Chapter 5

8.1K 408 146
                                    

- Kaien wstawaj. - usłyszałem głos należący do mojego Pana.

Nie chcę otwierać oczu, bo wiem co mnie czeka, ale muszę. Otworzyłem niepewnie zaspane oczy.

- Nie patrz tylko chodź. - powiedział i ruszył do drzwi.

Jednym słowem czas na powrót do tych ciemności. Zwlokłem się z materaca i ruszyłem za nim.

Dziwne, czy tak wygląda droga do piwnic? Chciałem już o to zapytać, gdy Pan się zatrzymał, a ja omal na niego nie wpadłem.

- Zwykle nie słucham tego co chcieliby niewolnicy, ale mogę to potraktować jako nagrodę za posłuszeństwo. Nie zmarnuj tego. - powiedział zwrócony do mnie tyłem i otworzył drzwi wchodząc do jakiegoś pomieszczenia.

Nie mając co zrobić podreptałem za nim i oniemiałem. Stałem w pokoju. W moim pokoju! Ale jak...? To w ogóle możliwe?

- No już, nie płacz. To nic. - zaczął wycierać łzy spływające po moich policzkach.

- Jak Pan to.. - nawet nie mam siły kończyć.

- Myślisz, że wybrałem cię z przypadku? - powiedział zaskoczony. - Oczywistym jest, że cię obserwowałem. - dodał i ucałował moje usta.

Dziwne. To było inne. Nie zaborcze czy brutalne, a przyjemne. Pewno mi się wydaje. Tak to wszystko przez to co mi dał. Na pewno!

- Dziękuję. - wyszeptałem.

- Nie dziękuj. Przyjdę do ciebie wieczorem. - powiedział i wyszedł zostawiając mnie samego.

Ogarnął mnie błogostan. Czuję się jak w domu, padam na łóżko i.. STOP! Co on powiedział? Wieczorem? Po co?

Gdy w miarę ogarnąłem swoje myśli postanowiłem porozglądać się po pomieszczeniu. Zaglądałem do szuflad, jednak wszystkie były puste, ale czego ja się spodziewałem? Że wszystko będzie na swoim miejscu? Koń by się uśmiał jakby słyszał o moich nadziejach. Przecież to tak naprawdę nie jest mój pokój.

Padłem na łóżko, które swoją drogą okazało się być bardzo wygodne i zacząłem rozmyślać nad tym co czeka mnie wieczorem.

Na pewno jest jakiś haczyk w tym, że dostałem taką, a nie inną "nagrodę". Muszę się mieć na baczności.

Chwila! Skoro mnie obserwował, to jak długo? Tydzień? Miesiąc? Rok? Kilka lat?! Oby miesiąc. Jeżeli kilka lat, to wie co sobie robiłem. O ja pierdolę. Błagam, niech tego nie wie!

Podniosłem się i zasiadłem przed biurkiem. Nudzi mi się. Posprzątałbym, ale nie ma czego. Cholera przez to, że jest urządzony jak mój, czuję się, jakby porwanie było snem. Nie chcę tego, bo to przywraca wspomnienia. Moją rodzinę i przyjaciela, których i tak już pewnie nie zobaczę.

- Kurwa! - wydarłem się.

Nie chcę o tym myśleć. To tak boli. Myśl, że nie zobaczysz najbliższych. Czy mnie szukają? Czy płaczą? Sam nie wiem i się nie dowiem. To boli.

Padłem z powrotem na łóżko i próbowałem wyobrazić sobie ich twarze. Niby były, ale takie zamazane. Ja chcę ich zobaczyć! Proszę! Łzy zaczęły spływać kończąc wędrówkę we włosach. Głowa zaczęła boleć od niemożliwego życzenia i wysiłku jaki wkładałem w próbę przywołania ich twarzy, ale nie obchodziło mnie to. Nie wiem kiedy zasnąłem. Czy minęła godzina, dwie. Nic mnie nie obchodziło. Sen był wyjątkowy. To się liczy.

Obudziłem się w lepszym nastroju. Postanowiłem nie przejmować się tym co było i skupić na tym co jest. Na szafeczce obok łóżka zobaczyłem talerz z kanapkami i herbatę. Czyżby już był wieczór? Nawet tego nie wiem. To frustrujące.

Trudno jest kochać będąc ranionymOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz