Tak, wiem, powinno być wcześniej, plz don't kill XD
-Zamknąć się! Kurwa mać, mordy!-krzyczałam, usiłując ogarnąć smarkaterię.
Ledwo zdążyłam wyciągnąć pistolet, chcąc strzelić w sufit, a Snape rzucił na nich wszystkich zaklęcie wyciszające. Spojrzał na mnie wymownie, co wykorzystałam do rozpoczęcia płomiennej przemowy.
-Spokój, smarkacze. Panikując, zmniejszacie swoje szanse na przeżycie. A jak to stwierdził jeden z największych amerykańskich generałów w dziejach George Patton - zajebisty typ, swoją drogą - ,,Celem wojny nie jest śmierć za ojczyznę, ale sprawienie, by tamci skurwiele umierali za swoją". Tak więc zamierzam zminimalizować straty. W naszych. Tamtym kutasom nie wróżę długiego życia. Okay, zacznijmy to jakoś ogarniać... Poniżej szesnastki nie walczą.
-Niepełnoletni nie będą walczyć.
-Brakuje nam ludzi.
-To dzieci, nie żołnierze.
-Chuj mnie to obchodzi, będą bronić miejsc o mniejszym nasileniu.
Chwilowo odpuścił.
-Nauczyciele, bariera wokół szkoły i wzywanie wsparcia. Prefekci, do mnie. No ruszać dupy!
Zaraz miałam przy sobie grupę przerażonych nastolatków.
-Wyluzujcie, to trzeba zrobić na spokojnie, ale szybko, okay?
-Naprawdę jesteś podekscytowana?
-A czego tu się bać? Beznosego zjeba czy ścierwojadów, które najchętniej robiłyby za jego podnóżki?-uśmiechnęłam się drwiąco.-Dobra, prefekci, ogarniacie ewakuację młodszych uczniów i tchórzy. Ja nikogo do walki zmuszać nie będę, to nie ma sensu. Ogarniesz jakieś plany Hogwartu?-zapytałam Snape'a chwilę po tym jak wezwał Zakon Feniksa.
-Po co?
-Bo moi nie wiedzą, gdzie co tu jest, a chcę ich jakoś logicznie porozstawiać. Ogarnij to, a ja idę po nich.
-Zrobię to szybciej i znajdę plany, zajmij się Draco.
-Dobra-szybko odnalazłam go wzrokiem.-Draco!
Spojrzał na mnie z przerażeniem.
-Właśnie, on... Przecież to śmierciożerca!
-W dupie mam twoje zdanie, Weasley. To mój przyjaciel i jest po Jasnej Stronie.
-To czemu ma Mroczny Znak?
-Błąd młodości-mruknął zbywająco Snape i odsłonił lewe przedramię.
Na moment zaległa idealna cisza. Cholera, wszystko dla niego zrobisz, co?
-Nie każdy śmierciożerca ma Mroczny Znak i nie każdy, kto jest po Jasnej Stronie go nie ma-wyszedł szybkim krokiem, ale na jego twarzy już nie było tej typowej dla niego obojętności.
-No, słyszeliście-powiedziałam lekko wybita z rytmu.-Em, tak. Więc...
Prefekci wrócili już do Wielkiej Sali.
-Młodsi uczniowie są już skierowani do domów. Powinni być bezpieczni.
-Okay, dzięki. Dobra, mamy jeszcze niecałe półtorej godziny, jest dobrze. Potter, Weasley, Granger, ogarniacie horkruksy. Dacie sobie radę we trójkę?
-Tak, jasne.
-No to?
Popatrzyli po sobie i szybko wyszli z Wielkiej Sali, dyskutując o czymś, czego już nie słyszałam.
-Dzięki, Nicole.
-Spoko, od czego są kumple, nie?-popatrzyłam chwilę na niego, nalałam soku do pierwszej lepszej szklanki i podałam mu.-Napij się, bo wyglądasz jakbyś miał zaraz zemdleć. O, siema-rzuciłam, szczerząc się, kiedy chłopaki weszli do Wielkiej Sali prowadzeni przez Snape'a.-No, niezły asortyment.
-Jak, kurwa, choinki, nie?-Mark zaśmiał się z satysfakcją.
-No, zajebiście. Masz te plany?
Snape skinął głową i rozłożył je na stole Slytherinu. Podeszłam do nich, a zaraz otoczyli mnie moi kumple.
-Panowie, chcę oddychać.
Odsunęli się minimalnie.
-Gdzie Voldemort pośle najsilniejszych?
-To będzie zależało od przebiegu bitwy.
-Okay. Oceń szanse, ja nie znam możliwości śmierciożerców.
-Jeden do dziesięciu. Przy optymistycznym podejściu. Więc raczej będą pewni siebie i uderzą w główne wejście. Z góry będą atakować dementorzy... I magiczne stworzenia bocznymi wejściami.
-Jaką mają przewagę? W ilości?
-Około trzech do czterech na jednego, ciężko ocenić.
-Dobra... Mark, David, Thomas i Jack, postrzelacie sobie. Snajperka z wież. Tylko astronomiczna i gryfońska się nadaje, nie?
Snape przytaknął.
-Tu i tu-pokazałam dwa miejsca na planie.-Zresztą... Draco, zaprowadzisz ich?
-To nie jest dobry pomysł.
-Ukryj go w jakimś schronie, jeśli czujesz potrzebę i nie wkurwiaj mnie.
-Ładnie to tak odzywać się do tatusia?
-Dawno nie dostałeś po ryju, Mark? Ruszać dupy.
-Nie powinni ujawniać swoich pozycji. Czarny Pan lubi być efektowny, po bitwie wszystko rozegra się na głównym dziedzińcu.
-Myślisz?
-No tak, jeśli faktycznie tak będzie, to zdejmiemy go stamtąd i tyle.
-Dobra... Mark, masz najpewniejszą rękę. Ale do pierwszej bitwy macie się nie wtrącać, pamiętajcie.
-Jasne, Niki.
-Zaczniecie strzelać, kiedy zwiążę sobie włosy.
-Naprawdę? W oczekiwaniu mamy gapić się na twoje kłaki?
-Opcjonalnie mogę wrzasnąć ,,Na pohybel skurwysynom". Masz pomysł na jakiś inny sygnał, który nie zwróci jego uwagi?
Chłopaki powstrzymali się od śmiechu.
-Powodzenia, Niki.
-Wam też. Nie spierdolcie tego, liczę na was.
Uslyszeliśmy salwę uderzeń z góry.
-Co jest?
-Rozpoczął atak, a na co ci to brzmi?
-Szczerze? Na pierdyliard fajerwerków-uniosłam ręce w geście poddania, widząc minę Snape'a.-Luz, żartuję.
-Zginą ludzie.
-Ludzie umierają codziennie. Co za różnica z jakiego powodu?
Oczy na moment mu się rozszerzyły.Nie zaczynaj umoralniającego wykładu, bo chuja ci to da.
Odetchnęłam głęboko i postanowiłam rzucić hasłem bojowym mojego gangu.
-Zróbmy rozpierdol.
CZYTASZ
Nastoletnia Gangsterka W Hogwarcie
FanfictionNicole to 15-latka z nienajszczęśliwszą przeszłością, ale nie lubi się nad sobą użalać (yeah, typowa Mary Sue). Do gangu trafiła właściwie przez przypadek. Nigdy tego nie planowała. Po prostu tak wyszło. Gangster, który polubił ją przez jej charakte...