Rozdział 6

38.1K 1.7K 650
                                    

- Jesteś taki nieczuły - wytknęłam Kaydenowi, kiedy jego mina się nie zmieniła. - Nawet Damien płakał na tym filmie, ty bezduszna istoto.

Łypnął na mnie spod byka.

- Ten film jest bez sensu. Przecież wiedział od razu, że ona umrze - burknął.

- No i co? Śmierć to śmieć. Nieważne, czy jest się na nią przygotowanym, czy nie - powiedziałam z namysłem.

- Nieważne - wymamrotał, przeciągając się.

Spojrzałam w stronę jego brzucha, który został lekko odsłonięty. Pasek ciemnych włosów apetycznie prowadził za pasek spodni, przyprawiając mnie o wybuch gorąca. Jego mięśnie rosły, co było powodem nadchodzącej pełni. Jego zapach stawał się mocniejszy, bardziej piżmowy, świadcząc o wzroście ilości testosteronu. Powietrze było niezwykle gęste od jego hormonów, więc zostawiał swój zapach wszędzie - na pościeli, meblach..na mnie. Widziałam kilka razy, jak próbował ukryć swoje podniecenie, czasami wiercąc się lub chodząc pod prysznic. Sama czułam tą zmianę we mnie. Księżyc mnie wolał, namawiał do przemiany, kusił wolnością wilczej skóry.

Pomimo wielu krępujących sytuacji, żadne z nas nie wstało z łóżka w ciągu tych dwóch dni. Prawda jest taka, że jesteśmy już całkowicie zdrowi, ale żadne z nas nie chce przebijać naszej bańki. Uwielbiam te chwile, kiedy dotykamy się nawet małym skrawkiem ciała. Tłumaczyłam to pełnią, ale w głębi duszy wiem, dlaczego tak jest. Po prostu nie jestem gotowa powiedzieć tego na głos, a nawet przyjąć do świadomości.

- Dlaczego lubisz Robbiego Williamsa? - zapytał Kayden od niechcenia.

Przez nasze wspólne rozmowy, dowiedzieliśmy się o sobie wielu rzeczy. Wiem, że lubi czytać kryminały i książki historyczne, słucha Rolling Stones, Bon Jovi i Metaliki, nienawidzi footballu i wszystkiego co ma w sobie paprykę, ale je ją na surowo, a na samo wspomnienie sztucznych piersiach wzdryga się. Trochę nadużywam tego faktu do denerwowania go, co stało się moim nowym hobby, ale lubię patrzeć na jego krzywą minę. Kiedy zapytałam się, skąd ten strach powiedział tylko "Bar. Alkohol. Nigdy więcej." i coś co brzmiało jak "Bleeeeh". Nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy okazać współczucie, więc zrobiłam obie rzeczy.

Wzruszyłam ramionami.

- Kiedy miałam czternaście lat chyba się w nim zakochałam, a Supreme była moją ulubioną piosenką. - Westchnęłam na myśl o dziewczynach ściągających bluzki na jego koncertach. - Był moim idolem.

- To jego plakaty miałaś w pokoju? - Zmarszczył brwi. - Wyglądał jak członek Backstreet Boys.

- Nieprawda! - zaprzeczyłam. - Był przystojny...

Dzwi pokoju otworzyły się, a w nich stanął Mick. Pot spływał po jego twarzy, a oczy miał zmartwione.

- Potrzebujemy cię, stary. Musimy rozdzielić dwóch szczeniaków - powiedział na wydechu.

- Wyjdę za pięć minut. Zróbcie tak, żeby się nie pozabijali - rozkazał Kayden niskim głosem, a Mick skinął głową. Sekundę później już go nie było, a Kayden szykował się do wyjścia.

- Mogę iść z tobą? - spytałam.

- Nie - burknął.

- No proszę! Będę grzeczna - wydęłam dolną wargę.

- Dobra, tylko się pośpiesz.

Skoczyłam do łazienki, by się przygotować.

***

- Zawsze to się dzieje. Nie było jeszcze pełni bez zadymy - warknęłam, idąc za Kaydenem.

- Jest pełnia. Czasami tak się dzieje.

Full MoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz