calpaltho: hej sophieeee
rainbowunicorn: ? hej cal
calpaltho: jesteś teraz czymś zajęta?
rainbowunicorn: a o co chodzi? :)
calpaltho: mam mały problem ze spakowaniem się ;-;
calpaltho: jaka jest teraz w ogóle pogoda w londynie?
calpaltho: ugh potrzebuję pomocy
calpaltho: mogłabyś do mnie przyjechać? ;-;
rainbowunicorn: w tej chwili jestem nieco zajęta, cally
--SOPHIE--
- Ciekawi mnie, czym jesteś aż tak bardzo zajęta, aniołku. - Chłopak szepcze wprost do mojego ucha, jednocześnie czytając mi przez ramię rozmowę z Hoodem. Z jego ust wydobywa się chichot, gdy moje policzki pokrywa rumieniec.
- Nie śmiej się, bo zaraz pójdę do Caluma. - Blondyn automatycznie kładzie dłonie na moich biodrach i przyciąga mnie do swojego torsu, a ja uśmiecham się lekko na ten gest.
- Nigdzie nie idziesz, Soph. - Mówi stanowczo, a następnie jedną dłonią przekłada moje włosy przez lewe ramię. Mając pełny dostęp do mojej szyi, składa na niej krótki pocałunek. - Ten dzień spędzasz ze mną, a nie z tym idiotą, który nawet nie umie się sam spakować. Ma Mali, ona mu z pewnością pomoże.
Parskam śmiechem i obracam się przodem w jego stronę, aby móc swobodnie spojrzeć prosto w te cudowne, orzechowe tęczówki. Irwin uśmiecha się niewinnie, spogląda przez chwilę na moją twarz, a następnie złącza nasze usta w pocałunku pełnym pasji i uczucia.
- Jesteś moja, tylko moja. - Szepcze w moje usta między pocałunkami, a ja mruczę tylko twierdząco w odpowiedzi.
Cholera, co on ze mną robi?
calpaltho: czemu? co jest ważniejsze od pomocy przyjacielowi? :(
calpaltho: czekaj, irwin nie odpisuje
calpaltho: czy wy...cholera, przepraszam
calpaltho: już wam nie przeszkadzam, gołąbeczki :*
calpaltho: NIE ZAPOMNIJCIE O ZABEZPIECZENIU, NIE CHCĘ BYĆ WUJKIEM!
~~~
podoba mi się ten rozdział, wtf
YOU ARE READING
ʟᴇᴛ's ɢᴇᴛ ᴛʜᴇ ʀᴀʙʙɪᴛ // ᴀsʜᴛᴏɴ ɪʀᴡɪɴ
Fanficbananash: hej :) bananash: co powiesz na adopcję króliczka? rainbowunicorn: powinieneś się leczyć bananie