmniej wnioskując po słowach Snape'a co do tamtego chłopaka: podobny do ojca. Ciekawe ile ma lat... Ze dwadzieścia? Raczej nie więcej.
-Nie skończyłam!
Czarnowłosy stanął sobie nad Potterem i czekał aż ten łaskawie zauważy, że znikąd pojawił się drugi cień. Ale ten wciąż ryczał, więc tamten mógł sobie czekać do usranej śmierci.
-Co ma zrobić?-zapytałam, a tamten chwycił Pottera za ramię i zniknęli z cichym trzaskiem.
Voldemort uśmiechnął się dziwnie ludzko, kiedy jego syn pojawił się z zapłakanym Wybrańcem obok niego.
W mojej głowie momentalnie pojawiła się wiązanka przekleństw, i to w kilku językach.
Kurwa.
Bardzo kurwa.
Voldemort ma Wybrańca.
Prawdopodobnie tragedia.
Dla tego świata.
Nie dla mnie.
Ja mam to w dupie.
Ale ci są przejęci, so...
To chyba źle.
-W dalszym ciągu słyszą twoje myśli. Twoje też, Severusie, ale chłodna analiza nie jest tak zabawna.
-Fuck it. Tak w ogóle to cześć.
-Witaj-miał niski, głęboki i przyjemny dla ucha głos.-Sporo o tobie słyszałem, Nicole.
-Natomiast ja o tobie nic, Alex.
-Alexander.
-Co ci przeszkadza w tym zdrobnieniu?
-Fakt sam w sobie, że to zdrobnienie.
-To uznaj, że skrót-przewróciłam oczami.
-Naprawdę jesteś tak bezczelna jak mówią...
-Same Kolumby mnie otaczają... Jak się dostałeś na teren Hogwartu?
-Przeżyj bitwę to później porozmawiamy.
-No weź.
-Co?-zapytał niewinnie.
-Dobra, w sumie to mnie to nie obchodzi. Ile masz lat?
-A ile obstawiasz?
-Dwadzieścia.
-Mam dziewiętnaście. Ale jak już mówiłem, na rozmowy przyjdzie pora.
Coś pieprznęło, i to równo. I to bardziej niż mój telefon o podłogę.

Co to było?

Zgaduję, że drobne ostrzeżenie. Pewnie da nam godzinę na ewakuację młodszych uczniów i przygotowanie.

Aż taki honorowy?

To ślizgon.

Tia...

-Wciąż nas słychać?
Draco skinął niepewnie głową.
-Macie 2 godziny-powiedział wyraźnie zadowolony z siebie Voldemort, po czym hologram zniknął.
Potem rozpętało się istne pandemonium.

Nastoletnia Gangsterka W HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz