"Ślinisz się."

2K 160 68
                                    

Sam wiele razy widział swojego brata w dwuznacznej sytuacji z jego Aniołem, ale nigdy mu to nie przeszkadzało. Przynajmniej nie jego fanboyowej duszy, która wręcz robiła fikołki na widok momentów, w których ewidentnie widać było Destiela. Więc gdy Sam wszedł do pokoju i ujrzał śpiących, przytulonych do siebie mężczyzn, powstrzymywał się przed tym, aby nagle nie wrzasnąć głośnego "Destiel is true!". Chłopak nie mógł się powstrzymać, żeby nie wyjąć telefonu i nie zrobić im zdjęcia. Z jego twarzy nie znikał uśmiech.
Podszedł do okna i odsłonił ciemne zasłony, wpuszczając do pokoju jaskrawe, poranne światło, które uderzyło w twarz starszego Winchestera niczym kubeł najzimniejszej wody jaka może być.

Nie, w zasadzie, to była woda.

Bo kiedy Dean, ani Castiel się nie obudzili, Sam poszedł do łazienki i napełnił miskę zimną wodą, która po chwili wylądowała na starszym Winchesterze i jego aniele.

- Sam! - wrzasnął Dean, wyskakując z łóżka, cały przemoczony.

- Pobudka kochasie, nie ma opieprzania się - Sam patrzył na nich z góry i wybuchnął gromkim śmiechem, kiedy zauważył na ich policzkach rumieńce. Dean szybko zamknął się w łazience, uprzednio zabierając ze sobą czyste ubrania. Kiedy starszy Winchester zniknął za drewnianą powłoką, w pokoju zapanowała cisza, a Sam usiadł przy stole, odpalając laptop.

- Jak się spało z moim bratem? - zapytał z uśmiechem na ustach Łoś, szukając informacji o kolejnych wypadkach lub tajemniczej śmierci, prawdopodobnie z udziałem duchów, demonów lub innych potworów, zatruwających ludziom i łowcom życie. Albo po prostu usuwał otwarte karty przeglądarki, z wystukanym adresem strony pornograficznej. Chociaż przy obecności Castiela, było to mało prawdopodobne, że będą pootwierane.

- Dobrze... Przytula - Castiel unikał wzroku Sama, który patrzył się na niego z wielkim uśmiechem. Anioł patrzył wszędzie, byle nie w stronę młodszego Winchestera. Trwali tak w ciszy, aż tego krępującego momentu nie przerwał szczęk naciskanej klamki i skrzypnięcie drzwi. Zza drewnianej powłoki, oddzielającej pokój z łazienką, wyłonił się blondwłosy mężczyzna, wycierający mokre po kąpieli włosy. Brunet, siedzący przy stole wraz z bratem blondyna, spoglądał ukradkiem na, zakryty koszulką, umięśniony tors mężczyzny. A Sam cisnął wewnętrzną bekę.

- Cas, zostawmy tego wodomana i jedźmy gdzieś, niech szanowny pan Samuel idzie się pobawić swoim wiaderkiem w samotności. Kupimy mu kostki lodu i wspomoże biedne, chore dzieci - prychnął Dean, zakładając na ramiona flanelę i łapiąc za kluczyki do swojego Maleństwa. Castiel niepewnie ruszył się z miejsca i wyszedł z 'mieszkania', nawet nie żegnając się z Samem. Dean natomiast nie mógł przestać wgapiać się w tyłek towarzysza idącego przed nim, seksowny tyłek, który tym razem nie był zakryty płaszczem i blondyn powstrzymywał się, aby nie klepnąć Anioła w pośladek. Nawet Sam nie zauważył, kiedy jego brat stał się otwarty na tak gejowskie zapędy. Obawiał się, że nie były one skierowane tylko do Castiela. Ale był święcie przekonany, że to tylko wymysł jego wyobraźni, która została zaostrzona przez czyhające na ich rodzinę, od wieków, niebezpieczeństwa. W końcu nie codziennie ma się okazję zadawać ze swoim bratem-wampirem. Ale nie o tym dzisiaj...

Młodszy Winchester zazdrościł swojemu bratu. Zazdrościł mu bliskości, jaką dzielił z Aniołem. Nie był zazdrosny o Castiela, ale właśnie o to, co było między nimi. Sam chciał przeżyć coś takiego, ale nie było mu dane przez pewnego egoistycznego dupka, który postanowił zabić swojego brata.

Ah, gdyby tylko Gabriel żył - myślał nie raz. Marzył o tym, żeby jeszcze raz ujrzeć tą twarz, na której wypisane było niezmazywalnym markerem 'jestem dupkiem' i 'bierz mnie' , ale do szatyna przemiawiała zdecydowanie ta druga opcja. Archanioł przerażał go, a jednocześnie zachwycał i onieśmielał.
Sam wiele razy, podczas ich konfrontacji wpatrywał się w te piękne, złoto-czekoladowe oczy i w wąskie, wyginające się wiecznie w chytrym uśmieszku, malinowe usta. Nadal pamięta dzień... Dni, gdy przeżywał śmierci Deana, każdą inną.

Na samo wspomnienie ściska go w żołądku, ale nie może zapomnieć momentu, w którym znalazł się obok Trickstera blisko. Bardzo blisko.
Byli tak blisko, że Sam czuł oddech Archanioła na policzkach i wdychał w spragnione jego zapachu nozdrza aromat czekolady i słodkości. Pragnął zasmakować tego, co zostało w kącikach ust Pochłaniacza Słodyczy. Ale nie mógł tego zrobić, czuł dystans, jaki był między nimi. A gdyby tak zaryzykować? Mimo pożądania nie był w stanie wykonać ruchu w tę stronę, a całość dopełniała złość i zmartwienie bratem.

Sam zamknął oczy i odchylił się na krześle, zakładając ręce za głowę i wyciągnął nogi pod stół, odprężając się. Trwał w ciszy przez kilka minut prawie usypiając, aż poczuł na sobie czyjś ciężar. Czyjeś usta napierały na jego, ręce oplatały jego szyję a dłonie, wcale delikatnie, ciągnęły za końcówki brązowych włosów. Czuł ciężar na kolanach, nie chciał otwierać oczu, pokusa nie była tak silna, szczególnie, że zagłębił się w pocałunku, wiedział kto to. Właściwie tylko zdawał się wiedzieć. Położył ręce na talii całującej go osoby i przyciągnął ją bliżej. Całowali się, a w zasadzie pochłaniali swoje twarze, dopóki Sam nie spadł z krzesła, a wspaniały moment nie został przerwany przez wyśmiewcze i wypowiedziane niskim głosem słowa.

- Ślinisz się.

Dotarło do niego po kilku sekundach szturchnięcie, chyba nogą, w prawy bok i ciche prychnięcie. Otworzył oczy, aby po chwili je zamknąć, przewrócić się na plecy i przesłonić twarz dłońmi. Przetarł oczy dłońmi zwiniętymi w pięści i podniósł się do siadu. Rozejrzał się po pokoju i uznał, że nikogo więcej tu nie było, poza nim, Deanem i Castielem. Westchnął zrezygnowany i podniósł się z trudem z podłogi, aby po chwili legnąć w pościeli, na której ponownie próbował zasnąć, nie przejmując się potrzebą pójścia do łazienki.

Zastanawiał się, czy jego - dosłownie - słodkie pocałunki były tylko wytworem wyobraźni, czy ta osoba na pewno była w tym pokoju. Może po prostu zmożył go piękny sen, a zmęczony umysł płatał mu figle. Miał jednak nadzieję, że przynajmniej jedna rzecz w całości się zgadzała. Że Gabriel jednak jakimś cudem żyje i ma się dobrze. Bał się jednak, że gdy z powrotem otworzy oczy, jego koszmar powróci i znów będzie sam. Był na granicy snu, kiedy do jego ucha dotarły słowa, które rozniosły po jego sercu i żołądku ciepło.

- Jestem tu.


Supernatural Pairings || One-shots PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz