"Nigdy nie będę w stanie..."

2.3K 144 26
                                    

- Cas jest moim pieprzonym problemem! - dudniło mi w uszach, kiedy biegłem w stronę sypialni Castiela. Nie chciałem tego powiedzieć, nie to miałem na myśli. Oh, jestem taki głupi. Jak mogłem sądzić, że nas nie podsłucha.

Jedynym moim celem było teraz przeproszenie go. Nie robię tego często, ale ten uroczy sukinsyn, w którym się zakochałem, na to zasługuje.

- Cas? Cas, otwórz drzwi. Cas! - wykrzyczałem, gdy byłem już pod jego drzwiami. - Cas! Do cholery! - kopnąłem w drewno i osunąłem się po ścianie na ziemię po drugiej stronie korytarza, ukrywając twarz w dłoniach. Miałem tego dosyć, wszystko zwaliło się na moją głowę.

Kevin jest wyczerpany i nie może dalej tłumaczyć tego pieprzonego Słowa Bożego, Sam ma w sobie cholernego anioła, Garth zniknął, a do tego ten dupek strzela fochy. Czym ja się przejmuje? To tylko Anioł, który dopiero odkrył co znaczy bycie człowiekiem. A jeszcze przed chwilą, kiedy był bez swojej łaski, był jak dziecko w płaszczu. Przemknęło mi przez myśl, ale po chwili już zrozumiałem, dlaczego tak mi na tym zależy.

~*~

- Masz coś? - spytałem, podając Samowi piwo. Usiadłem na biurku i zajżałem do laptopa Sama.

- Żadnych śladów jego obecności od ponad pięciu miesięcy, ostatnia aktywność objawia się w... - Sam przerwał, gdy na ekranie pojawiła się informacja, o dostarczonym e-mailu. - To od pani szeryf Mils... Pisze o paru dziwnych zniknięciach... Dwójka dzieciaków była na biwaku, rodzina ich szukała, ale znaleźli jedynie pusty namiot i porozrzucane rzeczy. Kolejne zniknięcie to zniknięcie leśniczego, Thomasa Harvey'a, nie dawał znaku życia od kilku dni, a gdy weszli do jego chaty w lesie, znaleźli ślady krwi, ale żadnego ciała.

- Przypomina wendigo, jutro powinienem już tam być - odstawiłem butelkę i złapałem za kurtkę, którą chciałem już zarzucić na plecy, ale silna dłoń Sama ścisnęła mój nadgarstek.

- Jak to "ja"? A co ze mną? Jestem zdolny polować, nic mi nie jest! - spojrzałem w jego pełne przekonania oczy, w których tlił się jak zwykle strach.

- Sammy, nie zabiorę cię tam, nadal nie odzyskałeś sił po próbach, musisz zostać.

- Dean, nic mi nie jest. Mogę przecież polować, to nic takiego!

- Sam, nie...

- Po co dokładasz sobie problemów?

- Jedynym moim problemem jesteście wy! Ty, Kevin, Cas.

- Cas?

- Tak, Cas jest moim pieprzonym problemem! - odwróciłem się, z zamiarem wyjścia z kryjówki i stanąłem jak wryty. Dopiero wtedy zrozumiałem, że Sam nie mówił tego do mnie i nawet na mnie nie patrzył. W drzwiach stał Castiel i jego mina wyrażała więcej niż smutek i pewnie gdyby teraz mógł, zacząłby zawodzić jak pies.

Usłyszałem trzepot skrzydeł i Cas zniknął tak szybko, jak się pojawił. Spojrzałem na Sama, a ten wskazał głową na wyjście, nie zastanawiając się dłużej ruszyłem biegiem w ich stronę.

~*~

Podniosłem głowę, słysząc szczęk zamka. Castiel stał oparty o futrynę i patrzył na mnie swoim wzrokiem zbitego psa. Poderwałem się z ziemi i w dwóch krokach znalazłem się obok Anioła.

Supernatural Pairings || One-shots PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz