W życiu każdego człowieka nadchodzi tzw. punkt kulminacyjny. Dzień, od którego rozpoczyna się coś wielkiego.
Mój był zwykłą środą, która z początku nie wydawała się być w jakikolwiek sposób wyjątkowa. W stołówce znowu podawali coś, co na wyrost nazywali "jedzeniem", szkolne plastiki zachowywały się tak, jak zwykle (czyli nadzwyczaj pusto), a sportowcy "przypadkowo" eksponowali swoje mięśnie, pokazując " jacy to oni nie są wspaniali".
Jednak był pewien drobny szczegół, który sprawiał, że ta środa była inna - a mianowicie, nie mogłam nigdzie znaleźć mojej przyjaciółki Ashley. Co prawda, nie miałyśmy dzisiaj żadnych lekcji razem, ale zawsze widywałyśmy się w ten dzień tygodnia na przerwach.
Zaniepokojona tym faktem, ruszyłam jej poszukać. Nie miałam ochoty samotnie spędzać czasu w stołówce, gapiąc się nieustannie na ten sam schemat, który odbywa się w niej już od wielu lat: elita je, rzucając pogardliwe spojrzenia we wszystkie możliwe strony świata, wzbudzając tym samym postrach i podziw większości uczniów. Nic ciekawego.
Na szczęście nie musiałam długo iść, by ją znaleźć. Podeszłam do Ashley. Siedziała sama w kącie, wyglądała na smutną.
- Hej, co się stało? - spytałam.
- Kojarzysz Liama Watersa? Nie zwraca na mnie uwagi - oczywiście, że go znałam. To był jeden z tak przeze mnie "uwielbianej" elity.
- Kochana, on nie wygląda na takiego, co zwraca uwagę na dziewczyny, które mają powyżej przeciętnego IQ.
- No wiem, ale mimo wszystko jest mi przykro.
- Co mam zrobić by Cię rozweselić?
- Pomóc mi go zdobyć.
- Czyś ty kobieto do reszty zwariowała?! Jak ja mam niby tego dokonać?!
- Możesz z nim gadać, wypytywać o różne rzeczy...
- Czemu ty tego nie zrobisz?!
- Nie dałaś mi dokończyć - westchnęła. - Chciałabym też, byś mu mówiła o moich zaletach tak, by zwrócił na mnie uwagę.
- Nie siedziałaś za długo na słońcu?! Bo widzę, że masz już pierwsze objawy udaru - stwierdziłam, po czym odetchnęłam głęboko. Pod wpływem emocji potrafię być nieco... Wredna? Tak, to chyba odpowiednie określenie. - Znajdziesz sobie kogoś lepszego - dodałam spokojniej.
- Proszę, pomóż mi Emily - dodała błagalnym tonem. Popatrzyłam w jej brązowe oczy, które teraz wyrażały jedynie jej prośbę. Naprawdę nie miałam ochoty gadać z Liamem, ale Ashley to moja przyjaciółka, a dla tak bliskich osób czasem warto się poświęcić. Mimo wszystko, nie uważałam, by to był dobry facet dla niej, jednak jeżeli Ash się na coś uprze, to tylko ona sama może z tego zrezygnować - nikt jej nie przekona.
- To sprawi, że będziesz szczęśliwa? - spytałam, z lekkim grymasem na twarzy.
- Najszczęśliwsza.- W takim razie zgoda - westchnęłam, zastanawiając się, w jakie bagno się właściwie wpakowałam.
Ona wstała i się do mnie przytuliła, bardzo mi dziękując.
- To kiedy zaczynamy ten cyrk? - spytałam, ze zrezygnowaniem.
- Teraz - powiedziała i szybko wypuściła mnie z uścisku, chwyciła moją rękę i pociągnęła w stronę stołówki.
CZYTASZ
My friend's crush [WOLNO PISANE]
Teen Fiction" Podeszłam do Ashley. Siedziała sama w kącie, wyglądała na smutną. - Hej, co się stało? - spytałam. - Kojarzysz Liama Watersa? Nie zwraca na mnie uwagi - oczywiście, że go znałam. To był jeden z tak przeze mnie "uwielbianej" elity. - Kochana, o...