Trucizna na zabójców

5.6K 406 80
                                    


- No to co Potter! Pierwsza kolejka! Za nasze zwycięstwo - ryknął Riddle i polał trunkiem po kieliszkach. 

- Halo halo, przecie do Sharlie wymyśliła tą całą grę - wtrącił się blondyn spoglądają na zarumienioną dziewczynę. Tom wiedział co jest grane więc mrugnął okiem do Malfoy'a i wyszczerzył się do Sharlie. 

- A więc twoje zdrowie, moja droga! - zagrzmiał i wszyscy Śmierciożercy mu zawtórowali. Syriusz zawył dziko opróżniając jednym haustem pół butelki whisky. Harry, który zauważył co robi jego chrzestny wykrzywił się delikatnie. 

- Draco, pamiętasz co ostatnio było po whisky? - szturchnął przyjaciela łokciem. 

- Masz na myśli nasze gejowskie zapędy? - zapytał lekko podchmielony blondyn. 

- Dokładnie. 

- Jemu to chyba już nic nie zaszkodzi - rzucił z rozbawieniem Ślizgon i wrócił do opijania ich zwycięstwa. Potter wzruszył ramionami i dołączył do zabawy. Pamiętając zapewne z wcześniejszych opowiadań, że popijawy, ops przepraszam, sympatyczne spotkania towarzyskie, nie należą do... normalnych, szczególnie jeśli jest tam Potter plus Malfoy. Także Riddle pilnował aby nikomu nie zabrakło napoju w kieliszku. Harry zauważył w pewnym momencie, że Syriusz zaczął dobierać się do swojego partnera i później zniknęli gdzieś w korytarzu. Spojrzał na swoją dziewczynę, która była zajęta konwersacją z Sharlie, były nienaturalnie wesołe i roześmiane, dostawały wypieków na twarzy. Draco trochę przysypiał pół na blacie, pół na jego ramieniu mrucząc coś pod nosem. Miał lekko zarumienione poliki od alkoholu i czerwony nosek przez co wyglądał uroczo. Harry sięgnął ręką po kieliszek i zaczął powoli sączyć napój przyglądając się Tomowi, który z pasją opowiadał o mugolskich wynalazkach jakimi są auta. 

Harry powoli zaczął przysypiać, Draco już dawno zasnął mu na kolanach, po tylu litrach alkoholu Wybraniec nie widział w tym nic dziwnego. Większość osób albo się rozeszła po kątach albo leżała na stołach chrapiąc głośno, Sharlie wraz z Katelyn gdzieś zniknęły, a Riddle zajął się Bellatrix. Potter szturchnął delikatnie blondyna starając się go obudzić, bez skutku. Zatkał mu nos i usta, czyli najlepszy trik aby obudzić człowieka, po sekundzie Draco wybałuszył oczy i zaczął się wyrywać. Malfoy wyswobodziwszy się z uścisku usiadł dziwacznie patrząc się na Harry'ego z niekrytym zainteresowaniem. 

- Ale ty ładny jesteś - szepnął nieobecnym tonem. Oczy miał nienaturalnie wytrzeszczone, zupełnie nieobecne. Harry gapił się na niego ze zdziwieniem. 

- O czym ty pieprzysz, Malfoy? - blondyn wystrzelił do przodu i przyłożył palec wskazujący na usta zdezorientowanego szatyna. 

- Ćśśśś - szepnął. 

- Malfoy, co ty...- zaczął Potter stłumionym głosem ale blondyn brutalnie mu przerwał zakrywając usta dłonią i gapiąc się na niego swoimi szarymi, nieobecnymi ślepiami. Coś było z nim nie w porządku. Draco nachylił się nad Harry'm siadając mu na kolanach.

- Nic już nie mów - szepnął do ucha. Potter w końcu nie wytrzymał i złapał za nadgarstki przyjaciela ściskając je mocno i odciągając go do tyłu. Nieobecne oczy chłopaka utkwiły w Wybrańcu. 

- Co ty do cholery odwalasz? Alkohol ci zaszkodził czy jak? Jesteś śmiertelnie blady...- nie do kończył do Malfoy wbił w niego swoje usta, na co Potter zesztywniał i wbił w niego przerażone spojrzenie odciągając go do tyłu i jeszcze bardziej zapadając się w siedzenie. Draco gapił się na niego, a jego twarz nie wyrażała niczego, oczy wciąż były wytrzeszczone i nieobecne. Oblizał wargi.

- Słodki jesteś - szepnął, oczy uciekły mu w głąb czaszki, a jego ciało stało się bezwładne i bledsze jeszcze bardziej. Osunął się na podłogę i zaczął się trząść, z jego ust zaczęła toczyć się piana. 

- Jasna cholera - warknął pod nosem Potter rozglądając się w poszukiwaniu pomocy, wszyscy na nieszczęście leżeli spici i zupełnie bezużyteczni. 

Pomóż mi, proszę. Draco coś się stało - wysłał telepatyczną wiadomość do Voldemorta. Nie musiał długo czekać, Riddle zataczając się na boki i zapinając pasek w biegu wpadł do sali. Dobiegł do Ślizgonów i ze zdziwieniem zapytał. 

- Co się stało? - zapytał badając puls blondyna. 

- Nie wiem, spał sobie spokojnie, obudziłem go i zaczął zachowywać się dziwnie, jakby nie był sobą. Nie kontaktował zbytnio, a jego wyraz twarzy świadczył o tym, że nie jest zupełnie świadomy co się dzieje. 

- Chyba ktoś go otruł - mruknął pod nosem Riddle - zabieramy go do szpitala mojego znajomego, bierz go. 

Harry wy-lewitował ciało nieprzytomnego przyjaciela, podążając za nauczycielem. Riddle złapał chłopców za ramiona i wszedł przez nieznane Potter'owi drzwi. 

Nagle znaleźli się w pomieszczeniu zupełnie nie przypominającym pokoje Riddle Menor, przed nimi stał gabinet lekarski, biurko z białego drewna za którym siedział sędziwy mężczyzna. Na widok przybyszów zdjął okulary wstając zza stołu. 

- Och, Tom. Dawno ciebie tutaj nie było. Co się stało? - zapytał jedwabnym tonem. 

- Chłopaka ktoś otruł, pomóż mu, Greg. 

- Oczywiście, zapraszam. 

Greg poprowadził ich typowo szpitalnym korytarzem do jednej z salek, wskazał łóżko na którym Harry delikatnie ułożył przyjaciela. 

- Nic mu nie będzie? - zapytał Harry jak dziecko. 

- Oby nie - powiedział lekarz badając Draco. Podczas badania mruczał do siebie coś pod nosem zapisując nieznane Harry'emu słowa w notesie. Po dobrych kilku minutach w końcu się odezwał. 

- Mamy tutaj do czynienia z ciężkim zatruciem, jad mantykory. Dziwne, że chłopak jeszcze żyje, musiał się w jakiś sposób pozbyć części trucizny. 

Potter znieruchomiał i teraz uświadomił sobie w jaki sposób jego przyjaciel pozbył się trucizny z organizmu. Spojrzał się na Riddle'a z przerażeniem przesłał mu wspomnienie z blondynem. Tom wytrzeszczył na niego oczy, Harry poczuł się słaby, tak jak wtedy kiedy był mały i dostał "głupiego Jasia". Obraz zaczął się mu rozmazywać i zaczął powoli opadać w ciemność. 

Harry Potter i Ciemna Strona ŻyciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz