Kolejny dzień zapowiadał się również bardzo pięknie. Za oknem strugi deszczu leciały wprost na parapet. KAP, KAP, KAP, KAP... Była 6;27. Mogłam jeszcze pospać z jakieś pół godziny. Niestety pogoda postanowiła mnie obudzić BARDZO wczesnym rankiem. Ledwo, ledwo wyczołgałam się z łóżka. Ubrałam na nogi moje kapcie świnki i podeszłam do okna. Nic nie widziałam. Kompletna pustka. Budynki, które stały od ćwierć wieków, żadnego auta, żadnego człowieka, żadnej istoty żywej. Tylko deszcz, krople i ucichający dźwięk uderzania wody z plastikowym parapetem. Lekko otworzyłam okno. Zawiało chłodnym powietrzem. Poszłam do łazienki. Ponieważ miałam dużo czasu postanowiłam zrobić coś nowego. Tym razem zrobiłam na moich włosach fale. Co do makijażu lekko przejechałam tuszem do rzęs, aby moje rzęsy nabrały bardziej czarnego koloru, oraz stały się nieco gęstsze. Ubrałam czarne getry i biały sweterek. Co do biżuterii postawiłam złoty naszyjnik. Dziś wyglądałam całkiem inaczej. Jak nie ja. Wyjątkowo mi się to podobało. Nigdy za bardzo nie miałam czasu. A dziś? Można powiedzieć, ze tryskałam energią i radością co świetnie pokazywał mój dzisiejszy wygląd.
Była 7;30. Postanowiłam, że dziś wyjdę wcześniej. Zarzuciłam na siebie czarną, przeciwdeszczową kurtkę oraz plecak na plecy i wyruszyłam. Na ulicach zaczęli pojawiać się ludzie. Jednak twarz każdego z nich o dziwo była schowana w parasolu, kurtce czy szaliku. A przecież to tylko deszcz. Z cukru raczej nikt z nas nie jest.
Pomimo, że wyglądałam na uśmiechniętą, a humor miałam akurat dobry nie zmieniało to faktu, że nie zamierzam nikogo poznawać. Tyczyło się to też Adriena. Nie pasowałam do tego świata. Miałam swój własny. Raczej z nikim bym się nie dogadała, nikt by mnie nie zrozumiał.
Weszłam do szkoły będąc cała przemoczona. Nie miałam parasolu, więc nie ma co się dziwić. Zdjęłam jednym ruchem kapuzę z głowy i pognałam szybko do szatni. Tam napotkałam prawie 3/4 mojej klasy.
-Oooo patrzcie kto przyszedł! Nie miałaś nas już dość po wczoraj? - spojrzałam na nią srogo, ale ją zignorowałam. Zdałam sobie sprawę, że pokazując jej moją złość daję jej tylko satysfakcję.
Wyszłam z tak nazwanej przeze mnie "klatki tortur". Ruszyłam w stronę sali. Akurat miałam jeszcze chwile czasu. Byłam tu nowa. Chciałam więc się pouczyć i zrobić dobre wrażenie.Nie byłam głupia, umiałam wiele i inteligencji również nie miałam bardzo niskiej. Po prostu byłam słaba emocjonalnie, miałam problemy, byłam wrażliwa, ale tego nie okazywałam, można powiedzieć że popadałam w depresje z dnia na dzień coraz bardziej nie robiąc z tym kompletnie nic. Bo czasem po prostu siadam, odpoczywam i myślę, zastanawiam się nad celem życia, gdzie tak właściwie zmierzamy, po co żyjemy... Czasem po prostu siadam nie mając już najmniejszych sił, bo wszystko mnie przerasta i nie wiem co dalej mam zrobić. Nikt o tym nie wie. Udaję twardą. Udaję, że wszystko jest w porządku. Zakładam miliony masek i uśmiechów. Jednak w środku? Czuję się słabym tchórzem. Czasem chce mi się nawet płakać, ale już nawet na to nie mam sił. Zaczynam rozumieć dlaczego Piotruś Pan nie chciał dorosnąć... Zaczynam rozumieć, że problemem w tym wszystkim jestem JA. To JA jestem zła, to JA robię źle, to JA jestem najgorsza, to MNIE powinno tu dzisiaj nie być.
Te ostatnie 10 minut właśnie spędziłam na rozmyślaniu o tym. Znowu. Potem zadzwonił dzwonek. Weszliśmy do sali. Usiadłam w drugiej ławce. Jak zwykle sama. Przynajmniej tak mi się wydawało. Kiedy to sali wbiegł nieco zaspany i zmęczony chłopak. Był to zielonooki. Podszedł do mnie. I zaspany ledwo się nie przewrócił.
-No już siadaj obok mnie! Zaraz się tu wypieprzysz!
Chłopak uśmiechnął się, ale nadal stał. Pociągnęłam go za kawałek koszulki by przyciągnąć go. Wreszcie siadł obok mnie. Wyciągnął wszystko z plecaka. Prawie usypiał... Co on robił przez całą noc?? Oczy powoli mu się zamykały.
-Dziękuję.
-Za?
-Gdyby nie ty prawdopodobnie wywrócił bym się przed Zgredkiem Edkiem.
-Zgredek Edek? Co to w ogóle jest?!
-To ona.
Wskazał palcem nauczycielkę i zaczął się śmiać. Szczerze chciało mi się śmiać jednak nie mogłam. Oznaczało by to wtedy tylko i wyłącznie wygranie z moim trudnym, zimnym, lodowatym, sukowatym charakterem. A do tego nie mogłam dopuścić. Moje serce nie mogło się rozpuścić dla chłopaka, dla miłości. Nie teraz. Może kiedyś, ale nie teraz.
_________________________________________________________________________________
Nigdy nie dowiesz się jak bardzo starałam się uśmiechać, kiedy czułam że w środku rozpadam się na kawałki.
...
Dziękuję za tak miłe przyjęcie tego opowiadania. Jesteście najlepsi O:)
CZYTASZ
Ma naughty girl |Miraculum|
Teen FictionMarinette ma obecnie 16 lat. Jej matka i ojciec nie żyją od czasu kiedy dziewczyna była w 2 klasie podstawówki. Zmarli w wyniku wypadku samochodowego. Dziewczyna od tamtej pory przebywa w Domu Dziecka. Przez te 8 lat bardzo się zmieniła. Nie była ju...