Rozdział 6

24 3 1
                                    

Eh, strasznie długo mnie nie było. Wiecie, brak weny, te sprawy. Natomiast ostatnio coś mnie tknęło i udało mi się wymyślić dalszą część historii. Luka w fabule uzupełniona, więc lecę pisać dalej, a Wam życzę miłego czytania!
______________________________________

- Jak się nazywasz już pewnie wiesz, tak? Więc przejdźmy do konkretów. W lipcu 2014 roku wyszłaś za mąż za Nathana. Ah, wyglądaliście tak słodko na ślubie! A twoja suknia - była cudowna! Cała w pięknych, białych kwiatach, tak długa, że Anulka musiała iść za tobą i trzymać ją, by się nie podarła i nie ubrudziła!

- Uhm, przepraszam, że przerywam, ale kim jest Anulka? - spytałam z zaciekawieniem. Nigdy wcześniej nie słyszałam takiego imienia.

Rose wyjmując z torby telefon i szukając w nim czegoś odpowiedziała:

- To moja córka. Mój mąż Piotr jest Polakiem, więc zdecydowaliśmy się dać naszej księżniczce polskie imię - Anna. - kobieta wysunęła smartfona w moją stronę, pokazując mi zdjęcie prześlicznej, małej, blondwłosej dziewczynki stojącej obok średniego wzrostu mężczyzny, także blondyna. To z pewnością Piotr. Wyglądają razem tak uroczo... Szczęśliwa rodzina.
Rose zabrała telefon sprzed mojej twarzy i kontynuowała:

- Po ślubie razem z Nathanem wprowadziliście się do domku nad jeziorem. Cudowne widoki tam macie! No, ale przejdźmy dalej. Miesiąc miodowy spędziliście w Japonii, tak zwanym kraju kwitnącej wiśni. Bardzo ci się tam podobało. Opowiadałaś, jak to byłaś w kawiarni z sowami, kupiłaś sobie miliony słodyczy! Ja naprawdę nie mam pojęcia, ile ty za nadbagaż zapłaciłaś! - Na tę myśl razem z Rose zaczęłyśmy się śmiać. Japonia... Na pewno piękny kraj.

- No dobra... A teraz, może opowiesz coś o nas? No nie wiem, jak się poznałyśmy, kim dla siebie były... - zawahałam się - jesteśmy..?

Po tym pytaniu Rose nagle spoważniała. Zaczęła wpatrywać się w jakiś obiekt za oknem. Po chwili zastanowienia, nadal wpatrując się w punkt, rzekła:

- Byłyśmy przyjaciółkami. Prawie jak siostry - Rose uśmiechnęła się. Ja zresztą też.

Nagle przypomniało mi się, że może powinnam skontaktować się z moimi rodzicami. Spytałam więc:

- Masz może numer do mojej matki, albo ojca? Nie mam ich zapisanych w telefonie.

Rose momentalnie przestała się śmiać. Spojrzała na mnie smutnym wzrokiem. Patrzyła na mnie, a do oczu napłynęły jej łzy.

- Carol, twoi... Twoi rodzice... Oni... Nie żyją.

Nagle zrobiło mi się słabo i po chwili widziałam już tylko czerń.

***

Ciemność. Cisza. Tylko to mnie otaczało. Nie miałam pojęcia, co się ze mną dzieje. Usłyszałam pikanie.. Pik... Pik... Pik... Stawało się coraz głośniejsze. Wokół mnie robiło się coraz to jaśniej. Uświadomiłam sobie, że nadal leżę w szpitalu. Rozmawiałam z Rose, kiedy.. Zemdlałam..? Albo po prostu zasnęłam...? Pamiętam, że opowiadała mi o mnie, i potem o...
Przypomniałam sobie o moich rodzicach. Pomimo, że kompletnie nie pamiętam tych ludzi zrobiło mi się strasznie przykro. Może dlatego, że już nie będę miała okazji poznać ich na nowo.
Otworzyłam oczy. W sali było już ciemno, ale na holu paliły się światła. Pielęgniarki i lekarze krzątali się po w połowie śpiącym już budynku szpitala. W połowie, bo spali tylko pacjenci, natomiast wszyscy pracownicy na nocnej zmianie co chwilę przechodzili obok mojej sali. Postanowiłam sprawdzić godzinę.
Wyjęłam mój telefon z szuflady i włączyłam go. Światło pochodzące z ekranu na początku mnie oślepiało, lecz po chwili moje oczy przyzwyczaiły się i widziałam już wszystko. Była godzina 2:47.
Na górnym pasku w telefonie zauważyłam 2 ikonki. Jedna oznaczała nieodebrane połączenia, a druga sms'y. Sprawdziłam najpierw połączenia.
4 nieodebrane. Od Rose. Kolejno o 18:45, 19:10, 19:11 i 20:03.
Weszłam w sms'y. Były 3, także od Rose:

18:51
"Carol, proszę, odezwij się jak tylko się obudzisz. Zemdlałaś tak nagle, martwię się"

19:12
"Przepraszam, nie powinnam była mówić ci o rodzicach kiedy jesteś w takim stanie..."

20:48
"Zadzwoń do mnie jak najszybciej. Chociażby w nocy. Od razu jak się obudzisz!"

Ponieważ była już jednak druga w nocy zdecydowałam się nie dzwonić. Obudziłabym ją pewnie. Wysłałam więc pojedynczego sms'a:

02:56
"Rose, obudziłam się, nic mi nie jest. Przyjedź proszę z rana"

Odłożyłam komórkę do szafki uprzednio wyłączając dźwięk, ułożyłam się wygodnie i starając się nie myśleć o wydarzeniach z poprzedniego dnia podjęłam próbę ponownego zaśnięcia.














~Memories~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz