Rozdział III - "Pod imieniem Alec"

550 69 6
                                    

Byłam ubrana w sukienkę. Pierwszy raz od roku byłam ubrana w sukienkę. I pierwszy raz w życiu pomyślałam, że sukienki są niepraktyczne. Gdy mieszkałam z mamą, chodziłam ubrana jak kobieta, ale teraz wymyśliłam, że są beznadziejne, ponieważ nie dało się skryć broni nigdzie, poza łydką. Rok udawałam chłopaka, należąc do wojska, a to odbiło swoje piętno na mojej psychice. Teraz nie chodziłam bez broni. Tym bardziej w obecności Draculi. A jeszcze bardziej w obecności ludzi, którzy wiedzieli, że przebywam z Tepesem. Skąd on w ogóle miał sukienkę idealnie na mnie?

Powstrzymałam się przed zaciśnięciem dłoni ze złości, bo trzymałam list. Vlad przetransportował mnie prawie pod sam obóz. Wyszłam zza drzew i skrzywiłam się, słysząc krzyki strażników. Powoli rozłożyłam ręce w bezbronnym geście. Zresztą prócz noża na łydce byłam bezbronna.

– Przynoszę wiadomość od Vlada Tepesa! – krzyknęłam – Proszę o wysłuchanie jej!

Strażnicy zawahali się, a potem jeden z nich zniknął między namiotami.

Po kilku minutach z przerażeniem zorientowałam się, że wraca.

Z Juliusem. Serce podeszło mi do gardła i znów poczułam jak strach wbija mnie w ziemię. Nie patrz mu w oczy. Po prostu nie w oczy.

Dowódca spojrzał na mnie twardo i bez słowa uniósł rękę, by wziąć list. Pokręciłam głową.

– To nie do ciebie, tylko do żołnierzy – powiedziałam – Mam to przeczytać przy wszystkich. I teraz – zniżyłam głos, by tylko on mnie słyszał – nie możesz mnie odprawić, bo strażnicy wiedzą, po co przyszłam.

Spojrzał rozdrażniony.

– A było cię po prostu zabić. Co mnie podkusiło, wysyłać cię do niego? Chodź – obrócił się na pięcie i ruszył w głąb obozu – Zadzwoń! – krzyknął do przechodzącego obok żołnierza, który zagapił się na mnie. Kojarzyłam go. Rozpoznał we mnie Aleca, czy po prostu zobaczył kobietę?

– Nie chciałabyś spotkać się z byłymi przyjaciółmi? – Julius spojrzał na mnie przez ramię z kpiącym uśmiechem.

Nie zdążyłam odpowiedzieć.

– Alec?!

W naszą stronę biegł młody żołnierz. Natychmiast go rozpoznałam. Matt, jeden z moich byłych współlokatorów. Rozpoznał mnie!

– Dowódco, z całym szacunkiem... – Matt spojrzał na Juliusa niepewnie, ale ten przytaknął wyraźnie rozbawiony.

– To ty, prawda?! – były współlokator wbił we mnie wzrok – Od początku wydawałaś się delikatna jak na chłopaka... ale nie podejrzewałem, że jesteś kobietą! Co tu robisz? Nie wysłano cię czasem do... – nie skończył. Rozległo się bicie dzwonów, które ogłaszało, że wszyscy mają spotkać się na placu na środku obozu. Uratowało mnie to od opowiedzi.

Matt zasalutował Juliusowi, rzucił mi zaintrygowane spojrzenie, po czym pobiegł w tamtym kierunku.

– Gdzie mnie prowadzisz? – spytałam wampira.

– Na plac. To będzie odpowiednie miejsce, prawda?

Wymamrotałam odpowiedź, rozglądając się na boki. Żałowałam, że nie wzięłam peleryny. Wtedy nie musiałabym unikać tych zdezorientowanych spojrzeń...

– Baczność! – wrzasnął Julius tak głośno, że aż podskoczyłam. Żołnierze wykonali rozkaz, a ja rozejrzałam się. Większość żołnierzy już się zebrała i ustawiła, niedobitki dobiegały do szeregów. Moi współlokatorzy stali tam, gdzie zwykle. Odwróciłam wzrok. Może mnie nie rozpoznają...

Nienawidzę goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz