Rozdział 10

34.7K 1.7K 314
                                    

Wiedziałam, że muszę ponieść karę, za publiczne znieważenie członka stada wyższej rangi. Byłam winna i nie żałuję żadnej rzeczy, która spotkała Kaydena z mojej strony. On również złamał zasady, w pewnym sensie zdradził swoją nieoficjalną wybrankę. Są pewne granice, których po prostu się nie przekracza, a to właśnie zrobił Kayden. Jego zapach był na mnie - silny, męski, naznaczający, a mimo tego przespał się z inną kobietą. Powinien chociaż odczekać aż jego feromony zbledną na mojej skórze, a ja będę wolna.

Teraz byłam jego, ale on nigdy nie był mój.

Co sprawia, że ta myśl tak bardzo boli? Nie jestem pewna, bo przecież dowiedziałam się jaki z niego dupek, co powinno skutecznie mnie odpychać. Jednakże cierpienie przez zdradę nie ustało, a zazdrość stawała się jeszcze większa. Przez lata utrzymywałam moje uczucia na wodzy i nie miałam z tym wielkiego problemu, nawet kiedy zamordowano moich rodziców, płakałam w samotności. Nienawidziłam uczucia, które w tamtej chwili czułam.

Słabość.

Kiedy moi rodzice umarli, z biegiem czasu nauczyłam się to zwalczać. Treningi oraz wsparcie przyjaciół mi w tym pomagały, a ja stawałam się coraz silniejsza.

Teraz miałam tylko siebie, a słabość, którą teraz czułam tylko się pogłębiała.

Poczucie zranienia zżerało mnie od środka niczym kwas, a złość tylko wzmacniała inne negatywne uczucia.

Po raz pierwszy od długiego czasu czułam się bezsilna.

- Wiecie dlaczego was tu wezwałem - powiedział Alfa Cassius.

Siedziałam na krześle przed jego biurkiem, wpatrując się w okno. Drzewa przybierały pierwsze barwy jesieni - żółć naznaczała liście wysokich drzew. Robiło się coraz zimniej, a zwierzęta szykowały się do łagodnej zimy, jaka zawsze panuje w Arkansas. Z jednej strony miałam dość upalnego lata i z utęsknieniem czekałam na obniżenie temperatury.

Usłyszałam, jak Kayden odsunął się od ściany, pod którą stał. Podszedł bliżej, ale nie widziałam jego miny, mój wzrok obserwował wirujące od wiatru liście.

- To nie jest tak jak myślisz tato - zaczął. - Nie znasz sytuacji.

- W takim razie mi ją wytłumaczcie. - Cassius wstał ze swojego miejsca i podszedł do dużego okna, tuż za jego plecami. Był strasznie spięty, widziałam jak mięśnie pod jego niebieską koszulą tężeją. Nie był starcem, z wiekiem nie ubywało mu urody. Jego przyprószone siwizną skronie oraz lekkie zmarszczki w kącikach oczu, tylko dodawały mu uroki i kompetencji. Doświadczony lider zawsze lepiej wygląda w oczach podwładnych, na ich szacunek trzeba zasłużyć.

- Kayden złamał prawo. Spędził ze mną pełnię, a potem wyrzekł się mnie na rzecz innej kobiety. Ja znieważyłam go przy innych członkach stada, przez użycie wulgarnego gestu - wykrztusiłam wreszcie, mając dosyć tych podchodów. Chciałam dostać karę i mieć z głowy towarzystwo tego...zdrajcy.

Mama miała rację, ludzie się zmieniają i nigdy nie można przewidzieć, czy na lepsze, czy na gorsze. A już na pewno nie można liczyć na to, że pozna się człowieka do końca. A na to miałam nadzieję, że poznam Kaydena do końca. Ale teraz to już niemożliwe, nawet nie chce tego robić.

- Jesteś hipokrytką i kłamczuchą, Blaire. - Zaśmiał się szyderczo Kayden. - Dlaczego nie powiesz skąd wziął się ten ciąg...niefortunnych zdarzeń?

Zamknęłam oczy, boleśnie dotknięta jego słowami. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi, wszystko było dobrze dopóki nie pojawiła się Bethany oraz Jackie.

- To proszę bardzo. Przedstaw twoją wersję wydarzeń - rozkazał Cassius. Jego mina była beznamiętna.

- Spędziliśmy razem pełnię - powiedział Kayden, a jego głos był zimny. - Po czym dowiedziałem się, że sypia z moim bratem i obiecała mu, że pozwoli się z nim sparować....

Full MoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz