Trochę mnie tu nie było.. Postaram się, żeby taka sytuacja się nie powtórzyła, a na razie zapraszam do czytania :)
~*~*~*~
Powoli upływały kolejne dni. Każdy zdawał się być taki sam jak poprzedni. Notorycznie nie jadłem, od czasu do czasu coś wypiłem i tradycyjnie wysłuchiwałem tego co ma do powiedzenia ojciec Alana. Ogólnie rzecz ujmując to znikałem w oczach. Pewnego razu idąc do ubikacji po prostu zasłabłem. Obudziłem się wtedy w łóżku z kroplówką i wenflonem. Byłem niesamowicie wkurwiony. Wyrwałem to ustrojstwo tak gwałtownie, że aż krew trysnęła na ścianę za mną. Potem już tylko powoli się sączyła, a ja spoglądałem na nią z niepokojącą dla osób postronnych fascynacją. Oczywiście potem drugi i trzeci raz wkuwano mi to cholerstwo. Przez to co mi wpychano do jedzenia przybrałem na wadze, a w mojej głowie powstał piękny plan. Chciałem spaść tak nisko jak jeszcze nikt. To było moim jedynym celem.
- Twoja waga jest już w porządku. Myślę, że możemy pozwolić ci samodzielnie jeść. - powiedział koleś w kitlu i zaczął pozbywać się kroplówki jak i wenflonu. Ucieszyłem się nie powiem, ale na zewnątrz nie dałem nic po sobie poznać. Gdy tylko zostałem sam wstałem i udałem się pod prysznic. Świeży i pachnący ubrałem się w pierwsze lepsze ciuchy i udałem się do kuchni. Zjadłem, żeby sprawiać wrażenie normalnego po czym zacząłem zwiedzać dom. Szybko znalazłem się w ogrodzie. Dowiedziałem się, gdzie obecnie jestem i z kim mam do czynienia. Okazało się, że tata Alana mieszka w wielkiej willi i na pewno jest szanowanym jak i znanym człowiekiem.
- Al.. To znaczy Kaien jak się czujesz? - poprawił się szybko wyżej wspomniany jegomość.
- Dobrze.. przepraszam, że doprowadziłem się do takiego stanu i przysporzyłem panu zmartwień. – tak, muszę udawać grzecznego i potulnego. To będzie idealne złudzenie.
- Nie przejmuj się, ważne, że już jest lepiej. - podszedł do mnie i poczochrał mi włosy. Miałem ochotę odepchnąć jego dłoń, ale jak chcę dopiąć swego to muszę to ścierpieć. Uśmiechnąłem się więc delikatnie.
- Jest coś co mógłbym robić? - spytałem niepewnie.
- Hmm.. może komputer? Albo inaczej. Powiedz mi czym się interesujesz? - to mnie zdziwiło, ale niech dziadowi będzie.
- Lubię malować. - odparłem krótko. Nie mam pojęcia co mógłbym mu powiedzieć oprócz tego.
- Świetnie.. Jeszcze dziś do twojej dyspozycji będzie sztaluga i potrzebne ci przybory. - powiedział uśmiechnięty, wyciągnął telefon i odszedł.
Może i bym się z tego ucieszył.. kiedyś. Teraz mi to lata. I tak długo tu nie zabawię, a temu dupkowi jeszcze się odechce mnie tu trzymać.
- Witam, mogę przeszkodzić? - jakaś kobieta wyrosła przede mną i zaczęła mnie irytować samym swoim istnieniem.
- Jeżeli już musisz. - odpowiedziałem w ogóle nie zwracając uwagi na to, że jest ode mnie dużo starsza.
- Jestem psychologiem. Pan Daniel prosił, żebym z tobą porozmawiała. - powiedziała przymilnym głosem. No ona chyba śni, że ja będę z nią o czymkolwiek rozmawiał. Niech wraca skąd przyszła.
- Nie ma takiej potrzeby. Ze mną wszystko w porządku. Nie potrzebuję rozmów z psychologami. - odparłem zirytowany. Chcąc pozbyć się jej towarzystwa ruszyłem do domu. Niestety to upierdliwe babsko cały czas było za mną.
- Niestety będziesz musiał ze mną porozmawiać. Za to otrzymałam pieniądze.
- Śnij dalej. Lepiej idź do Daniela i oddaj mu całą kwotę, bo o rozmowie możesz marzyć.
- Tata pozwala ci mówić do siebie po imieniu? - zdziwiła się wyraźnie, a ja już nie wytrzymałem. Wszystko zrozumiem, ale żeby nazwać tego bydlaka moim ojcem! Tego nie ścierpię!
- Tata? - spytałem kpiąco. - To. Nie. Jest. Mój. Tata. - syczałem każde słowo stojąc niebezpiecznie blisko niej. - Ten gnój nie jest ze mną w żaden sposób spokrewniony! On pozbawił mnie mojej miłości! Zabrał od ukochanej osoby! Przetrzymuje mnie tu! I to miałby być mój tata?! – krzyczałem najgłośniej jak tylko umiałem. Jeszcze chyba nikt mnie tak nie wkurwił. – Spierdalaj lepiej ode mnie, bo teraz to nie ręczę za siebie. – wyszeptałem jeszcze po czym odsunąłem się i szybkim marszem ruszyłem do obecnie mojego pokoju. Miałem ochotę roznieść wszystko i wszystkich.
- Kaien? – ciche pytanie dobiegło od strony drzwi. Momentalnie zwróciłem w tamtą stronę swój wzrok i już nie wytrzymałem. Po jaką cholerę on tu przylazł?
- Spierdalaj! Daj mi spokój. Chcę być sam! – wrzeszcząc podszedłem do drzwi i dosłownie wyrzuciłem Daniela z pokoju. Potem jak małe dziecko osunąłem się po drewnie i popadłem w rozpacz. Jestem żałosny.
Uspokoiłem się sam nie wiem po jakim czasie. Było już ciemno. Wyszedłem z pomieszczenia i udałem się do kuchni. Dostałem kanapki i gorącą czekoladę. Nie chcąc jeść samemu zostałem w pomieszczeniu z kucharką.
- Dobrze się czujesz? Jesteś strasznie blady. – powiedziała zatroskana. Nie miałem siły się na nią złościć.
- Nie. Tak bardzo nie chcę tu być. Chciałbym umrzeć. – mruknąłem słabo.
- Co ty mówisz. Nie powinieneś tak nawet myśleć. Życie jest ważne. Każdy żyje po coś. – przysiadła się do mnie. Biła od niej taka dziwna aura. Coś czułem, że to będzie jedyna kobieta, z którą normalnie i o wszystkim będę mógł porozmawiać.
Siedziałem u niej jeszcze długo po tym jak zjadłem. Miło mi się z nią rozmawiało. Nie zmienia to jednak faktu, że mam swój cel. Teraz mam też pomysł. Potrzebuję laptopa.
CZYTASZ
Trudno jest kochać będąc ranionym
Kısa HikayeJest to historia osiemnastoletniego chłopaka, który stał się seksualnym niewolnikiem. Musi przyzwyczaić się do nowego życia, nowej roli i co chyba najważniejsze do nowego Pana. Jeśli interesuje Cię jak będzie to wyglądać zapraszam do czytania! Opowi...