Rozdział 14

979 66 33
                                    

Tak, wiem, powinno być wcześniej, plz don't kill XD

-Zamknąć się! Kurwa mać, mordy!-krzyczałam, usiłując ogarnąć smarkaterię.
Ledwo zdążyłam wyciągnąć pistolet, chcąc strzelić w sufit, a Snape rzucił na nich wszystkich zaklęcie wyciszające. Spojrzał na mnie wymownie, co wykorzystałam do rozpoczęcia płomiennej przemowy.
-Spokój, smarkacze. Panikując, zmniejszacie swoje szanse na przeżycie. A jak to stwierdził jeden z największych amerykańskich generałów w dziejach George Patton - zajebisty typ, swoją drogą - ,,Celem wojny nie jest śmierć za ojczyznę, ale sprawienie, by tamci skurwiele umierali za swoją". Tak więc zamierzam zminimalizować straty. W naszych. Tamtym kutasom nie wróżę długiego życia. Okay, zacznijmy to jakoś ogarniać... Poniżej szesnastki nie walczą.
-Niepełnoletni nie będą walczyć.
-Brakuje nam ludzi.
-To dzieci, nie żołnierze.
-Chuj mnie to obchodzi, będą bronić miejsc o mniejszym nasileniu.
Chwilowo odpuścił.
-Nauczyciele, bariera wokół szkoły i wzywanie wsparcia. Prefekci, do mnie. No ruszać dupy!
Zaraz miałam przy sobie grupę przerażonych nastolatków.
-Wyluzujcie, to trzeba zrobić na spokojnie, ale szybko, okay?
-Naprawdę jesteś podekscytowana?
-A czego tu się bać? Beznosego zjeba czy ścierwojadów, które najchętniej robiłyby za jego podnóżki?-uśmiechnęłam się drwiąco.-Dobra, prefekci, ogarniacie ewakuację młodszych uczniów i tchórzy. Ja nikogo do walki zmuszać nie będę, to nie ma sensu. Ogarniesz jakieś plany Hogwartu?-zapytałam Snape'a chwilę po tym jak wezwał Zakon Feniksa.
-Po co?
-Bo moi nie wiedzą, gdzie co tu jest, a chcę ich jakoś logicznie porozstawiać. Ogarnij to, a ja idę po nich.
-Zrobię to szybciej i znajdę plany, zajmij się Draco.
-Dobra-szybko odnalazłam go wzrokiem.-Draco!
Spojrzał na mnie z przerażeniem.
-Właśnie, on... Przecież to śmierciożerca!
-W dupie mam twoje zdanie, Weasley. To mój przyjaciel i jest po Jasnej Stronie.
-To czemu ma Mroczny Znak?
-Błąd młodości-mruknął zbywająco Snape i odsłonił lewe przedramię.
Na moment zaległa idealna cisza. Cholera, wszystko dla niego zrobisz, co?
-Nie każdy śmierciożerca ma Mroczny Znak i nie każdy, kto jest po Jasnej Stronie go nie ma-wyszedł szybkim krokiem, ale na jego twarzy już nie było tej typowej dla niego obojętności.
-No, słyszeliście-powiedziałam lekko wybita z rytmu.-Em, tak. Więc...
Prefekci wrócili już do Wielkiej Sali.
-Młodsi uczniowie są już skierowani do domów. Powinni być bezpieczni.
-Okay, dzięki. Dobra, mamy jeszcze niecałe półtorej godziny, jest dobrze. Potter, Weasley, Granger, ogarniacie horkruksy. Dacie sobie radę we trójkę?
-Tak, jasne.
-No to?
Popatrzyli po sobie i szybko wyszli z Wielkiej Sali, dyskutując o czymś, czego już nie słyszałam.
-Dzięki, Nicole.
-Spoko, od czego są kumple, nie?-popatrzyłam chwilę na niego, nalałam soku do pierwszej lepszej szklanki i podałam mu.-Napij się, bo wyglądasz jakbyś miał zaraz zemdleć. O, siema-rzuciłam, szczerząc się, kiedy chłopaki weszli do Wielkiej Sali prowadzeni przez Snape'a.-No, niezły asortyment.
-Jak, kurwa, choinki, nie?-Mark zaśmiał się z satysfakcją.
-No, zajebiście. Masz te plany?
Snape skinął głową i rozłożył je na stole Slytherinu. Podeszłam do nich, a zaraz otoczyli mnie moi kumple.
-Panowie, chcę oddychać.
Odsunęli się minimalnie.
-Gdzie Voldemort pośle najsilniejszych?
-To będzie zależało od przebiegu bitwy.
-Okay. Oceń szanse, ja nie znam możliwości śmierciożerców.
-Jeden do dziesięciu. Przy optymistycznym podejściu. Więc raczej będą pewni siebie i uderzą w główne wejście. Z góry będą atakować dementorzy... I magiczne stworzenia bocznymi wejściami.
-Jaką mają przewagę? W ilości?
-Około trzech do czterech na jednego, ciężko ocenić.
-Dobra... Mark, David, Thomas i Jack, postrzelacie sobie. Snajperka z wież. Tylko astronomiczna i gryfońska się nadaje, nie?
Snape przytaknął.
-Tu i tu-pokazałam dwa miejsca na planie.-Zresztą... Draco, zaprowadzisz ich?
-To nie jest dobry pomysł.
-Ukryj go w jakimś schronie, jeśli czujesz potrzebę i nie wkurwiaj mnie.
-Ładnie to tak odzywać się do tatusia?
-Dawno nie dostałeś po ryju, Mark? Ruszać dupy.
-Nie powinni ujawniać swoich pozycji. Czarny Pan lubi być efektowny, po bitwie wszystko rozegra się na głównym dziedzińcu.
-Myślisz?
-No tak, jeśli faktycznie tak będzie, to zdejmiemy go stamtąd i tyle.
-Dobra... Mark, masz najpewniejszą rękę. Ale do pierwszej bitwy macie się nie wtrącać, pamiętajcie.
-Jasne, Niki.
-Zaczniecie strzelać, kiedy zwiążę sobie włosy.
-Naprawdę? W oczekiwaniu mamy gapić się na twoje kłaki?
-Opcjonalnie mogę wrzasnąć ,,Na pohybel skurwysynom". Masz pomysł na jakiś inny sygnał, który nie zwróci jego uwagi?
Chłopaki powstrzymali się od śmiechu.
-Powodzenia, Niki.
-Wam też. Nie spierdolcie tego, liczę na was.
Uslyszeliśmy salwę uderzeń z góry.
-Co jest?
-Rozpoczął atak, a na co ci to brzmi?
-Szczerze? Na pierdyliard fajerwerków-uniosłam ręce w geście poddania, widząc minę Snape'a.-Luz, żartuję.
-Zginą ludzie.
-Ludzie umierają codziennie. Co za różnica z jakiego powodu?
Oczy na moment mu się rozszerzyły.

Nie zaczynaj umoralniającego wykładu, bo chuja ci to da.

Odetchnęłam głęboko i postanowiłam rzucić hasłem bojowym mojego gangu.
-Zróbmy rozpierdol.

Nastoletnia Gangsterka W HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz