Epilog

16.2K 582 41
                                    


- Nareszcie trochę spokoju - szepnęłam do siebie, spoglądając na łóżko. 

Nie podejrzewałam, że życie z dwoma facetami będzie aż tak trudne. Czasami zastanawiałam się nad ilością energii, które brali na te wszystkie wygłupy, ale to zawsze pozostanie dla mnie tajemnicą. Korzystając z chwili spokoju, wyciągnęłam z kosza wszystkie wyprane ubrania i zaczęłam je prasować. 

Westchnęłam, spoglądając na śpiącego Kaydena, który w ramionach przytulał naszego rocznego synka i prawie poparzyłam sobie dłoń. Mogłam się na nich gapić godzinami i jedynymi rzeczami jakie mnie powstrzymywały przed robieniem tego bez przerwy, były potrzeby fizjologiczne. Pomimo dużego zmęczenia, nie mogłam powstrzymać wielkiego uśmiechu na mojej twarzy. 

Kilka ostatnich miesięcy było dla nas...ciężkie. Nie mogłam powiedzieć, że zostałam stworzona do bycia matką, ale dawałam sobie radę. Tak, to właśnie było dobre stwierdzenie. Czasami nawiedzała mnie myśl o moim nienarodzonym dziecku, ale na szczęście nie miałam zbyt dużo czasu, by zastanawiać się nad tym co byłoby gdyby się urodziło. Miałam mojego szczeniaka, który był zdrowy i rósł jak na drożdżach. Każdy z tych rzadkich momentów całkowicie się ulatniał po spojrzeniu na mojego bobasa. 

Bardzo energicznego, wymagającego bobasa.

Andrew był synem swojego ojca - w dosłownym tego słowa znaczeniu. Z każdym tygodniem przekonywałam się coraz bardziej o tym, że w swoim wyglądzie nie przypominał żadnego z Donovanów, a bardziej klona swojego ojca. Patrząc na zdjęcia Kaydena z dzieciństwa, mogłam stwierdzić, że nie różnili się absolutnie niczym. Mając już cztery miesiące miał na głowie czuprynę z ciemnych, dość gęstych jak na swój wiek włosów. Czy byłam zawiedziona? Może trochę. Oczekiwałam, że może przypominać mi mojego zmarłego ojca, po który odziedziczył imię, a już na pewno, że chociaż nos będzie mój. 

Za jego podobieństwo do Kaydena kochałam go jeszcze bardziej. 

A potem doszły takie małe rzeczy jak marszczenie brwi, albo mruganie i w takich momentach ich podobieństwo było niepodważalne. 

Młody był wychowywany w idealnej równowadze między wychillowanym ojcem, a nadopiekuńczą matką. Nigdy nie spodziewałam się, ze z wyluzowanej nastolatki, stanę się matką kwoką, która chucha i dmucha na swoje maleństwo, ale właśnie to się wydarzyło. Kayden natomiast ze swojej poważnej roli przyszłego alfy, wszedł w etap, który mogę nazwać "dużym dzieckiem".  Potrafił zaniedbać swoje obowiązki, by trochę dłużej powygłupiać się z synem i swoim bratem. 

Nie wspomnę nawet o głupich pomysłach takich jak rzucanie dzieckiem przez pół pokoju. Kilka tygodni wcześniej nakryłam Kaydena i Damien, jak rzucali między sobą rozchichotane dziecko, a ja oczywiście prawie dostałam zawału. Wychowywanie dwójki dzieci nie jest takie łatwe, szczególnie, że jednym z nich jest twój facet. 

Skończyłam moje pranie i postanowiłam dać sobie chwilę odpoczynku. Miałam jakąś godzinę, zanim te dwa demony się obudzą i zamierzałam dobrze ją wykorzystać, robiąc sobie drzemkę z moimi mężczyznami. Przesunęłam wielką rękę Kaydena i wślizgnęłam się w małą przestrzeń obok niego, otulając wokół jego ramienia. Byłam wdzięczna, że szybko powróciłam do mojej wagi sprzed ciąży. Hurra, geny wilkołaka! Szybki metabolizm, to coś co lubię, jeśli chodzi o mój organizm. 

Nie zdążyłam jeszcze zasnąć, nie całkiem, kiedy poczułam ruch na materacu. Był tak subtelny, że na początku go zignorowałam, ale później usłyszałam "dada" i zrozumiałam, że to Drew się obudził. Jęknęłam, otwierając oczy i zamarłam z przerażenia widząc jak moje dziecka nachyla się nad krawędzią materaca. Zerwałam się w chwili, kiedy już leciał z łóżka, ale ręka Kaydena wystrzeliła tak szybko, że nie zdążyłam tego zarejestrować. Złapał młodego za pieluchę i przyciągnął do siebie, ciężko wzdychając. 

- Coś ty odwalił, chcesz żeby matka dostałą zawału? - wymruczał do malucha, który pokazał swoje jedynki w uśmiechu. 

- Skąd wiedziałeś, że spadnie? - zapytałam, przeczesując swoje włosy. 

Nie mogłam uwierzyć jak w takich momentach potrafił zachować taki spokój. 

Czasami naprawdę zastanawiałam się nad tym, czy moja Bratnia Dusza nie ma przypadkiem żadnych magicznych mocy. 

- Nie wiem - odpowiedział, a po chwili namysłu dodał: - Wydaje mi się, że to normalne. Ojciec często mi mówił, że ratował nas, nawet o tym nie myśląc. To chyba instynkt. 

Posłał mi swój wielki uśmiech, a potem wciągnął Andrew na swoją klatkę piersiową. Od razu wtulił się w ciepło ciała swojego ojca. Z jakiś przyczyn zasypiał najlepiej, gdy mógł słuchać jak Kayden mówi. Wysnuliśmy teorię, że być może chodzi o wibracje jego piersi, kiedy z kimś rozmawia. 

- Zostałeś ojcem i do tego dostałeś jakiś dodatkowy zmysł - jęknęłam. - Szczęściarz z ciebie. 

- I to jaki - wyszeptał, łapiąc mnie w pasie i przyciągając do siebie. - Jesteś taka piękna. 

- Taaa, w nieumytych włosach i ciuchach upapranych od gotowanej marchewki. 

- I tak cię kocham, moja mała złośnico - powiedział niskim głosem, podgryzając moją brodę. 

Poczułam jak znak na mojej szyi zaczyna przyjemnie mrowić i nie mogłam powstrzymać dreszczu ekscytacji. Miałam na niego ochotę i obiecałam sobie, że dzisiaj w nocy go dopadnę. 

- Kayden - powiedziałam poważnie, kiedy jego dłoń zjechała na mój pośladek. 

Zaśmiał się tylko i polizał mój policzek, a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu. 

Tej nocy zasnęliśmy bardzo, bardzo późno. 


Kochani! 

To oficjalny koniec tego opowiadania. Chciałabym serdecznie podziękować za wasze zaangażowanie i każde słowa wsparcia! Jesteście niezawodną maszyną, która napędza moją pracę i bez was pisanie po prostu nie miałoby sensu. 

Tym czasem zapraszam na moje inne opowiadania i również na nowe opowiadanie z serii Full Moon - The King, które niedługo pojawi się na moim profilu. 

Jeśli nie czytaliście Bloodstream, to zapraszam was na to opowiadanie, jak również na przerobioną wersję, która również pojawi się niedługo. 

DZIĘKUJĘ ZA TO, ŻE JESTEŚCIE <3 

Daria xoxo



Full MoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz